1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o G7: liga władców świata przeżyła się

Elżbieta Stasik
29 maja 2017

Szczyt G7 na Sycylii pokazał, że najwyższy czas na zmiany, pisze w poniedziałkowych (29.05.17) komentarzach niemiecka prasa.

https://p.dw.com/p/2diX5
G7 Treffen Sizilien Leaders of the G7 pose after signing the 'G7 Taormina Statement on the Fight Against Terrorism and Violent Extremism' at the G7 summit in Taormina
Zdjęcie: Reuters/Bundesregierung/G. Bergmann

„Jeżeli Trumpowi się wydaje, że postawił na swoim, grubo się myli” – konstatuje dziennik „Nürnberger Nachrichten". „Przegrał – stracił ważnych sojuszników a przede wszystkim możliwość kucia koalicji, z których korzystają też USA. Termin, który tego dowiedzie, jest już znany: kiedy na początku lipca zbierze się G20, prezydent poczuje, że istnieją koalicje przeciwko niemu – bez względu na to, w jak hałaśliwy i sprośny sposób będzie się tłukł po posiedzeniach. I może zauważyć, że może z jego punktu widzenia Ameryka jest na pierwszym miejscu, ale nie z perspektywy innych”.

Według „Süddeutsche Zeitung": „Sprawy dodatkowo stają się o tyle trudniejsze, że Trump kieruje się nie tylko własnymi przekonaniami, ale też własną miarą sukcesu. Podczas gdy większość ludzkości śledzi jego wystąpienia z niedowierzaniem i zgrozą, prezydent wraca do USA z przekonaniem, że jego pierwsza podróż zagraniczna była całkowitym sukcesem: miliardowy interes z Saudyjczykami, pochlebstwa ze strony Izraelczyków i Palestyńczyków, uśmiechający się papież i zbici z tropu Europejczycy, którzy dla wystąpień wielkiego Zampano byli najwyżej sztafażem. Można by sądzić, że zwolennikom Trumpa powinno dać do myślenia, że w gronie G7 w niemal wszystkich ważnych kwestiach ich kraj jest wyizolowany. Ale dzieje się wręcz przeciwnie”.

Neue Osnabrücker Zeitung" uważa, że nie ma co załamywać rąk: „Szczyt G7 zakończył się zatem fiaskiem, bo jeden z partnerów staje się coraz bardziej krnąbrny. Nie jest to powodem do płaczu i zgrzytania zębami, raczej możnaby być wdzięcznym, że ta samozwańcza liga władców świata tak otwarcie zademonstrowała, jak staje się bezsilna i zdezorientowana, jeżeli tylko Wielki Brat USA zaczyna uparcie obstawać przy swoim. Czas pozbyć się tego przestarzałego formatu. Wprawdzie bardziej niż kiedykolwiek obowiązuje zasada, że międzynarodowa kooperacja jest nieodzowna, by stawić czoła wyzwaniom takim jak zmiany klimatyczne, zapewnienie pokoju czy migracja. Ale elitarnego klubu do tego nie potrzeba. I żeby postawić sprawę jasno: w razie wątpliwości USA także nie. Europa spokojnie może być tak pewna siebie, by rozwinąć własne strategie, własne inicjatywy i prowadzić własne rozmowy”.

Kölner Stadt-Anzeiger" wskazuje na jeszcze jeden aspekt: „Na tle typowych dla szczytu pocztówkowych kulisów, G7 skurczyła się do G6. Jedno z państw założycielskich, USA, znalazło się za linią autu. Budzi to obawy, bo zawsze tak się dzieje, kiedy pojedyncze państwa się izolują – zwłaszcza z takim arsenałem broni i potencjałem gospodarczym jak USA. Mimo to: konfrontacja z Trumpem wyszła G7/G6 na dobre. Zrytualizowane spotkanie znowu stało się bardziej polityczne. Pomaga to jego akceptacji. Szczyt na Sycylii pokazał też, że przeciwstawienie się wadze ciężkiej jest możliwe. Z nowo odkrytą zdolnością do stawiania oporu i chęcią do dyskusji, krąg ten mógłby zmienić kierunek i już nie tylko rozmawiać o Rosji, ale znowu z Rosją”.

opr. Elżbieta Stasik