1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy zjednoczone, ale nie do końca

2 października 2016

Od zjednoczenia Niemiec minęło ponad ćwierć wieku, ale niektóre granice pozostały. Są niewidoczne gołym okiem, ale tym bardziej dotkliwe.

https://p.dw.com/p/2QoPA
Deutschland Arbeitsmarkt Agentur für Arbeit
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Woitas

Nie znajdziemy ich na żadnej mapie, ale można je dostrzec przyjrzawszy się uważniej danym statystycznym. Chodzi o granice, które wciąż się utrzymują w ponad ćwierć wieku od chwili zjednoczenia Niemiec 3 października 1990 roku.

Pod koniec ubiegłego roku statystyczny mieszkaniec nowych krajów związkowych, czyli mieszkający na terenie b. NRD, zarabiał średnio 2 tys. 449 euro miesięcznie, podczas gdy osoba zatrudniona na pełnym etacie i zobowiązana do płacenia składek na ubezpieczenie społeczne zamieszkała w starych landach, czyli na terenie b. Niemiec Zachodnich, zarabiała średnio 3 tys. 218 euro miesięcznie brutto.

 

Różnice statystyczne i realne

Różnica wynosi 769 euro, czyli sporo. Chodzi, co prawda, o uśrednione dane statystyczne, czyli urzędową fikcję, ale ta fikcja przekłada się na życie codzienne wielu ludzi. Między innymi tak, że w dalszym ciągu znacznie więcej osób poszukuje pracy na zachodzie Niemiec, niż znajduje lepszą pracę i związaną z tym wyższą płacę na wschodzie kraju.

Equal Pay Day-Aktion in Berlin
Demonstracja w Berlinie pod hasłem "równa płaca za równą pracę"Zdjęcie: picture-alliance/dpa/S. Pilick

Jeszcze wyraźniej widać różnice w zarobach między wschodem i zachodem Niemiec w sektorze niskopłacowym. Na obszarze b. NRD pracuje w nim 36 procent zatrudnionych, a na terenie dawnej Republiki Federalnej tylko 17 procent. Różnica jest więc ponad dwukrotna. Do sektora niskopłacowego zalicza się osoby zarabiające w RFN mniej niż 2 tys. 56 euro miesięcznie brutto.

 

Nierówności wciąż się utrzymują

W wywiadzie dla agencji prasowej DPA z okazji Dnia Jedności Niemiec posłanka partii Lewica do Bundestagu Sabine Zimmermann użyła tych danych  Federalnej Agencji Pracy jako argumentu, że "wciąż nie może być mowy o jednakowym poziomie życia na wschodzie i zachodzie kraju". Statystyczna różnica w zarobkach wynosi 24 procent, czyli prawie jedną czwartą mniej na niekorzyść tzw. "Ossis", czyli "wschodniaków".

Prowadzona przez największą niemiecką centralę związkową DGB Fundacja im. Hansa Böcklera podała w piątek 30 września, że w połowie bieżącego roku podstawowe wynagrodzenie na wschodzie Niemiec, uzgodnione w umowach zbiorowych, wynosi obecnie 98 procent takiego wynagrodzenia obowiązującego w zachodniej części RFN. Możnaby więc przypuszczać, że różnice w zarobkach po obu stronach dawnej granicy wewnątrzniemieckiej są minimalne, ale tak nie jest.

Po pierwsze dlatego, że mamy do czynienia z danymi statystycznymi opartymi na wartościach uśrednionych, a więc dających tylko przybliżone pojęcie o rzeczywistych różnicach płacowych. Po drugie zaś dlatego, że z naprawdę dużymi różnicami w zarobach mamy do czynienia dopiero tam, gdzie nie obowiązują żadne umowy zbiorowe, a w ten właśnie sposób zarabia na życie blisko połowa wszystkich zatrudnionych na terenie b. NRD, czyli w nowych landach. 

W poszukiwaniu lepszej pracy   

Według danych Federalnej Agencji Pracy, w roku ubiegłym do pracy na obszarze dawnych Niemiec Zachodnich dojeżdżało 398 tys. 384 mieszkańców nowych krajów związkowych. W roku 1999 było ich 307 tys. 907, a więc mamy do czynienia ze wzrostem liczby osób pracujących w dawnych landach. W kierunku odwrotnym poruszało się w roku ubiegłym tylko 134 tys. 520 osób. Te liczby szczególnie wymownie świadczą o tym, gdzie jest nadal łatwiej o lepszą pracę i wyższą płacę, chociaż ogólne zmiany na lepsze w nowych landach widoczne są na każdym kroku.

Z drugiej strony można mówić o utrzymującym się zastoju, którego dowodzą dane o bezrobociu. Stopa bezrobocia w nowych landach wynosiła w nowych landach 9,2 procent, podczas gdy w starych krajach związkowych, a więc na zachodzie zjednoczonych Niemiec tylko 5,7 procent.

Posłanka Lewicy Sabine Zimmermann nie bez racji zarzuciła obecnemu rządowi koalicyjnemu, że w istocie rzeczy pogodził się z istnieniem "specjalnego rynku pracy na wschodzie kraju", co w dalszej konsekwencji grozi, jej zdaniem, utworzeniem na terenie b. NRD swoistego skansenu pracowniczego i rezerwuaru tańszej i mniej wymagającej siły roboczej wykorzystywanej w przemyśle na zachodzie Niemiec. Kluczem do wyjścia z tej sytuacji, twierdzi Sabine Zimmermann, jest jak najszybsze objęcie umowami zbiorowymi jak największej liczby osób w nowych landach.

dpa / Andrzej Pawlak