Islamista wyjechał z elektronicznym „klawiszem” z RFN
17 listopada 2017O siódmej rano w Bad Vilbel w Hesji wszczęto alarm. Pracownicy „Centrali Dozoru Elektronicznego (GÜL) zgłosili, że przepadł jeden z ich podopiecznych. Elektroniczne urządzenie dozoru, założone 35-letniemu Syryjczykowi, uznanemu przez niemieckie władze za niebezpiecznego islamistę, nie nadawało żadnego sygnału - co najmniej od godziny. Ostatni sygnał odebrano w okolicach hamburskiego lotniska. Tego październikowego poranka urzędnicy w Centrali Dozoru Elektronicznego specjalnie się tym nie przejęli. 35-letni Hussein Z. nie mógł przecież zdjąć elektronicznego urządzenie, bowiem natychmiast wszczęłoby ono alarm. Przez kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku mężczyzna też nie mógł przejść – tak przynajmniej myśleli pracownicy Centrali Dozoru Elektronicznego.
Wielkie było ich zdziwienie, kiedy nagle namierzyli Husseina Z.– 2 tys. km na południe od Hamburga, na lotnisku w Atenach. Udało mu się uciec brytyjskimi liniami lotniczymi – donosiła o tym rozgłośnia Bayrischer Rundfunk i„Spiegel”.
Obecnie w całych Niemczech 96 mężczyzn nosi elektronicznego „klawisza”. Wszyscy są nadzorowani w Bad Vilbel.
Islamista powiadomił urząd o powodach wyjazdu
Wg informacji "Spiegla" Hussein Z. przybył do Niemiec w 2015 r. jako uchodźca. Prokuratura wszczęła przeciwko niemu dochodzenie z powodu podejrzenia o członkostwo w organizacji terrorystycznej. Jak stwierdzono w trakcie wyjaśniania okoliczności wyjazdu Syryjczyka z Niemiec, Hussein Z. zadzwonił przed odlotem do Aten do Urzędu Ochrony Państwa w Würzburgu i powiadomił swego nadzorcę, że jedzie po chorego syna na syryjsko-tureckie pogranicze. Wg źródeł policyjnych, jego matka i siostra mieszkają już w Hamburgu. Drugi telefon do urzędnika w Würzburgu Hussein Z. wykonał z Turcji. Jego aktualne miejsce pobytu jest nieznane. Niemieckie władzeni nie mają też uprawnień do dalszego nadzorowania go za granicami RFN.
Barbara Cöllen (afp, Spiegel)