1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ugoda z Iranem. Prawdziwa praca dopiero się zacznie [OPINIA]

Faroughi Jamsheed Kommentarbild App
Jamsheed Faroughi
14 lipca 2015

Porozumienie atomowe z Iranem nie bez racji określa się jako „historyczne”. Jednak trzeba będzie wiele wysiłku, żeby nie stało się makulaturą - uważa Jamsheed Faroughi, szef redakcji perskiej DW.

https://p.dw.com/p/1FyRQ
Atomgespräche in Wien abgeschlossen
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/H. Neubauer

Porozumienie atomowe z Iranem nie bez racji określa się mianem „historycznego”. Tyle, że w dalszym ciągu potrzeba będzie wielu zabiegów, żeby nie nabrało ono wartości makulatury - uważa Jamsheed Faroughi, szef redakcji perskiej Deutsche Welle.

Jest jedna dobra i jedna zła wiadomość. Najpierw dobra: tak, z komina we Wiedniu poszedł wreszcie biały dym, bo zawarto porozumienie. Zła wiadomość to to, że porozumienie musi teraz zostać przekute w czyny. Łatwiej to jednak powiedzieć, niż zrobić. Główne zadanie polega obecnie na tym, by zadowolić także tych, którzy już z góry byli przeciwko jakiejkolwiek dyplomacji w konflikcie atomowym z Iranem. A jest ich sporo i to wszędzie.

Faroughi Jamsheed Kommentarbild App
Jamsheed Faroughi: Pod sam koniec we Wiedniu gra toczyła się o coś więcej niż tylko o irański program atomowy

Jak udało się osiągnąć to porozumienie? Były francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner stwierdził kiedyś: Albo czeka nas irańska bomba albo bombardowanie Iranu. Jedna opcja była straszniejsza od drugiej, bo miały nieprzewidywalne konsekwencje – nie tylko dla Iranu ale także dla całego świata. Negocjacje we Wiedniu pokazały, że możliwa była także trzecia droga: cierpliwość i wiara w zwycięstwo rozsądku poprzez dyplomatyczne rozmowy. Na szczęście, ta droga doprowadziła do celu.

Rzadko kiedy militarna opcja rozwiązuje problemy

Sankcje wobec Iraku co prawda poskutkowały, ale nie przyniosły rozwiązania konfliktu atomowego. Pomimo restrykcji hardlinerom w Teheranie udało się zainstalować jeszcze więcej wirówek dla wzbogacania jeszcze większej ilości uranu i coraz bardziej rozkręcić swoje atomowe fantazje. Dlatego były tylko te dwie opcje, dwa złowieszcze scenariusze: rozwiązanie win-win dla obu stron albo interwencja militarna.

Doświadczenia wojen w Afganistanie i Iraku były dla świata wystarczającym otrzeźwieniem; bardzo wyraźnie ukazały że opcja militarna przysparza dużo więcej problemów niż rozwiązań. Świat, a przede wszystkim sam region po irackiej inwazji Amerykanów i ich sojuszników nie stał się ani o krztę bezpieczniejszy. Już nawet to ukazuje, dlaczego zwycięstwo dyplomacji w konflikcie z Iranem było tak ważne.

Lista żądań coraz dłuższa

Pod sam koniec we Wiedniu gra toczyła się o coś więcej niż tylko o irański program atomowy i podejrzenie, że działania Iranu mogą posłużyć celów militarnych. Z roku na rok, od jednej rundy rokowań do następnej lista otwartych kwestii stawała się coraz dłuższa – równolegle do burzliwego rozwoju wydarzeń w regionie, gdzie kiełkuje kryzys i gdzie brak jest stabilizacji. Na finiszu negocjacje ws. programu atomowego były raczej natury politycznej niż technicznej i dlatego przy stole rokowań zasiadali z reguły ministrowie spraw zagranicznych.

Spierali się i targowali o sankcje zastosowane wobec Iranu a przede wszystkim o zniesienie embarga na dostawy broni, o irański program rakiet balistycznych, o rolę Iranu w konfliktach w tym regionie, o namiestniczą wojnę w Jemenie, Syrii, Iraku i Bahrainie oraz o wsparcie udzielanego przez Iran radykalnym islamskim grupom na Bliskim Wschodzie.

Dla samych Irańczyków gra toczyła się przede wszystkim o poluzowanie i zniesienie sankcji, które sparaliżowały gospodarkę i częstokroć łączyły się z zagrożeniem dla zdrowia i życia ludzi, pomimo, że rzekomo miały być „inteligentne” i „ukierunkowane”.

Herkulesowe zadanie na następne dni

Dziś jest historyczny dzień. Dobry nie tylko dla ludzi w Iranie, ale też dla wszystkich, którzy wierzą w pokojowe rozwiązywanie konfliktów. Ale jest to tylko jedna strona medalu, bo teraz zaczynają się problemy:

Teraz trzeba przekonać Republikanów w Kongresie USA i izraelskie lobby w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak zwolenników twardego kursu wobec Zachodu w Iranie i Arabii Saudyjskiej. Będzie to nie tylko herkulesowa, ale wręcz syzyfowa praca.

Amerykański Kongres ma teraz 60 dni, by zbadać wszystkie ustalenia, co przeciwnikom porozumienia daje dość czasu, by je storpedować. Premier Izraela Benjamin Netanjahu, który jako pierwszy zabrał głos, określił porozumienie mianem historycznego błędu. Nie jest w tej opinii odosobniony.

Pewne jednak, że we Wiedniu napisany został nowy rozdział historii. Teraz trzeba tylko zrobić wszystko, by doszło do wdrożenia tej umowy - inaczej będzie ją można odłożyć na półkę!

Jamsheed Faroughi