1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Erdogan i Europa nie pasują do siebie

Dagmara Jakubczak30 marca 2016

Niemiecka prasa z oburzeniem komentuje w środę (30.03.16) wezwanie do MSZ niemieckiego ambasadora w Ankarze - reakcji tureckich władz na niemiecką satyrę wymierzoną w prezydenta Erdogana.

https://p.dw.com/p/1ILZu
Satyra na Recepa Erdogana wywołała burzę dyplomatyczną i medialną
Satyra na Recepa Erdogana wywołała burzę dyplomatyczną i medialnąZdjęcie: picture-alliance/AA/V. Furuncu

„Die Welt“ komentuje: "Swoją przesadną reakcją Erdogan udowodnił dwie sprawy. Po pierwsze, że to wideo niestety trafia w samo sedno, a po drugie, że ta satyra uwidacznia jak dalece ten prezydent jest faktycznie odległy od kanonu wartości europejskich. Dla Erdogana wolność prasy nie jest już nawet możliwością obrażenia prezydenta, tylko sama w sobie stanowi jego obrazę".

"Westfälische Nachrichten" pisze w podobnym tonie: "Satyra podziałała. Pokazuje reakcję Ankary na - niewinne - wideo o Erdoganie. Jeśli zadaniem satyry jest przedstawienie prawdy w sposób przerysowany, wówczas reakcja Turcji - całkowicie przesadzona - przedstawia ją jeszcze lepiej. Dobre sobie, »satyra może wszystko«... »Dowcip« w Turcji ma jednak ściśle określone granice, o ile chodzi o władzę".

"Neue Presse" ironizuje: "Charlie Chaplin pokazał »wielkiego dyktatora« z właściwej perspektywy; druga część komediowego cyklu filmów "Hot Shots" wzięła się za ówczesnego przywódcę Iraku Saddama Husajna; w satyrycznym obrazie "Wywiad ze Słońcem Narodu" z roku 2014 z kolei dostało się przywódcy Korei Północnej, Kim Dżong Unowi. Recep Erdogan nie potrzebuje swojego filmu w Hollywood. Kręci bowiem swoją własną - bardzo niedobrą - satyrę. Ostatnią okazją do pokazania go w roli tureckiego Rumpelsztyka (negatywna postać z baśni braci Grimm - red.) był nieco tylko przesadzony satyryczny filmik telewizji NDR. Głupio tylko, że Unia Europejska, zalana falą uchodźców, jest w sumie zależna od sułtana Erdogana. Przedstawiciele Wspólnoty, a wśród nich Angela Merkel, krytykę poczynań Erdogana muszą więc pozostawić mediom".

„Stuttgarter Zeitung“ radzi: "Pora, żeby Europa zdecydowanie przeciwstawiła się Erdoganowi i uświadomiła mu wyraźnie, że nie obowiązuje w niej prawo siły, tylko siła prawa. Być może (europejscy - red.) politycy mogliby nauczyć się tego od dziennikarzy rozgłośni NDR".

„Berliner Zeitung“ analizuje: "Tureckiemu prezydentowi chodzi przy tym pewnie dopiero w drugiej kolejności o wyczerpujące przedstawienie swoich bardzo specyficznych poglądów na wolność sztuki i prasy. Dużo ważniejsze wydaje mu się w tej chwili, napawające go zadowoleniem i satysfakcją, wystawienie na pokaz jego znaczenia geopolitycznego, które zawdzięcza przydzielonej mu kluczowej roli w europejskim kryzysie migracyjnym jako bliskiego sojusznika kanclerz Merkel".

„Der Tagesspiegel“ uważa, że "UE powinna przezwyciężyć swój paraliżujący strach i bronić swoich własnych interesów. Niemcy i inne państwa nie robią dobrego wrażenia pozostawiając na lodzie swoich dyplomatów i nie broniąc ich przed absurdalnymi zarzutami Erdogana. Zapędzonym w kąt zwolennikom reform w Turcji bynajmniej nie pomoże też, jeśli UE milcząco zaakceptuje kurs polityki Erdogana w sprawie wolności prasy. Niezależnie od kryzysu migracyjnego Europa nie powinna sprawiać wrażenia, że tak podstawowe wartości jak wolność prasy mogą być kwestią przetargową i przedmiotem rokowań".

"Märkische Allgemeine" dodaje: "W tonie przyjaznym można powiedzieć, że w kwestii porozumienmia ws. uchodźców Europa zdobyła zadziwiającego partnera. Kto jednak nie jest stroną tej umowy, ten widzi to w bardziej drastycznym świetle: Erdogan i Europa nie pasują do siebie".

opr. Dagmara Jakubczak