1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ambitne cele UE ws. CO2 coraz konkretniejsze

7 listopada 2017

Komunikacja samochodowa to ogromny problem dla klimatu.15 proc. CO2 w Europie pochodzi ze spalin samochodowych. UE ma ambitne cele.

https://p.dw.com/p/2nDGJ
Deutschland Klimaziele der EU- Schriftzug «CO2» brennt
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/U. Anspach

Zaostrzenie unijnych norm dopuszczalnego poziomu emisji spalin dla samochodów w Europie ma na celu ograniczenie w następnej dekadzie szkodliwego wpływu komunikacji samochodowej na klimat.

Propozycja Komisji Europejskiej przewiduje, że do 2025 roku nowe samochody mają emitować 15 proc. mniej CO2, a do 2030 roku wręcz 30 proc. mniej. W przeciwnym razie producentom samochodów grożą surowe kary. Propozycja Komisji Europejskiej w tej sprawie będzie dyskutowana w środę (8.11.2017) w Brukseli. Niewykluczone są jej modyfikacje. Wyznaczone w niej cele wykraczają daleko poza wyobrażenia przemysłu samochodowego. Europejskie zrzeszenie producentów samochodów Acea zaproponowało redukcję CO2 w spalinach samochodowych o 20 proc. do roku 2030.

Zachęty zamiast kar

Chadecki europoseł Daniel Caspari nazwał plany KE „bardzo ambitnymi” i postulował, by nie tracić z oczu realiów. Niemieccy socjaldemokraci zareagowali bardziej pozytywnie. Dla Zielonych cele te nie idą i tak dość daleko – domagają się oni kwot samochodów elektrycznych: 50 proc. do roku 2025. Ani Komisja Europejska ani koncerny samochodowe nie chcą żadnej stałej kwoty samochodów o napędzie elektrycznym, raczej stawiają na system zachęt.

Gdyby producent miałyby w swojej ofercie więcej modeli o bardzo niskiej lub zerowej emisji, mógłby, w przypadku osiągnięcia zamierzonych celów, otrzymać punkty bonusowe. Warunek: sprzedane przez niego samochody musiałyby się odznaczać 15-proc. emisją w 2025 roku, a w 2030 roku ponad 30 proc. Górna granica emisji CO2 dla samochodów osobowych i minivanów byłaby ustalona na maksimum 50 g CO2 na kilometr. Samochody o zerowej emisji z napędem elektrycznym lub wodorowym byłyby oceniane wyżej niż modele hybrydowe. Jeżeli producentowi samochodów nie udałoby się osiągnąć tego celu, nie groziłyby za to żadne sankcje.

Natomiast górna granica emisji CO2 na lata 2025-2030 byłaby wiążąca, a jej niedotrzymanie sankcjonowane karami pieniężnymi, tak jak teraz. Obecne normy obowiązują do roku 2021; po tej dacie wszystkie modele danego producenta mogłyby przeciętnie emitować tylko 95 g CO2 na kilometr.

Krok w dobrym kierunku

Całą sprawę komplikuje nieco fakt, że ze względu na aferę dieslową zmienia się aktualnie metody pomiaru emisji spalin przechodząc na model WLTP. Zdaniem ekspertów przy pomiarach nową metodą wynik będzie nieco wyższy. Poza tym KE nie chce w przyszłości zbierać danych w gramach na kilometr tylko posługiwać się normami określonymi w liczbach procentowych.

Niemiecki Urząd Ochrony Środowiska opowiada się jednak za utrzymaniem dawnych standardów w obawie, że przez zmianę metody pomiarów powstałyby luki, które mogliby wykorzystać producenci. Także aktywiści ochrony środowiska obawiają się, że nowy model pomiarów ułatwia zadanie przemysłowi motoryzacyjnemu – kosztem ochrony klimatu.

Chadeckiej europoseł Caspari ostrzega przed zbyt dużą presją na koncerny samochodowe. – Ochrona klimatu i polityka przemysłowa muszą być wyważone – zaznaczał. Europoseł z szeregów SPD Ismail Ertug jest natomiast zadowolony: – Przemysł nie był w stanie się wykupić i teraz musi realizować ambitne cele. Jeżeli uda się je osiągnąć do 2030 roku, będzie to krok w dobrym kierunku”.

Małgorzata Matzke (dpa)