1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: Czy Erdogan zbija polityczny kapitał na zamachach?

Małgorzata Matzke8 czerwca 2016

Prasa komentuje zamach terrorystyczny w Stambule, dopatrując się przyczyn w polityce prezydenta Erdogana.

https://p.dw.com/p/1J2Ad
Türkei Bombenanschlag auf Polizeibus in Istanbul
Zdjęcie: Reuters/O. Orsal

„Maerkische Allgemeine” pisze: „Podobnie jak inni autorytarni władcy, także Erdogan zapowiada wciąż, że będzie bezwzglądnie zwalczać terror, ale - o dziwo - właśnie autorytarne struktury w jego kraju okazują się być niezbyt efektywne. Turcja ma ostrzejsze ustawy antyerrorystyczne niż wszystkie państwa Europy i mimo tego nie mogła zapobiec serii zamachów. Spójności kraju nie można osiągnąć przez wielkie prezydenckie gesty i pozy czy przez bitwy propagandowe o interpretację historycznych wydarzeń. Jeżeli Turcja chce zewrzeć szyki w walce z terrorem, musi istnieć pewność, że jej przywódca nie chce zbijać politycznego kapitału na zamachach bombowych”.

„Heilbronner Stimme” zauważa: „Na globalnych listach celów ataków terrorystycznych Turcja pojawia się częściej niż Irak, Syria, Pakistan czy Jemen. Oprócz terrorystycznej organizacji ‘Państwo Islamskie' odpowiedzialność za to ponosi kurdyjska partia PKK. Proces pokojowy z Turcją zamarł, a spirala przemocy osiągnęła dynamikę, z której w najbliższym czasie nie da się chyba wyjść”.

„Rhein-Neckar- Zeitung” z Heidelbergu uważa, że „Erdogan ma nie tylko potężny problem w polityce zagranicznej, ale także w polityce wewnętrznej jego władza napotyka na krwawy opór. Przerwanie procesu pokojowego z Kurdami wplątało Turcję w nową spiralę przemocy. I nawet najostrzejsze ustawy antyterrorystyczne w Europie nie mogły położyć kresu krwawej jatce. Wręcz przeciwnie: Kurdowie przenoszą wojnę ze wschodu Turcji do najbardziej wysuniętej na zachód metropolii. Wszędzie cierpią na tym przede wszystkim zwykli ludzie. I nie widać końca tej krwawej przemocy”.

„Terror nawiedza Turcję nie bez powodu” - zauważa „Koelner-Stadt-Anzeiger”. "Prezydent Erdogan i uległy mu rząd w Ankarze ponoszą sporą winę za to, co się dzieje, przez ich nieodpowiedzialną rezygnację z procesu pokojowego z Kurdami i brzemienną w skutki politykę syryjską. Ale kto sieje przemoc, ten zbiera przemoc, jak można sparafrazować biblijne powiedzenie. Kto obraca w ruinę kurdyjskie miasta, ten musi liczyć się z następstwami. Straszne jest przyglądać się temu, jak Turcja wmanewrowuje się w chaos. Kto wybiera się teraz na wakacje do Turcji, ten robi to na własne ryzyko”.

„Frankfurter Rundschau” zaznacza: „Pomimo, iż nikt jeszcze nie przyznał się do dokonania zamachu, prezydent Erdogan zapowiedział, że będzie prowadził walkę z terroryzmem do końca. Nie ma mowy o deeskalacji, która byłaby tak bardzo potrzebna by np. załagodzić konflikt z Kurdami. Ale tym Erdogan, zwolennik silnej ręki, nie jest w ogóle zainteresowany. Raczej podsycił on ten konflikt, by osiągnąć swoje cele: przydać urzędowi prezydenta, i tym samym sobie, więcej władzy. Erdogan zawiódł także w walce z ‘Państwem Islamskim', które turecki rząd obarcza odpowiedzialnością za zamachy od stycznia do marca. Ankara przez długi czas wspierała terrorystów ‘Państwa Islamskiego' i pozwalała im transportować przez Turcję wszystko, co było im potrzebne. Oczywiście, że nie da się obydwu konfliktów tak szybko zakończyć. Ale początkiem byłaby już zmiana polityki Ankary wobec PKK. Trzeba by tylko wznowić to, co już funkcjonowało, kiedy Ankara nie inkryminowała PKK, tylko rozmawiała z nią o pokoju”.

opr.: Małgorzata Matzke