1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jak politycy kończą kariery

Dagmara Jakubczak4 marca 2016

Przypadek Volkera Becka to najnowszy przykład odejścia z polityki. Inni kłamali w związku z pracą doktorską, mieli fałszyzwych przyjaciół lub rachunki za sekstelefon.

https://p.dw.com/p/1I6yY
Volker Beck / Grüne
Volker Beck za narkotyki zapłacił karierąZdjęcie: picture-alliance/dpa

Kiedy polityk musi odejść? Pułapek jest wiele, ponieważ - po pierwsze - życie polityka, szczególnie tego na świecznku, pełne jest zawiści i konkurencji w szeregach własnej partii. Po drugie, sprawa dotyczy urzędników publicznych, którzy powinni być szczególnie odpowiedzialni oraz trzymać się norm i zasad.Tych bardziej i mniej oficjalnych.

Autorzy pouczającej książki "Stacja końcowa: Odejście", Pascal Beuckner i Frank Überall, opisali zjawisko zniknięcia ze sceny politycznej i podali wiele takich przykładów od roku 1949.

Nieco topornym pomysłem jest zaproponowany przez nich podział na odejścia z własnej woli i te wymuszone. Do pierwszej grupy należą ci "uczciwi", czyli "moje przekonania stają mi na drodze kariery zawodowej". Sabine Leutheusser-Schnarrenberger (FDP) może być tu przykładem. Wycofała się, gdy jako liberał sprzeciwiła się zaostrzeniu inwigilacji obywateli, co nazwała "atakiem podsłuchowym".

Inną podgrupą są "odpowiedzialni", czyli "zawiódł ktoś inny, ale to ja ustąpię". Odejście Willy'ego Brandta (SPD), gdy wśród jego najbliższych współpracowników wykryto szpiega na rzecz NRD, jest tego najlepszym przykładem.

Machinacje finansowe należą już do całkiem innej kategorii, czyli odejść wymuszonych, co zdarza się w każdej partii. Gregor Gysi (Lewica) i Cem Özdemir (Partia Zielonych) zbierali wylatane służbowo mile na prywatne podróże. Lothar Späth (CDU) kazał firmom płacić za jego liczne delegacje. Reinhard Klimmt (SPD) podpisywał wątpliwe umowy sponsorskie dla związku piłki nożnej. Max Streibl (CSU) skończył przez fałszywych przyjaciół w biznesie i finansowanych przez osoby trzecie wakacjach.

Podobne wpadki nie omijały nawet niemieckich prezydentów. W lutym 2012 Christian Wulff po prawie 20 miesiącach ustąpił ze stanowiska z powodu oskarżeń o przyjęcie korzyści majątkowych. Niemieckie media miesiącami referowały tak zwaną "Causa Wulff".

Dziennikarze w sumie nie mogą obalać polityków, jedynie dostarczają amunicję tym, którzy mają taką moc - piszą autorzy książki. Przypadek Christiana Wulffa był na razie odosobniony, ponieważ nacisk mediów był tak duży, że odejście musiało nastąpić, choć wówczas niczego jeszcze nie udowodniono. Potem jednak słychać było silne głosy krytykujące media za tę nagonkę.

W ujawnianiu różnych afer pojawiło się kolejne medium - internet - które stworzyło nową jakość. Tropiąca plagiaty strona VroniPlag zatroszczyła się o to, by na światło dzienne wyszły oszustwa polityków deklarujących stopnie akademickie. Od roku 2011 już nie wystarczy w pracy naukowej zrobić "kopiuj - wklej".

Znanym przypadkiem był "fałszywy doktor" Karl-Theodor zu Guttenberg (CSU). Także należący do FDP Silvana Koch-Mehrin i Jorgo Chatzimarkakis musieli z tego powodu skończyć przygodę z polityką.

Internet więc nie tylko ujawniał i referował kolejne skandale i afery, ale także - dzięki odpowiednim programom - je wykrywał. Bez tego, wiele przekrętów byłoby niemożliwe do wytropienia.

Internet i inne techniki komunikacyjne to dla polityków potencjalne pułapki, szczególnie gdy ci działają na granicy prawa lub przyjętych zasad. Należący do CSU Hans Wallner wypadł z Landtagu przez sekstelefony, jego gorąca linia kosztowała podatników pięciocyfrową sumę. Polityk SPD Sebastian Edathy oglądał na służbowym laptopie dziecięcą pornografię. Sprawą zajął się prokurator fedederalny.

Pod lupą jest także prywatne życie polityków. Jako moralnie wątpliwie uchodzą afery miłosne, lecz z tym też bywa różnie. Gdy w Berlinie tolerowana jest kochanka Horsta Seehofera (CSU), minister obrony Rudlf Scharping (SPD) już nie miał takiego szczęścia po sfotografowaniu go z kobietą w basenie na Majorce.

A teraz - Volker Beck, który wpadł na posiadaniu metaamfetaminy. Ustąpił jednak zanim rozpoczęło się jego medialne biczowanie.

Polityk SPD Michael Hartmann wcześniej przeżył coś podobnego, został jednak zrehabilitowany i wrócił do polityki, choć przyznał, że wcześniej z narkotykami się nie ograniczał, co tłumaczył życiowym kryzysem.

Życie współczesnego polityka nie jest łatwe, szczególnie przy udziale internetu. Telefon komórkowy to nie sekretarka, która kontroluje, kto dzwoni. Ale czy to tłumaczy zabawy z dopalaczami? No cóż, w odróżnieniu od poprzednich dekad, mało jest wyrozumiałach żon zestresowanych polityków, które wyprasują koszulę i pogłaszczą na uspokojenie.