1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Stasi porywała ludzi na Zachodzie

dpa / Iwona D. Metzner25 marca 2015

Kto w latach 50. XX wieku uciekł z NRD na Zachód, musiał się liczyć z tym, że zostanie uprowadzony i zawrócony do Niemiec Wschodnich. Taki los spotkał niejednego opozycjonistę. Żaden sprawca nie trafił do więzienia.

https://p.dw.com/p/1ExXg
Ehemalige Zentrale des Ministeriums für Staatssicherheit
Teren byłej Centrali Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD w Berlinie-LichtenbergZdjęcie: DW/M. Fürstenau

Tego dnia przed 60 laty Karl Wilhelm Fricke nigdy nie zapomni. 1 kwietnia 1955 roku popijał koniak ze znajomym w jego mieszkaniu w Berlinie Zachodnim. Parę godzin później przyszedł do siebie we wschodnioberlińskim centralnym areszcie śledczym Stasi Hohenschönhausen. 85-letni dziś Fricke opowiada, że w jego kieliszku był środek odurzający a znajomy był, jak się okazało, pracownikiem enerdowskiej bezpieki.

Losy Fricke są częścią filmu dokumentalnego „Auftrag: Menschenraub” (Zlecenie: porwanie), który został we wtorek wieczorem (24.03.2015) przedstawiony jako pierwsza dogłębna praca na ten temat przez fundację Berliner Mauer, federalną fundację Aufarbeitung oraz Urząd ds. Akt Stasi.

Uprowadzono prawie 400 osób

„Przy zastosowaniu podstępów porwano z Zachodu prawie 400 osób”, podkreśliła autorka pracy Susanne Muhle.

Hohenschönhausen (Bildergalerie)
Były centralny areszt śledczy w Berlinie-HohenschönhausenZdjęcie: DW/E. Jahn

W latach pięćdziesiątych XX wieku Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD wysyłało z tajną misją nieoficjalnych współpracowników Stasi do Berlina Zachodniego i RFN, żeby zawrócić do NRD „zdrajców” i „renegatów”, i ich ukarać.

Muhle twierdzi, że Stasi werbowała do tych tajnych operacji również przestępców.

„Chodziło o odstraszenie potencjalnych naśladowców”

Po wzniesieniu Muru liczba uprowadzeń znacznie zmalała. „To była demonstracja siły”, komentuje Muhle metody Stasi w okresie szczytowym zimnej wojny. Uprowadzeni lądowali w enerdowskich więzieniach. Trzymano ich przeważnie w odosobnieniu. Chodziło o odstraszenie potencjalnych naśladowców i zasianie niepewności na Zachodzie.

Fricke, który w 1949 roku uciekł na Zachód, jako młody dziennikarz podpadł władzom NRD za krytyczne teksty. Po wielomiesięcznym areszcie śledczym został za „bojkot i podżeganie do wojny” osadzony na 4 lata w zakładzie karnym. W 1959 roku wyszedł na wolność. Fricke był później przez wiele lat naczelnym redaktorem w rozgłośni Deutschlandfunk.

Rodzinę szpiegował sąsiad

W 1961 roku Stasi uprowadziła Heinza Brandta, który NRD opuścił z rodziną w 1958 roku. „Przez wiele dni nie wiedzieliśmy, co się stało”, opowiada jego syn Stefan Brandt. Podczas aresztowania wybito ojcu zęby. Heinza Brandta zwolniono z więzienia po wielu protestach. Później syn się dowiedział, że jego rodzinę szpiegował sąsiad.

Ani jeden nie został skazany na więzienie

W pracy badawczej Susanne Muhle zajmuje się również sprawcami. Wychodzi z założenia, że Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego NRD dawało zielone światło dla uprowadzeń, ale nie było specjalnego wydziału, który by się tym zajmował. Brakuje też dokumentów obciążających kierownictwo SED. W trakcie zbierania materiału, autorka pracy dowiedziała się również o przypadkach odwołania akcji w ostatniej chwili, z obawy przed wywołaniem skandalu politycznego.

Historyk Jens Gieseke uważa, że „decyzje zawsze podejmował Walter Ulbricht”. Ulbricht był wtedy szefem partii SED.

Po upadku Muru przygotowano 20 aktów oskarżenia przeciwko 29 podejrzanym. Ani jeden z nich nie został skazany na więzienie, 16 dostało wyroki w zawieszeniu. Albo te przypadki były przedawnione, albo porywacze nie żyli, albo sytuacja prawna była niejasna.

dpa / Iwona D. Metzner