1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Volkswagen rusza do ofensywy

9 sierpnia 2017

Koncern Volkswagena chce zachęcić kierowców wysokimi dopłatami do nabycia nowego samochodu. Czy ta akcja się powiedzie? Komentatorzy prasowi mają pewne wątpliwości.

https://p.dw.com/p/2huBI
VW Touareg 2017
Zdjęcie: Volkswagen AG

Koncern Volkswagena i należące do niego firmy ruszają z ofensywą, która ma pozwolić im zminimalizować straty związane z aferą spalinową. Każdy, kto zdecyduje się na nabycie nowego samochodu produkowanego przez ten koncern otrzyma dopłatę w wysokości od 2 do 10 tysięcy euro pod warunkiem, że zdecyduje się oddać na złom własnywysłużony pojazd z silnikiem Diesla, który maksymalnie spełnia wymogi normy EURO 4. W przypadku nabycia nowego golfa premia wynosi 5 tysięcy euro. Ważne jest przy tym, że samochód przeznaczony na złom nie musi być pojazdem marki VW.  

Jak zauważa w związku z tym lokalny dziennik "Ludwigsburger Kreiszeitung":

"Volkswagen i jego spółki córki muszą się liczyć z tym, że nie wszyscy kierowcy zareagują z zachwytem na tę ofertę. A to dlatego, że nie mają pieniędzy na nabycie nowego samochodu. A co to oznacza w ich przypadku? Że mieli pecha, podczas gdy bogaci klienci tej firmy, jeżdżący wypasionym SUV-em takim jak Tuareg, zacierają już ręce z radości. Trudno zatem nazwać to rozwiązanie idealnym. Ważne jest przy tym, że stary samochód, który w ramach tej akcji trafi na złomowisko, nie musi mieć znaczka VW na masce, tylko może być pojazdem dowolnej marki. Nabywcy nowych samochodów elektrycznych lub samochodów z silnikiem zasilanym gazem ziemnym, mogą liczyć na dodatkowe dopłaty. Wszystko to nie oznacza jednak wcale, że Volkswagen upora się w ten sposób ze skutkami fatalnej dla jego reputacji afery spalinowej. Do tego jest jeszcze bardzo daleko. Dopłata to dobra rzecz, ale większość kierowców nadal będzie się domagać unowocześnienia ich pojazdów wyposażonych w oszukańcze oprogramowanie, albo ich odkupienia przez koncern z Wolfsburga".

Dziennik "Hessische Niedersächsische Allgemeine" z Kassel pisze:

"Dla koncernu Volkswagena dopłaty mogą się opłacać, ponieważ odzyska wreszcie swobodę ruchów i powiąże je z niezwykle dochodowym biznesem, jakim jest sprzedaż nowych samochodów na rynku pierwotnym. Nie dość na tym. W ten sposób może także w trudno zauważalny sposó przerzucić znaczną część kosztów powstałych wskutek afery spalinowej na barki klientów, którzy ucieszą się, że dzięki dopłacie będą mogli kupić nowy samochód. Mimo to można mieć wątpliwości, czy ta akcja przyniesie spodziewane wyniki. Producenci samochodów wciąż dają z siebie za mało i uważają, że nie muszą się specjalnie wysilać, bo tak szeroko zakrojony program ożywienia koniunktury na rynku motoryzacyjnym dostaną tanim kosztem, a i to odbiją sobie na nabywcach. Na pewno wyjdzie on na korzyść ludziom zatrudnionym w koncernie Volkswagena, sprzedawcom samochodów i dostawcom części potrzebnych do ich produkcji. Teraz wszystko zależy od tego, jak zachowają się klienci, do których - nie zapominajmy o tym - wciąż należy ostatnie słowo".

Kropkę nad i w tej sprawie stawia komentator dziennika "Badische Neueste Nachrichten" z Karlsruhe:

"Diesel umarł, niech żyje diesel! Po fali doniesień o skandalicznych machinacjach producentów samochodów, można teraz liczyć na zamknięcie tego smutnego epizodu w historii niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego i na to, że akcja dopłat przyniesie mu korzyści. I o to głównie chodzi. Na korzyści mogą bowiem liczyć przede wszystkim producenci, bo dla wielu posiadaczy starszych modeli aut z silnikiem wysokoprężnym dopłata w wysokości do 10 tysięcy euro może okazać się pokusą nie do odparcia, zwłaszcza w sytuacji, w której muszą się liczyć, że ze swymi dymiącymi autami mogą wkrótce nie wjechać do dużych miast. (...) Wojna rabatowa się rozpoczęła, ale niech nikt nie liczy, że dostanie w niej coś za darmo".

opr. Andrzej Pawlak