1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bruksela zaostrza walkę z kryzysem klimatycznym

4 marca 2020

„Prawo klimatyczne”, które dziś przedłożyła Komisja Europejska, nakłada na Unię prawny obowiązek neutralności klimatycznej w 2050 r. Przepisy mają być wiążące dla Polski, choć nie wpisała się na szczycie UE w ten cel.

https://p.dw.com/p/3YqXC
Plakat na proklimatycznej demonstracji w Berlinie
Plakat na proklimatycznej demonstracji w BerlinieZdjęcie: AFP/Getty Images/J. MacDougall

Nowe „prawo klimatyczne” ma być fundamentem Zielonego Ładu, bo przekłada dotychczasowe polityczne deklaracje i zobowiązania co do neutralności klimatycznej UE w 2050 r. na unijne przepisy i nakazuje, by wszelkie kolejne projekty legislacyjne były zgodne z celem 2050 r. Czy to rewolucja? – Tak, można to nazwać w ten sposób. Unia Europejska nie tylko zobowiązuje się do neutralności, ale postanawia, że będzie się dyscyplinować w drodze do tego celu za pomocą prawa. Ono będzie usuwać wszelkie niespójności w różnych dziedzinach polityki unijnej, które mogłyby zakłócać drogę do neutralności – mówi nam Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, pilotujący sprawy Zielonego Ładu.

„Prawo klimatyczne”, które dla wejścia w życie wymaga zatwierdzenia przez Parlament Europejski oraz unijnych ministrów w Radzie UE (większościowo, a zatem można przegłosować np. Polskę), odsuwa na wrzesień tego roku rozstrzygnięcie co do podwyższeniu celu redukcyjnego Unii na 2030 r. z obecnych „co najmniej 40 proc.” (w porównaniu do emisji CO2 z 1990 r.) do celu prawdopodobnie mieszczącego się w widełkach 50-55 proc. Natomiast w sprawie celów pośrednich na lata 2035, 2040 i 2045 projekt „prawa klimatycznego” oddaje przyszłe decyzje w ręce Komisji Europejskiej, którą – dopiero po trudnym zebraniu dużej większości – mogłyby zawetować kraje Unii lub europosłowie. Takie „zawłaszczanie władzy” już teraz wywołuje niezadowolenie nie tylko w Polsce, ale i proklimatycznej Holandii. – To żadne przejmowanie władzy przez Komisję Europejską. Chodzi o prawidłowe egzekwowanie ścieżki zbijania emisji, na którą wcześniej zgodzą się kraje i europosłowie – przekonuje Timmermans.

Thunberg krytykuje

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaprosiła na dziś do Brukseli bodaj najsłynniejszą proklimatyczną aktywistkę Gretę Thunberg. Ale ta już w przeddzień przyjęcia projektu „prawa klimatycznego” podpisała apel bardzo krytyczny wobec – jej zdaniem zbyt mało stanowczej – inicjatywy Komisji Europejskiej. „To oznacza rezygnację. Nie potrzebujemy tylko celów na 2030 lub na 2050 r. Przede wszystkim potrzebujemy ich na 2020 r. i na każdy następny miesiąc i rok” – głosi list podpisany m.in. przez Thunberg. Projekt jest dość mocno krytykowany także w Parlamencie Europejskim za odwlekanie na wrzesień decyzji o zmianie celu na 2030 r., a do przyspieszenie w tej kwestii wezwali ostatnio ministrowie środowiska z 12 krajów Unii (bez Niemiec i Polski).

– Niczego nie odwlekamy. Zapowiadaliśmy na początku kadencji, że najpierw musimy zrobić gruntowną ocenę wpływu zmiany celu na 2030 r. Nie uda się tego zrobić przed wrześniem. Wcześniejsza decyzja zadowoliłaby aktywistów, ale wiem z doświadczenia, że bez oceny wpływu moglibyśmy skończyć na wielomiesięcznych debatach ministrów podważających nasze ustalenie – tłumaczy nam Timmermans. Źródłem pośpiechu jest ONZ-owska konferencja klimatyczna w Glasgow już w listopadzie br. 

– W rękach Angeli Merkel leży decyzja, czy sprawy „prawa klimatycznego” będą w tych miesiącach przyspieszać czy spowalniać. Berlin tłumaczy się, że w przyszłym półroczu sprawuje unijną prezydencję i stąd potrzeba bezstronności. Ale musimy wiedzieć, jakie jest naprawdę stanowisko Niemiec – mówi Francuz Pascal Canfin, szef europarlamentarnej komisji ds. środowiska.

Polska neutralna czy nie?

Premier Mateusz Morawiecki podczas – decydującego na zasadzie konsensusu – szczytu UE w grudniu zeszłego roku wymógł zapis, że „na tym etapie jedno państwo członkowskie (chodziło o Polskę) nie może zobowiązać się do realizacji” celu neutralności klimatycznej w 2050 r. Tymczasem „prawo klimatyczne” ma być obowiązujące dla wszystkich krajów Unii.

– Najistotniejsze, że choć Polska mogła w grudniu zawetować, to jednak nie zawetowała celu neutralności w 2050 r. dla Unii jako całości. A zatem „prawo klimatyczne” nie jest sprzeczne z decyzją szczytu UE – przekonuje Canfin. Tłumaczy, że w „polskim wyjątku” chodzi o dalsze rozmowy nad ścieżką zbijania emisji w kraju szczególnie uzależnionym od węgla. – Cel neutralności dla całej Unii w 2050 r. jest już zatwierdzony. Być może chodzi o rozmowy ws. dodatkowych trzech, czterech, pięciu lat dla Polski? Oczywiście, wiemy, że Polsce w przeciąganiu debaty o neutralności chodziło o pieniądze – mówi Canfin.

Komu Unia pomoże w odchodzeniu od węgla?

Już po grudniowym szczycie Komisja Europejska zaproponowała, by z nowego Funduszu Sprawiedliwiej Transformacji (łącznie 7,5 mld euro na lata 2021-27) przeznaczono dla Polski 2 mld euro. To miałoby wygenerować inwestycje warte łącznie ok. 27 mld euro w rejonie – wedle wstępnych ocen – Katowic, Bielska-Białej, Tychów, Rybnika, Gliwic, Bytomia, Sosnowca, Konina i Wałbrzycha.

Szef Rady Europejskiej Charles Michel w lutym zaproponował, by – choć takiego zastrzeżenia nie było w pierwotnej propozycji Komisji Europejskiej – połowa pieniędzy dla Polski została odblokowana dopiero po zgodzie Warszawy na neutralność klimatyczną w 2050 r. – Wolę nasz pierwotny projekt, w którym nie było zapisu o zablokowaniu połowy funduszy – mówi nam Timmermans.