1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Branża mięsna: Nowa ustawa ma chronić przed wyzyskiem

Katarzyna Domagała
2 czerwca 2017

Większość pracowników niemieckich rzeźni pochodzi z Rumuni, Bułgarii, Polski i Węgier. Nowa ustawa ma ich chronić przed wyzyskiem.

https://p.dw.com/p/2e3hE
Schlachthof
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/I. Wagner

Przez cały dzień na linii przesuwają się cielska zwierząt. W rekordowym tempie trzeba je przeciąć piłą lub innym narzędziem. W rzeźni panuje hałas, ale praca wymaga skupienia. O wypadek bowiem nietrudno. W hali unosi się zapach krwi i chloru. Niewdzięczną pracę w niemieckich rzeźniach wykonują przeważnie robotnicy z Europy Wschodniej: Polski, Rumunii, Węgier i Bułgarii, zatrudnieni u podwykonawców na umowę zlecenie. Związkowcy, organizacje kościelne i politycy od dawna już krytykują warunki pracy w przemyśle mięsnym i warunki życia pracowników z Europy Wschodniej. Oficjalnie nie są oni zatrudnieni w zakładzie, tylko u podwykonawcy, który werbuje ludzi i oferuje im w Niemczech zakwaterowanie. Związek zawodowy branży spożywczej NGG szacuje, że w niemieckich rzeźniach pracuje ok. 40 tys. osób, które mają obowiązkowe ubezpieczenie socjalne. Ilu z nich jest zatrudnionych na umowę zlecenia – nie wiadomo, bo nie ujmuje ich żadna statystyka. Ale to tani pracownicy i wyzyskiwani – jak podkreślają krytycy.

Maksymalny wyzysk

Bernhard Suedbeck, szef prokuratury w Osnabrueck (Dolna Saksonia) opisuje nieludzkie warunki pracy. Śledczy mają nieraz związane ręce, bo brakuje potrzebnych dowodów. Na papierku ludzie pracują przez 8 godzin dziennie za 1200 euro w miesiącu. W rzeczywistości harują nawet przez 15 godzin. Z pensji potrącane są im najróżniejsze kwoty, tak że na końcu pozostaje im 600 euro plus zasiłek na dzieci – napisał Suedbeck w liście do parlamentarnej komisji ds. pracy i spraw socjalnych. „Cały system umów o dzieło w branży mięsnej przyczynia się do maksymalnego wyzysku siły roboczej” – dodał.

Symbolbild Fleischindustrie Deutschland
Warunki pracy w niemieckich rzeźniach to stale powracający tematZdjęcie: picture-alliance/dpa/B. Thissen

Odpowiedzialność za podwykonawców

Nowa ustawa uchwalona w czwartek (1.06.2017) przez Bundestag ma lepiej chronić pracowników branży mięsnej przed wyzyskiem. W przyszłości rzeźnie zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za uchybienia poczynione przez ich podwykonawców. Dokładnie dokumentowane muszą być godziny pracy. Za wypłatę zaniżonych pensji lub nieprzestrzeganie przepisów dotyczących rejestracji godzin pracy odpowie zakład kooperujący z podwykonawcami. Ustawa zakazuje także potrącania od pensji opłat za ostrzenie noży czy czyszczenie odzieży roboczej. Pracodawca jest także odpowiedzialny za odprowadzanie składek socjalnych.

Zmiany nastąpiły za sprawą chadeka Karla Schiewerlinga, który z problemami w branży mięsnej styka się na co dzień w swoim okręgu wyborczym.

Zmiana systemu

Michael Andritzky, dyrektor Zrzeszenia Sektora Rolno-Spożywczego (VdEW), nie ma zrozumienia. Argumentuje, że większość przedsiębiorstw w branży przestrzega dobrowolnego zobowiązania do poprawy warunków pracy, a sytuacja „w znacznym stopniu i trwale” poprawiła się na korzyść pracowników. Krytyka dotyczy – jego zdaniem – jedynie niewielkiej części zakładów.

Katolicki teolog Peter Kossen, który od lat walczy w Vechcie (Dolna Saksonia) z nieprawidłowościami w branży mięsnej, opisuje podpisane we wrześniu 2015 roku dobrowolne zobowiązanie firm do poprawy warunków pracy jako fikcję. – Tak naprawdę nic się nie zmieniło – mówi Kossen. Aby zmiany były widoczne, potrzeba kontroli – podkreśla.

Nowa ustawa to jego zdaniem krok we właściwym kierunku, ale konieczna jest zmiana systemu. Obecnie główne prace w rzeźni wykonuje tylko 20 procent zatrudnionych na etatach, reszta jest zatrudniona przez podwykonawców na umowy zlecenia. Zdaniem Kossena potrzeba nie tylko odwrócenia tych proporcji, ale i skutecznych kontroli i sankcji. Ponadto pracownicy powinni mieć dostęp do bezpłatnych porad prawnych.

Beratungsstelle für mobile Beschäftigte in Oldenburg
Otwarcie poradni dla mobilnych pracowników "Praca i życie" jesienią 2013 (na zdj. m.in. Daniela Reim) Zdjęcie: Arbeit und Leben Niedersachsen

Poradnie: problemem są pensje

Inni eksperci widzą niewielkie zmiany. – Ale do ideału jeszcze daleko – mówi Daniela Reim z poradni dla wschodnioeuropejskich pracowników w Dolnej Saksonii. Co tydzień do poradni „Praca i życie“ (Arbeit und Leben) zgłasza się ok. 20-30 osób. W większości przypadków chodzi o pensje, ale także o porady socjalne.

Niektóre firmy już zmieniły system działania. Grupa Westfleisch z Monastyru (Muenster) założyła np. własną firmę dla pracowników oddelegowanych i zatrudnionych na umowy zlecenia. Ubojnia Boeseler Goldschmaus z okolic Cloppenburga planuje zatrudnić wszystkich na etaty. – Do tej pory zatrudniono 60 procent tych, którzy pracowali na umowę zlecenie – mówi Reim.

dpa / Katarzyna Domagała

Poradnia w Dolnej Saksonii „Praca i życie“ (Arbeit und Leben): www.aul-nds.de