1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Dla wielu Amerykanów Hillary Clinton jest mniejszym złem

Elżbieta Stasik28 lipca 2016

Komentatorzy czwartkowych (28.07.16) wydań niemieckiej prasy koncentrują się na nominacji Hillary Clinton na kandydatkę Demokratów na prezydenta USA.

https://p.dw.com/p/1JWri
USA Wahlen Parteitag der Demokraten in Philadelphia Hillary Clinton
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/S. Thew

Frankfurter Allgemeine Zeitung“ pisze: „Teraz jest to już oficjalna decyzja: Hillary Clinton jest pierwszą kobietą, którą jedna z dwóch największych partii w USA nominowała na swojego kandydata w walce o Biały Dom. Jest to wydarzenie polityczne o historycznym znaczeniu. Jeszcze osiem lat temu ówczesna senator i była pierwsza dama uległa we wstępnych wewnątrzpartyjnych wyborach Barackowi Obamie, który osiągnął potem ogromne zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Bardzo możliwe, że po pierwszym czarnoskórym prezydencie USA urząd ten obejmie kobieta. Swoją nominację Clinton świętowała tak, jak przystało na demokratkę, jako »największą rysę« w »szklanym suficie« utrudniającym kobietom awans”.

Nürnberger Zeitung“ przypomina: „Wybierzcie mnie, a dostaniecie w pakiecie drugiego prezydenta – tymi słowami Bill Clinton rozpoczął w 1992 roku swoją kampanię wyborczą o najwyższy urząd Stanów Zjednoczonych. Jak wiadomo ów mężczyzna z Arkansas dostał się do Białego Domu, a jego żona Hillary stała się jedną z najpotężniejszych pierwszych dam w historii. 24 lata później Clintonowie zamienili się rolami i znowu tworzą historię. Hillary jest pierwszą kobietą-kandydatką na prezydenta USA, a były prezydent prowadzi kampanię wyborczą dla swojej żony – jedno i drugie to novum w Ameryce”.

Sächsische Zeitung“ (Drezno) zauważa, że „Hillary Clinton dysponuje niemal wszystkim, co może zatrzymać miliardera. Jest doświadczona, obliczalna, godna zaufania. Niestety to wszystko nie wystarczy, by wygrać w listopadzie wybory. Ma trudny do skompensowania deficyt: tak naprawdę była szefowa dyplomacji nie jest popularna. Należy bowiem do »tych w Waszyngtonie«, do politycznego establishmentu, któremu wielu Amerykanów z zasady nie ufa“.

Według komentatora dziennika „Reutlinger General-Anzeiger“: „Prawdziwej atmosfery przełomu jakoś się nie czuje. Clinton nie jest postrzegana jako symbol przełomu. Względny entuzjazm w obozie jej zwolenników bierze się najzwyczajniej z całkowitej antypatii do republikańskiego kandydata Donalda Trumpa. Poza członkami partii wygląda to jeszcze bardziej ponuro. Dla wielu Hillary Clinton jest po prostu mniejszym złem. Mówiąc banalnie - wielu Amerykanów uważa, że ma wybór między dżumą a cholerą”.

Opr. Elżbieta Stasik