1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

„Dedecius przekładał ducha polskości na język niemiecki”

Opr. Alexandra Jarecka 3 marca 2016

Publicysta Adam Krzemiński wspomina w „Die Zeit” w artykule pt. „Przewoźnik z Łodzi nie żyje” zmarłego Karla Dedeciusa, tłumacza polskiej literatury i założyciela Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadzie.

https://p.dw.com/p/1I5sd
Robert-Bosch-Stiftung, Polen, deutsch-polnische Beziehungen Karl-Dedecius-Preis 2005
Zdjęcie: Pawel Mazur

„Były w Europie takie czasy, kiedy poetów postrzegano jako nieoficjalnych ambasadorów nie z tej planety, a tłumacze liryki uważali się za przewoźników myśli i uczuć miedzy brzegami dzielącej je rzeki” – konstatuje na samym wstępie artykułu Adam Krzemiński. Tak pojmował swoją rolę Karl Dedecius „polski Niemiec” oraz „niemiecki Polak” urodzony w 1921 r. w w niemieckiej rodzinie, w wielokulturowej Łodzi. Autor wspomina, że Karl Dedecius walczył pod Stalingradem, trafił do rosyjskiej niewoli, gdzie nauczył się rosyjskiego, skąd wypuszczono do w 1950 r. Z NRD emigrował do Niemiec Zachodnich. Pracując w towarzystwie ubezpieczeniowym Alianz zajmował się w wolnych chwilach tłumaczeniem na niemiecki polskiej liryki „z tego języka, który w latach 50tych kojarzył się w Niemczech ze wszystkim innym, ale nie z poetami i myślicielami”- konstatuje Adam Krzemiński. A jednak pierwszy tomik polskiej poezji pt.. „Lekcja ciszy”, który ukazał się w 1959 r., okazał czymś niezwykłym, a już kolejny z aforyzmami Stanisława Jerzego Leca pt. „Myśli nieuczesane” „zadziałał jak bomba” i sprzedał się w liczbie ponad 300 tys. egzemplarzy.

Karl Dedecius tłumacząc potem liryki Różewicza, Herberta, Miłosza, Szymborskiej stał się na początku lat 60t-ych człowiekiem-instytucją. „My polscy germaniści kopiowaliśmy w ponurym Lipsku w niemieckich księgarniach jego tłumaczenia, by pokazać je potem kolegom w katolickich gminach studenckich jako polski sposób myślenia”- wspomina warszawski publicysta. Jak podkreśla dalej, to przecież dzięki Dedeciusowi Szwedzka Akademia poznała wiersze Czesława Miłosza, Josifa Brodzkiego i Wisławy Szymborskiej. „Dla nas młodych Polaków Dedecius był panem Karolem”- pisze autor. Tłumacz posługiwał się wspaniałą polszczyzną, „oddychał polską literaturą i mentalnością”. A jednak jego przekłady utworów poetyckich zaliczano do niemieckiej liryki, jak wskazał w laudacji do Nagrody Pokojowej Księgarzy Niemieckich Heinrich Olschowsky profesor polonistyki w NRD urodzony na Śląsku i wychowany w Polsce. W opinii profesora, wyczucie językowe oraz zawikłana biografia Karla Dedeciusa działały w latach 60-tych w „nowej niemieckiej polityce wschodnioeuropejskiej” jak "płyta rezonansowa, biorąc pod uwagę, że należy się porozumieć z lekceważonym w głębi duszy sąsiadem ze Wschodu, który, na Boga, jest czymś więcej niż tylko niemą historyczną masą”.

Poezja, którą Dedecius "zniemczył", filmy, które nakręcił Andrzej Wajda, muzyka, którą skomponował Krzysztof Penderecki zaskakiwały doświadczeniem historycznym, które "nie było nie z tej planety” – konstatuje Adam Krzemiński, dodając, że były one „częścią niemieckiego doświadczenia”. Na zakończenie artykułu cytuje on jeszcze utwór Tadeusza Różewicza „List do Karla Dedeciusa” z 1988 roku:

"Gdy zaś przy budowie wieży (Babel) obrażono Boga, wskutek czego Bóg sprawił różnorodność języków, pomieszała się mowa wszystkich narodów...

W związku z tym wydarzeniem na świat przyszło dziecię, któremu dano na imię Karol i dziecię to zostało mężem pracowitym, tłumaczem, który w pocie czoła stara się naprawić grzech naszych przodków i pomieszaną mowę różnych narodów tłumaczyć tak długo na języki dla tych narodów zrozumiałe, aż narody te pokochają wzajemnie swoje literatury i siebie."

Opr. Alexandra Jarecka