1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Donieck rok po „referendum”

Karina Oganesyan / Iwona D. Metzner12 maja 2015

Przed rokiem w Doniecku i Ługańsku odbyło się „referendum” w sprawie odłączenia się od Kijowa. Co się zmieniło od tego czasu na tych terenach i jak żyją ich mieszkańcy?.

https://p.dw.com/p/1FOcZ
ukraine referendum soldat abstimmung donezk
„Referendum” w Doniecku 11.05.2014Zdjęcie: reuters

W poniedziałek (11.05.2015) odbyły się w Doniecku i Ługańsku uroczyste obchody „Dnia Republiki” z muzyką i manifestacjami. Nauczycielka Olha też tam była. – Powiedziano nam, że to obowiązek. Ale w zasadzie nikt się temu nie sprzeciwia. - Nowa władza wypłaciła zaległe wynagrodzenia. Wszyscy nauczyciele są zadowoleni – dodała.

Rosja nie wyklucza uznania Republik Ludowych

Przed rokiem mieszkańcy graniczących z Rosją obwodów Doniecka i Ługańska zadecydowali w "referendum" o odłączeniu tych terenów od Kijowa.

Kundgebung der Befürworter der Donezker Volksrepublik
Dziś 42 procent mieszkańców "Donieckiej Republiki Ludowej" opowiada się za odłączeniem od UkrainyZdjęcie: DW/I. Kuprianova

Tak zwane „plebiscyty ludowe” zostały zorganizowane przez uzbrojonych prorosyjskich separatystów, którzy parę miesięcy wcześniej przejęli tam władzę. Według nich prawie 90 procent opowiedziało się za „suwerennością państwową”. Głosowanie było nielegalne, ponieważ ukraińskie prawo nie przewiduje organizowania lokalnych plebiscytów. Wątpliwe są również wyniki referendów, do których nie dopuszczono żadnych obserwatorów. Dzień po głosowaniu oba obszary ogłosiły niezależność i założyły „Republiki Ludowe”. Na ich czele stanęli aktywiści z Moskwy jak na przykład „premier” Aleksandr Borodaj. Ani rząd w Kijowie, ani też zagranica nie uznały tych republik. Tymczasem Rosja nie wyklucza podjęcia takiej decyzji. Parę tygodni temu prezydent Rosji Władmir Putin oświadczył w wywiadzie, że „nie będzie odwracać oczu od rzeczywistości”.

Zarzut pod adresem Kijowa

Ukraine Svetlana Zakrevskaya
Swietłana Zakrewska: "Chcemy wracać do domu"Zdjęcie: DW/I. Kuprianova

Przed kryzysem tereny Doniecka i Ługańska liczyły około 7 mln mieszkańców. Dziś ocenia się liczbę ich ludności na mniej niż połowę. Miliony albo wywędrowały do Rosji, albo w inne strony Ukrainy. Na miejscu pozostali przeważnie ludzie, którzy od początku sympatyzowali z prorosyjskimi separatystami albo nie stać ich było na osiedlenie się gdzie indziej.

Dokładna ocena nastrojów panujących na tych terenach nie jest możliwa. Wielu ludzi boi się podać swoje nazwisko, nie mówiąc już o krytykowaniu obecnej władzy. Tatjana z Doniecka przyznaje, że w referendum głosowała za suwerenną republiką. Dziś zapewnia, że chciała więcej autonomii, a nie odłączenia się od Ukrainy. Za trwającą od roku wojnę i wielu zabitych Tatjana obciąża odpowiedzialnością rząd Ukrainy. Choć z obecnej sytuacji jest, jak twierdzi, zadowolona.

Przedsiębiorca, który nie chciał podać imienia i nazwiska, powiedział, że jest raczej rozczarowany. – Wziąłem udział w referendum, bo spodziewałem się poprawy warunków życia – mówi. - Ale stało się inaczej. Wybuchła wojna a nowa władza biega z bronią w ręku. Wszędzie panuje bieda i bezrobocie - dodaje.

Rośnie poparcie dla separatyzmu

- Rząd Ukrainy nie ma pojęcia, jakie nastroje panują na terenach kontrolowanych przez separatystów - twierdzi Wołodymir Paniotto, dyrektor kijowskiego Instytutu Socjologii (KMIS). Jego pracownicy przepytali w marcu 2015 roku „ludzi żyjących po obu stronach tego konfliktu”. W kontrolowanej przez Kijów części wschodniej Ukrainy tylko 8 procent badanych chciało odłączenia wschodu Ukrainy od Kijowa. W pozostałych regionach wschodniej Ukrainy było to 42 procent ankietowanych. To dwa razy więcej niż jeszcze przed rokiem. Jednakże większość ankietowanych, żyjąca w obu „Republikach Ludowych”, czyli prawie 50 procent opowiedziała się za pozostaniem w granicach Ukrainy. Pozwala to według socjologów z KMIS na stwierdzenie, że również wielu spośród ponad miliona uchodźców we własnym kraju jest przeciwna odłączeniu się wschodniej Ukrainy od Kijowa. Są to ludzie, jak Switłana Zakrewska z organizacji pozarządowej „Sojusz”, która troszczy się o tych uchodźców. Zakrewska pochodzi z Doniecka. Teraz mieszka w Kijowie.

Byli zajęci podziałem władzy

- Ci, którzy musieli opuścić Donieck i którzy w głębi duszy opowiadają się za Ukrainą, życzyliby sobie, żeby nielegalne, uzbrojone jednostki, opuściły Donieck i żeby można było wreszcie wrócić do domu – powiedziała Zakrewska. W jej przekonaniu ukraińscy politycy mogli rok temu powstrzymać prorosyjskich separatystów. – Powinni byli odwiedzić w domu każdego mieszkańca i podać mu rękę. Ale oni byli zajęci rozdzielaniem władzy.

Karina Oganesyan / Iwona D. Metzner