1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Co oznaczałaby wygrana Clinton dla gospodarki?

8 listopada 2016

Plany Hillary Clinton wobec amerykańskiej gospodarki w pierwszych 100 dniach jej ewentualnych rządów, są w ocenie obserwatorów „solidne i ambitne”.

https://p.dw.com/p/2SLgo
USA Arbeitsmarkt USA Brooklyn New York Arbeitslosigkeit
Bezrobotni w kolejce do urzędu zatrudnienia w Brooklynie, dzielnicy Nowego JorkuZdjęcie: picture-alliance/dpa/Justin Lane

Inaczej niż miało to miejsce w przypadku Baraka Obamy, Hillary Clinton nie wypłynie na fali narodowej euforii. Wręcz przeciwnie. Była first lady jest najmniej lubianą kandydatką na prezydenta w historii Stanów Zjednoczonych. Ma to jednak także pewne zalety. Uwolniona od nadmiernych oczekiwań wobec niej Hillary Clinton może obrać w polityce pragmatyczny kurs, który w dłuższej perspektywie może przynieść większe sukcesy niż w przypadku porywania się z motyką na Słońce. 

Dla większości amerykańskich wyborców najważniejsza była i jest polityka podatkowa. Z wyjątkową niechęcią odnoszą się oni do wszelkich podwyżek podatków, nawet jeśli nie dotyczą one ich bezpośrednio. W tym kontekście tym bardziej zadziwia fakt, że do Białego Domu może wprowadzić się właśnie Hillary Clinton, która, by zasilić budżet państwowy, przewiduje podwyżkę podatków dla najlepiej zarabiających Amerykanów. A także ograniczenie ulg podatkowych oraz zaostrzenie działań zapobiegających unikaniu opodatkowania.

Program gospodarczy Clinton nie służy redukcji długu długu publicznego. Ma raczej pomóc w finansowaniu innych wydatków. 

Zamożni do kasy

Hillary Clinton stale powtarzała: „Potrzebujemy gospodarki, która wyżywi wszystkich, a nie tylko tych u góry”. Dla osób, których roczny dochód przekracza milion dolarów, Clinton w razie wygranej w wyborach przewiduje minimalną stawkę podatkową rzędu 30 procent. Natomiast tych, którzy zarabiają ponad 5 mln dolarów rocznie chce obciążyć także 4-procentowym podatkiem dodatkowym (surtax).

Nazwa tego modelu, zwanego potocznie „Buffet Rule”, pochodzi od nazwiska miliardera Warrena Buffetta, który w 2011 r. dopatrzył się nieprawidłowości w tym, że ludzie zamożni, tacy jak on, płacą mniej podatków, niż rodziny zaliczane do klasy średniej. Hillary Clinton nie planuje jednak obniżki stawki podatkowej dla klasy średniej, tylko chce podwoić kwotę wolną od podatku na każde dziecko w rodzinie.

Nowe miejsca pracy

W USA rośnie ilość miejsc pracy, a jednocześnie coraz więcej osób w wieku produkcyjnym traci dotychczasowe zatrudnienie. Najwięcej miejsc pracy ubywa w przemyśle, za to wzrasta zatrudnienie w sektorze usług. Dlatego podczas 100 pierwszych dni swej ewentualnej prezydentury Hillary Clinton zamierza uruchomić nowy program ożywienia koniunktury. Pozwoliłby on zmodernizować przestarzałą i będącą często w żałosnym stanie infrastrukturę, m.in. drogi, mosty i lotniska.

Ambitna jak zawsze Clinton obiecuje utworzenie 10 mln nowych miejsc pracy. Gdyby to od niej zależało, USA powinny zainwestować 10 mld dolarów, by wspólnie ze związkami zawodowymi oraz pracodawcami przywrócić utracone miejsca pracy w sektorze produkcyjnym. Kolejne miliardy wpompowanoby w programy zatrudnienia dla młodych ludzi, na wzór niemieckiego dualnego systemu kształcenia. Jego amerykańska wersja brzmi „earn while you learn”. Przewidziane są też środki finansowe na otwieranie firm w regionach słabszych gospodarczo.

Środki na te cele mają pochodzić z likwidacji ulg podatkowych w przedsiębiorstwach, które przenoszą miejsca pracy ze Stanów Zjednoczonych poza granice kraju. W mniejszych firmach mają obowiązywać uproszczone zasady rozliczeń podatkowych. Clinton chce, żeby banki w razie wysokiego zadłużenia uiszczały opłatę ostrożnościową.

Handel wolnocłowy

Myli się ten, kto jest przekonany, że za kadencji Hillary Clinton doszłoby do rozkwitu handlu wolnocłowego. Nie odpowiada jej już umowa NAFTA między Kanadą, Meksykiem i USA, którą podpisał w latach 90-tych ubiegłego wieku jej mąż, prezydent Bill Clinton. Jest też wyraźnie na „nie” wobec umowy handlowej TPP. Niejasne jest jej stanowisko wobec TTIP - partnerstwa handlowo-inwestycyjnego UE i USA.

W polityce klimatycznej Hillary Clinton zamierza zachować kierunek działania Baraka Obamy i chce zainwestować 60 mld dolarów w energie odnawialne. W najbliższych 10 latach powinny one dać pod dostatkiem energii, co pozwoliłoby na zaopatrzenie w nią wszystkich gospodarstw domowych. Clinton jako ewentualna pani prezydent dostrzega w zielonej energii także znaczący potencjał wzrostu dla amerykańskiej gospodarki.

Również w przypadku polityki zdrowotnej Hillary Clinton zamierza pójść w ślady swego poprzednika i planuje udoskonalenia, które pozwoliłyby utrzymać pod kontrolą wzrost składek ubezpieczeniowych. Jednocześnie nie wyklucza ona przestawienia się na system powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego w oparciu o składki. 

Trudne czasy nadeszłyby za jej rządów dla branży farmaceutycznej. Clinton jako pani prezydent opowiada się za obniżką cen lekarstw. Jej ostra krytyka polityki cenowej koncernu farmaceutycznego „Mylan” spowodowała, że poleciały na łeb na szyję na świecie jego notowania.

Rolf Wenkel / tłum. Alexandra Jarecka