1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Tureccy satyrycy o sprawie Böhmermanna

Basak Özay12 kwietnia 2016

W Turcji toczy się ok. 2 tys. rozpraw o obrazę władzy. Jak tureccy satyrycy odnoszą się do sprawy Böhmermanna? DW rozmawiała o tym z karykaturzystą M.K. Perkerem i wydawcą pisma satyrycznego "Leman" Tuncay Akgünem.

https://p.dw.com/p/1IU8J
Bild-Kombo Böhmermann Merkel Erdogan
W tym trójkącie toczy sią obecnie sprawa Böhmermanna. Od lewej: Böhmermannm Merkel, Erdogan

DW: Satyrykowi Böhmermannowi grozi postępowanie z powodu jego szyderczego wiersza o prezydencie Erdoganie. Rząd w Ankarze domaga się jego ukarania. Co się o tym sądzi w Turcji?

M.K.Perker: Takie sprawy są w Turcji częstym zjawiskiem. Czasami bywają nawet zabawne. Ta z Bömermannem też jest śmieszna. W 2011 wydawałem satyryczne czasopismo "Harakiri", nawiązujące do francuskiego miesięcznika "Hara-Kiri", który został zamknięty przez władze z powodu "niewłaściwego" tytułu artykułu o śmierci generała Charlesa de Gaulle'a. Sami też przeżyliśmy coś podobnego.

M.K. Perker Türkischer Zeichner und Karikaturist
M.K. PerkerZdjęcie: Privat

Za niektóre artykuły zostaliśmy ukarani grzywną. W uzasadnieniu wyroku stwierdzono, że wzywaliśmy naród turecki do "lenistwa i nieposłuszeństwa". Bardzo nas to rozbawiło, ale pismo musieliśmy zamknąć, bo nałożona kara pieniężna była dla nas za wysoka. To, co w tej chwili dzieje się w Niemczech, też jest bardzo zabawne, a reakcje na tę sprawę jeszcze zabawniejsze i spodziewamy się, że w najbliższych dniach zrobi się jeszcze śmieszniej.

Tuncay Akgün: Z jednej strony jest to szokujące, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Chodzi o satyrę, która budzi oburzenie w innym kraju, wskutek czego zaistniał poważny konflikt dyplomatyczny. To wręcz niewiarygdodne, że naciski z góry na media, będące w Turcji na porządku dziennym, przeniosły się na Niemcy i dają konkretne rezultaty. Przeciwko Böhmermannowi prowadzi się postępowanie, a on sam usunął swój kontrowersyjny program z sieci. Nie chciał najwyraźniej powtórki z zamieszania wokół programu satyrycznego "Extra 3" nadawanego przez rozgłośnię NDR, nie chciał też prowokować dodatkowo, ani ironizować na temat ironii kryjącej się w tej całej sprawie.

Chefredakteur
Tuncay AkgünZdjęcie: DW/K. Akyol

Jego wiersz o prezydencie Erdoganie wywołał także krytykę w Niemczech. Gdzie, zdaniem Panów, przebiega granica między satyrą i obrazą? Albo inaczej, gdzie zaczyna się obraza?

M.K.Perker: Taka granica oczywiście istnieje. Przebiega tam, gdzie nie ma żadnych treści artystycznych, żadnych aluzji i żadnego humoru. Jeśli są tam tylko wulgaryzmy i sformułowania mogące uchodzić za obraźliwe, to mamy do czynienia z obrazą. Należy jednak odróżniać przypadki, w których krytykuje się zwykłych zjadaczy chleba od tych, w których obiektem krytyki są politycy. Polityków powinno się krytykować dlatego, że taka krytyka nie jest czymś osobistym. Chodzi w niej o urząd, a nie o osobę prywatną. Wszystko zależy naturalnie od tego, w jaki sposób dany polityk sprawuje swój urząd. Jeśli nadużywa władzy, to częściej się go krytykuje. To zupełnie normalne.

Tuncay Akgün: To jasne, że takie pytania o granicę są uzasadnione. Od ataku na francuski magazyn satyryczny "Charlie Hebdo" jesteśmy świadkami licznych dyskusji na ten temat. Szkopuł w tym, że politycy są nadwrażliwi i bardzo szybko się obrażają. Inna rzecz, że świadczy to także o tym, jak skuteczna może okazać się celna satyra. Dla samych satyryków taka granica nie odgrywa większej roli, zwłaszcza tam, gdzie pojawiają się w niej konotacje erotyczne.

Czy czują się Panowie osobiście zagrożeni wskutek licznych rozpraw w Turcji o obrazę prezydenta?

M.K.Perker: Moim zdaniem takie rozprawy wiążą się z pewną prawidłowością. Kiedy jakiś polityk przez dłuższy czas utrzymuje się u władzy, na ogół zaczyna sądzić, że jest nietykalny. Zaczyna zachowywać się niczym pasza albo sułtan z czasów Imperium Osmańskiego. W ten sposób powstaje coś w rodzaju pozornej nietykalności. Taki polityk nie toleruje żadnej krytyki i uważa ją za coś nagannego, co powinno być zabronione urzędowo.

Tuncay Akgün: To jasne, że czujemy się poddani presji. W Turcji od lat mamy do czynienia z rządem konserwatywnym. Pod obecnym kierownictwem politycznym ten nacisk czujemy szczególnie wyraźnie. Ale nie odchodzimy od naszej radykalnej koncepcji uprawiania satyry i działamy dalej.

Jeśli rząd w Berlinie uzna, że sprawa Böhmermanna nadaje się do rozpatrzenia przez sąd, to dojdzie do jego procesu. Jak, zdaniem Panów, powinien się zachować niemiecki rząd w tej sytuacji?

M.K.Perker: Nie powinien podjąć błędnych decyzji, takich jak w sprawie kryzysu migracyjnego.

Tuncay Akgün: Decyzja niemieckiego rządu w sprawie Böhmermanna ma duże znaczenie symboliczne i określi kierunek postępowania w podobnych sprawach w przyszłości. Wiem, że niemieccy politycy i Pani Merkel osobiście często są bardzo ostro krytykowani. Dlatego uważam, że ta sprawa jest probierzem wiarygodności rządu federalnego. Jeśli Jan Böhmermann zostałby skazany, to wyrok w jego sprawie będzie ważnym sygnałem wskazującym na granice wolności słowa i demokracji.

Rozmowę z obu satyrykami prowadził Basak Özay

Opr.: Andrzej Pawlak