1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Niemcy i Izrael - "szczególne" relacje?

18 kwietnia 2018

Ponieważ powstanie państwa Izrael przed 70 laty byłoby nie do pomyślenia bez Niemiec i holocaustu stosunki między tymi państwami "są szczególne". Nie zawsze jest jednak tak, jak się mówi - pisze M. Wolffsohn*.

https://p.dw.com/p/2wFv5
Deutschland Michael Wolffsohn zu Gast bei Maybrit Illner
Prof. dr Michael Wolfssohn (ur. w 1947 r. w Tel Awiwie), jest historykiem i publicystą.Zdjęcie: picture-alliance/ZB/K. Schindler

To właśnie jest "szczególne" w relacjach Niemiec z Izraelem – inaczej niż często powtarzana mantra –  że od dawna nie są już one szczególne. To samo odnosi się do relacji izraelsko-niemieckich. Niemieckie wyobrażenia o Izraelu mają więcej wspólnego z mitami niż faktami.

Przypatrzmy się właśnie faktom. Najpierw sondaże – od wczesnych lat osiemdziesiątych, a szczególnie od czasów ponownego zjednoczenia Niemiec, w sercach i głowach obywateli RFN Izrael należy do trzech najmniej lubianych państw świata. Skład tego tria zmieniał się na przestrzeni czas. Był tam często i Iran, Korea Północna, Libia Kadafiego, RPA za czasów apartheidu. Ale Izrael jest wśród nich na stałe.

Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że - jak wynika z empirycznych badań - większość Niemców w swojej moralnej arogancji nie odczuwa wobec Izraela żadnego wstydu? Przeciwnie. Izrael jest pouczany, czym jest i jak wyglądać ma polityczna moralności.

Personifikacją niemieckiego politycznego moralizatora na stanowisku ministra spraw zagranicznych był Sigmar Gabriel. Ale już kanclerz Helmut Schmidt nazwał jesienią 1980 r. Izrael "niebezpieczeństwem dla światowego pokoju". Pod wpływem takiej wewnątrzpartyjnej tradycji Gerhard Schroeder za swojej kadencji unikał dialogu z rządem Izraela jak tylko mógł.

Jeszcze mniej niż liberałowie FDP i ich sympatycy do szczególnych "przyjaciół" Izraela zaliczają się funkcjonariusze partii "Lewica" i AfD. Faktem jest jednak także to, że jadowita krytyka Izraela czy moralizatorską buta pojawia się także częściej u starych lewicujących chadeków jak np. u długoletniego ministra pracy Norberta Blüma niż u przedstawicieli skrajnej prawicy.

Merkel bardziej lubiana od Obamy

Zupełnie inaczej – i to od dekad, co podbudowane jest sondażami – sprawa się ma z sympatiami Izraelczyków do Niemiec. Po USA Niemcy są najbardziej lubianym państwem w Izraelu. Popularność Angeli Merkel wielokrotnie przewyższała np. popularność Baracka Obamy.

W Niemczech mieszka 30 tys. Izraelczyków, z tego prawie 20 tys. w Berlinie. Stolica Niemiec nie jest wprawdzie dla nich niebiańską Jerozolimą, ale wolą Berlin od ziemskiej Jerozolimy i, mówiąc symbolicznie, próbują tutaj zbudować Trzecią Świątynię, mając nadzieję, że tutaj, a nie na Bliskim Wschodzie da się coś zdziałać dla pokoju z Palestyńczykami. Z tego punktu widzenia jest to czymś "szczególnym", nawet jeśli nie jest to szczególnie efektywne. Można mieć też wątpliwości czy ten ziemski bliskowschodni pseudo-raj w Berlinie utrzyma się. "Żydzi do gazu" – wrzeszczeli po rozpoczęciu trzeciej wojny w Strefie Gazy w lipcu 2014 r. islamscy fanatycy i ich w większości lewicowi niemieccy duchowi powinowaci na demonstracji w Berlinie. Islamska przemoc wobec Żydów żyjących w diasporze i Izraelczyków szczególnie w Berlinie należy do zjawisk dnia codziennego.

Dawanie i branie

To, że przede wszystkim Izrael jest tym, który bierze, a Niemcy tymi, którzy dają, również należy do "szczególnych" niemiecko-izraelskich mitów. Mit ten żywi się wydarzeniami z lat pięćdziesiątych. Niewątpliwie zawarty w 1952 r. przez rząd Adenauera Traktat o zadośćuczynieniu umożliwił Izraelowi przetrwanie pod względem ekonomicznym. Jednak w czasie zimnej wojny Republika Federalna i NATO korzystały z doświadczeń Izraela z radziecką bronią, zdobytą w czasie walk z państwami arabskimi i Palestyńczykami. Dziś Bundeswehra bez izraelskich dronów byłaby jeszcze mniej sprawna niż jest, a izraelska pomoc w prewencji terroru i reagowaniu na niego jest prawie nieodzowna.

Nieodzowna dla niemieckiej gospodarki jest także izraelska technologia informatyczna. Jeden przykład z wielu – wszystkie niemieckie koncerny kooperują z izraelskimi firmami w projektowaniu samochodów przyszłości.

Czy to się podoba czy nie – Niemcy i Izrael łączą wspólne interesy, tu, teraz i w przyszłości – o wiele bardziej, niż dzieli ich dzień wczorajszy. Kto chce przeforsować swoje interesy powinien wiedzieć, że nie pomoże w tym ani arogancja, ani potulność. Ten "szczególny" fakt jest bardziej uznawany w Izraelu niż w Niemczech. W przestrzeni publicznej w RFN jest on prawie nieznany.

Michael Wolfssohn

tł. Bartosz Dudek

*Autor gościnnego komentarza, prof. dr Michael Wolfssohn (ur. w 1947 r. w Tel Awiwie), jest historykiem i publicystą. W latach 1981-2012 wykładał historię najnowszą na uniwersytecie Bundeswehry w Monachium. Jest autorem wielu książek na temat Izraela i relacji niemiecko-izraelskich.