1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Brak planu, kompasu i odwagi, czyli przyczyny porażki SPD

Wagener Volker Kommentarbild App
Volker Wagener
27 września 2017

Najgorszy w historii wynik wyborczy SPD staje się dla socjaldemokratów politycznym dramatem. Przyczyn porażki jest wiele. KOMENTARZ.

https://p.dw.com/p/2kltO
Deutschland Bundestagswahl SPD Wahlplakat Martin Schulz
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/R. Weihrauch

Było to niemal jak pozbycie się balastu. Ledwo opublikowano pierwsze prognozy wyników wyborów, a w szeregach SPD już było słychać: „przechodzimy do opozycji”. Hasło to puścili w obieg czołowi działacze, by w ten sposób nie dopuścić do co najmniej jednej z przewidywanych dyskusji kryzysowych nt. dlaczego przegrani mieliby dalej rządzić? 

Gdzie się podziała charyzma SPD?

By zrozumieć przyczyny chronicznej choroby SPD trzeba cofnąć się daleko w przeszłość. Nestorzy tej partii podkreślają, że jeszcze przez dekady po tym jak Willy Brandt został w 1969 r. kanclerzem, wstępowali oni do SPD właśnie z jego powodu. To bożyszcze socjaldemokratów przyciąga wciąż ponad 5 tys. zwiedzających rocznie do miejscowości Unkel nad Renem, gdzie Willy Brandt spędził ostatnie lata życia. W złotych latach siedemdziesiątych SPD „święty Willy”spowodował, że do partii tej wstępowały masowo przede wszystkim osoby z wyższym wykształceniem. Dzięki jego wezwaniom, aby "odważyć się na więcej demokracji" doznały politycznie zbiorowego objawienia.

I nawet Helmutowi Schmidtowi jako następcy Willego Brandta w Urzędzie Kanclerskim w 1974 r. udało się pozyskać dla SPD wyborców, Gerhard Schröder fascynował od 1998 r. bazę partyjną już tylko swoją odmową udziału Niemiec w wojnie w Iraku. Wszyscy inni po nim nie byli w stanie ani zafascynować, ani nie posiadali charyzmy swoich poprzedników.

Wagener Volker Kommentarbild App
Volker Wagener (DW) o przyczynach porażki SPD

Słomiany zapał Martina Schulza

SPD ma dzisiaj jeszcze niecały milion członków, gdy w 1990 r. było ich dwa razy tyle. Wśród tych, którzy posiadają legitymację członkowską ponad połowa to sześćdziesięciolatkowie. Pomimo to Martinowi Schulzowi udało się na krótko rozbudzić euforię, kiedy 19 marca br. został wybrany na konkurenta Angeli Merkel. Wtedy w ciągu tygodnia socjaldemokratom przybyło 16 tys. głównie młodych członków. Wiosną SPD zachowywała się jak pod wpływem środków dopingujących. Wtedy realne wydawało się wyjście z zamkniętego kręgu 20 – procentowego poparcia. Na krótko przed samymi wyborami przywódcy SPD przezornie zajęli się jednak najgorszym z możliwych wariantów, tj. wynikiem wyborczym na poziomie poniżej 20 procent. Teraz wiemy już, że najgorsze socjaldemokratów ominęło. Ale czy z wynikiem 20,5 procent można uchodzić  w ogóle za partię ludową? Co prawda pytanie to jest czysto akademickie, ale rzeczywistość jest jednoznaczna: SPD stoi nad przepaścią i nieznana jest jej przyszłość.

Salon socjaldemokracji  pustoszeje

Zapowiedź upadku SPD dało się zauważyć już w 2005 roku w Nadrenii Północnej – Westfalii. „Ja jestem faktycznym przewodniczącym partii pracy w tym landzie” - powiedział wtedy desygnowany premier Jürgen Rüttgers (CDU) pod koniec wieczoru wyborczego do Landtagu w tym najludniejszym kraju związkowym Republiki Federalnej. Swoją wypowiedzią trafnie ujął problem SPD – nie docierała ona już swoim programem do klasy pracującej. Odtąd w kraju związkowym zamieszkałym przez 17 mln ludzi rządziła CDU, jeśli nawet jedynie na okres przejściowy. 

Nadrenia Płn. – Westfalia pozostawała długo ostoją SPD. W czasach, kiedy podstawą egzystencji setek tysięcy były węgiel i stal, a robotnicy stanowili polityczną potęgę, SPD mogła liczyć na zwykłych ludzi. Jednak wraz ze zmianami strukturalnymi, które przez dziesięciolecia zmieniły klasyczny region przemysłowy w strefę sektora usług, zaczęło zanikać dawne środowisko. SPD od dawna przestała być naturalnym sprzymieżeńcem ciężko pracujących niższych warstw społecznych. Również dlatego, że coraz mniej jest ludzi zarabiających pracą własnych rąk. Wyniszczająco na SPD  wpływa ponadto rozprzestrzenianie się innych partii. W ośrodkach miejskich osoby lepiej wykształcone wybierają partię Zielonych, a społecznie zdegradowane skrajnie prawicową AfD. I stare hasło wyborcze SPD: „Mój dziadek wybierał SPD, mój ojciec wybiera SPD…” zostało dawno uzupełnione przez konkurencję „… a ja wybieram CDU”.

10 Jahre Agenda 2010 Schröder Archivbild 2003
Gerhard Schröder przedstawia Agendę 2010 na regionalnym zjeździe SPD w Bonn Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Agenda 2010. Atak Schrödera na duszę partii

Współodpowiedzialny za odejście wyborców od SPD jest też nie kto inny, lecz właśnie socjaldemokrata. „Dokonamy cięć świadczeń państwowych, domagając się większej odpowiedzialności własnej oraz żądając od każdego zwiększenia własnego wkładu” – zapowiedział  kanclerz Gerhard Schröder w Bundestagu w 2003 roku. Następstwem tego była zapowiadająca przełom reforma niemieckiego sytemu opieki społecznej i rynku pracy - Agenda 2010. Jednak stała się ona nie tylko dla wielu socjaldemokratów symbolem socjalnych obciążeń. Schröder dzięki masowym interwencjom w systemy socjalne stworzył szeroki sektor niskopłacowy dając podstawę rekordowej koniunkturze gospodarczej, na której od 2005 r. korzysta także jego następczyni Angela Merkel. Lecz jego rodzima partia znalazła się krótko przed rozłamem i właściwie do dzisiaj nie potrafi się określić.

Socjaldemokraci nie prowadzą konsekwentnej lewicowej polityki socjalnej, a wszystkie sprawy bardziej prawicowe, lepiej załatwia CDU – tak uważa wielu podirytowanych wyborców SPD. Uparte trzymanie się nieprecyzyjnego i sprawiającego na niektórych wrażenie przestarzałego tematu „społecznej sprawiedliwości” zachęca bardziej do zajęcia się samym sobą. Niektórzy określają to mianem „polityki poprawiającej humor”. Brakuje w niej koncepcji dot. bezpieczeństwa wewnętrznego, integracji uchodźców czy rozpoznawalnych kompetencji gospodarczych. Tematy te są wyrazem woli wyborców, jak zdiagnozowały instytuty demoskopijne. Wieczne lawirowanie między zdecydowanie polityką lewicową a środkiem głównego nurtu osłabia SPD do tego stopnia, że zatraca ona swój własny profil. A jej cele pozostają tak wieloznaczne, że stają się wręcz nieczytelne. Tymczasem Zieloni, Lewica i AfD zajmują bardziej zdecydowane stanowisko.

Polityczne skarłowacenie

Do tego SPD jako druga najsilniejsza siła polityczna o wiele za długo trzymała się władzy, wiedząc, że wielka koalicja (z chadekami) szkodzi przede wszystkim jej jako mniej znaczącemu partnerowi. SPD dopuściła do własnego politycznego skarłowacenia nawet jako mniejszy partner u boku premiera Badenii-Wirtembergi Winfrieda Kretschmanna (Zieloni), za co wyborca nie był jej wdzięczny. Jeszcze gorzej, bo za czasów Merkel socjaldemokraci musieli doświadczyć, jak ich własne projekty dot. płac minimalnych oraz emerytur w wieku 63 lat zaanektowane zostały przez samą kanclerz.

Teraz SPD zamierza się odbudować. Już przed wyborami instytut demoskopijny z Allensbach stwierdził na podstawie reperezentatywnego sondażu, że Niemcy są gotowi do większych zmian. SPD mogłaby zacząć od siebie.

Volker Wagener / tł. Alexandra Jarecka