1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Berlin oczami bezdomnego

Daniel Pelz / Rebecca Brasse21 sierpnia 2016

Klaus Seilwinder był przez osiem lat bezdomny. Dziś pokazuje turystom Berlin. Dla niego to emocjonalna podróż w przeszłość.

https://p.dw.com/p/1JmHV
Berlin Obdachlosen-Stadtführung Klaus Seilwinder
Klas SeilwinderZdjęcie: DW/D. Pelz

Centrum Berlina, Niederwallstrasse – to nietypowe miejsce turystyczne, po którym nie błądzi się z planem miasta w ręku w poszukiwaniu Bramy Brandenburskiej czy wieży telewizyjnej. To mały park z placem zabaw i fontanną. – Od 2002 do 2010 roku mieszkałem w tym parku – opowiada 59-letni Klaus Seilwinder.

Dziś znowu tam jest. Sześć razy w miesiącu pokazuje turystom „swój Berlin”, miejsca które przypominają mu najważniejsze chwile z jego życia. Miejsca, które dla osób „z zewnątrz” na pierwszy rzut oka są niewidoczne. Jak chociażby ten park, celowo przez niego wybrany. – Mam tu dosyć znanego sąsiada po drugej stronie – mówi, wskazując na budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Berlin Obdachlosen-Stadtführung Klaus Seilwinder
Klaus Seilwinder z grupą turystów, którym pokazuje swój BerlinZdjęcie: DW/D. Pelz

Poważne twarze

- Park jest kontrolowany dniem i nocą przez policję – mówi Seilwinder. Właściwie to policjanci i bezdomni nie darzą się sympatią, ale pomyślałem sobie, że jeśli ktoś na mnie napadnie, to przynajmniej policja mi pomoże – dodaje.

W czasie, kiedy Seilwinder był bezdomny, między nim i policją nie dochodziło do większych zgrzytów. – W zimne noce przynosili mi kawę, żebym mógł się rozgrzać – mówi uśmiechając się. Turystom, których oprowadza dziś po Berlinie, opowiada o swoim życiu. Do 2002 pracował przy zbiorach tytoniu w Brandenburgii. – Mogłem to robić, aż się zestarzeję, ale jestem alkoholikiem. A ci mają w zwyczaju, że zamiast rozwiązywać życiowe problemy, wolą pić na umór – zwierza się.

Podobnie było w jego przypadku. Klaus, po kłótni ze swym rolnikiem i pracodawcą, topił smutki w alkoholu. – Upiłem się, spakowałem wszystkie rzeczy i wrzuciłem klucz do skrzynki na listy – wspomina. Pojechał do Berlina na Dworzec Zoo, gdzie spotkał grupę ulicznych pijaków. Zaczął żyć na ulicy.

Zadbać o posiłek

Seilwinder zatrzymuje się w małej uliczce obok śmietnika i zagląda do niego. Bez skutku. – To moje najważniejsze narzędzie pracy – mówi, wskazując na latarkę. Może w kuble na śmieci uda się znaleźć coś przydatnego? – To była moja podstawa finansowa – wyjaśnia. Za kaucję z pierwszych ośmiu znalezionych butelek kupował sobie parę bułek, a potem alkohol i papierosy. – Żyłem zgodnie z zasadą: najpierw żołądek, potem wątroba, a na koniec płuca – mówi. Uśmiech powoli znika z jego twarzy, a głos cichnie. – Gdybym się skupił na wątrobie, dotarłbym pewnie do punktu, w którym jesteś na dnie i przestajesz zważać na siebie. Po prostu żyjesz z dnia na dzień. Na szczęście przetrwałem, bo nie wytrzymałbym długo na ulicy – kończy.

Oprowadzenie po mieście to dla niego rodzaj terapii, podczas której pracuje nad sobą. – Przypominam sobie jak wtedy było i nie chcę, żeby to się powtórzyło – życie na ulicy i codzienne picie – stwierdza. Teraz stąpa twardo po ziemi. Cztery lata temu przeszedł kurację odwykową. Od tego czasu nie pije.

Berlin Obdachlosen-Stadtführung Klaus Seilwinder
W koszu na śmieci można czasem znaleźć coś ciekawegoZdjęcie: DW/D. Pelz

Łaskawsze spojrzenie na bezdomnych

Dalej idziemy na Plac Żandarmerii. Publiczny szalet w tym miejscu służył mu kiedyś za łazienkę. Klaus Seilwinder wyróżnia się na tle uzbrojonych w aparaty fotograficzne turystów i biznesmenów: przydługie włosy, głębokie zmarszczki, zmęczony wyraz twarzy. Jego wspomnienia związane z tym miejscem są pozytywne. Kiedyś podczas szukania butelek znalazł telefon komórkowy. Właścicielka dała mu w nagrodę 450 euro. – Może miała w nim jakieś tajne numery? – żartuje.

Po dwóch i pół godzinach Klaus Seilwinder dociera z grupą turystów do Checkpoint Charlie. To koniec wspólnego zwiedzania miasta z byłym bezdomnym. – Zachowam je w pamięci – mówi jedna z uczestniczek wycieczki Julia Schnoor. – Bezdomność przybrała teraz dla mnie konkretne oblicze i historię – dodaje.

Seilwinder ma nadzieję, że ci, których oprowadził po Berlinie, zaczną patrzeć na bezdomnych innymi oczami i będą ich przynajmniej dostrzegać na ulicy. – Ostrzegam młodzież przed alkoholem – mówi ten nietypowy przewodnik. A potem szybkimi krokami podąża w kierunku przystanku autobusu. Jedzie do domu.

Daniel Pelz / Rebecca Brasse