1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Druga fala: Słowacja zaciąga hamulec

12 października 2020

Zdaniem szefa słowackiego resortu zdrowia jego kraj podąża tą samą drogą, co Czechy. Dlatego będą wprowadzone nowe, drakońskie obostrzenia. Ale granice pozostaną otwarte, zapewnił minister spraw wewnętrznych.

https://p.dw.com/p/3jmAU
Dezynfekcja autobusu w Bratysławie, marzec 2020
Dezynfekcja autobusu w Bratysławie, marzec 2020Zdjęcie: Getty Images/AFPV. Simicek

„Nasza krzywa [przyrostu zakażeń] ma bardzo podobny przebieg do czeskiej, tylko jest trochę bardziej stroma”, mówił minister zdrowia Marek Krajczí w niedzielne popołudnie, zaraz po zakończeniu posiedzenia Centralnego Sztabu Kryzysowego, który przyjął szereg posunięć mających wyhamować szerzenie się koronowirusa.

Większość z nich ma zacząć obowiązywać w najbliższy czwartek, 15 października, czyli w dzień po wejściu w życie bardzo podobnych kroków przyjętych przez rząd Andreja Babisza w Czechach. Jedyny wyjątek dotyczy szkół średnich, których uczniowie zostaną w domu i przejdą na naukę zdalną już dziś, w poniedziałek 12 października. To była pierwsza decyzja wczorajszego posiedzenia Centralnego Sztabu Kryzysowego.

Maseczki, dystans i zakaz zgromadzeń

Na pierwszym miejscu listy słowackich obostrzeń znalazł się nakaz noszenia maseczek na zewnątrz, który ma rygorystycznie obowiązywać na terenie miast i gmin. Poza nimi będzie można je zdjąć, jeśli zachowany zostanie pięciometrowy dystans. Ten warunek nie będzie dotyczył jedynie członków rodziny.

Podobnie jak na wiosnę i już od piątku w Czechach, także na Słowacji zamknięte zostaną salony fitness i wellness, kąpieliska, aquaparki i sauny. Powróci też znane z czasu pierwszej fali ograniczenie w handlu mówiące, że na jedną osobę musi przypadać co najmniej 15 metrów kwadratowych sklepowej powierzchni. Wrócą też godziny handlowe wyłącznie dla ludzi starszych, od 9 do 11 przed południem.

W niektórych aspektach słowackie działania zdają się być bardziej zdecydowane i dalej idące niż czeskie. I tak na Słowacji zakazane będą wszelkie zorganizowane imprezy oraz nabożeństwa. W Czechach zaś będą mogły się odbywać, jeśli liczba ich uczestników nie przekroczy dziesięciu wewnątrz, lub dwudziestu osób na zewnątrz.

Choć i na Słowacji przewidziano pewne wyjątki. Jeden dotyczy pięciu najwyższych profesjonalnych lig: piłki nożnej, ręcznej, siatkowej, koszykowej i hokeja na lodzie. Drugi – chrztów, ślubów i pogrzebów. O ile będą się odbywać we wnętrzach, ma obowiązywać takie samo obostrzenie jak w sklepach, czyli 15 metrów kwadratowych na osobę. Na zewnątrz żadnych ograniczeń liczby uczestników nie będzie, a jedynie obowiązek zachowania dystansu dwóch metrów. Należy jednak podkreślić, że ten wyjątek dotyczy jedynie obrzędów, a nie przyjęć z okazji chrztu, wesel i styp, których po prostu nie będzie można organizować.

Premier Słowacji Igor Matovicz
Premier Słowacji Igor Matovicz

Liczba uczestników wszelkich innych zgromadzeń zostanie ograniczona prawdopodobnie do maksimum sześciu osób. Ostateczną decyzję w tej kwestii podejmie rząd dzisiaj, w poniedziałek 12 października.

Gastronomia czasu zarazy

Restauracje, gospody i bary będą mogły serwować jedzenie i napoje, ale jedynie zapakowane lub do konsumpcji na zewnątrz, jeśli dany lokal będzie mieć taką możliwość, na przykład taras. Wewnątrz zarówno jedzenie jak i picie będzie zakazane.

Na tarasie jednak – jak informowała w niedzielę wieczorem na swym portalu gazeta „Denník N” – nie będzie można ani usiąść, ani nawet… zdjąć maseczki. Naruszenie tego zakazu może zaś mieć nieprzyjemne konsekwencje, bo – jak poinformował minister spraw wewnętrznych Roman Mikulec – już od niedzieli wzmocnione zostały policyjne kontrole, a funkcjonariusze mają nakaz nie tylko pouczać, ale i karać za nieprzestrzeganie obostrzeń.

Trudno sobie wyobrazić, jak w takich warunkach ma wyglądać konsumpcja. Być może pojawią się wynalezione w Czechach w czasie pierwszej fali pandemii maseczki z rurką, ale one rozwiążą jedynie problem picia i raczej tylko zimnych napojów. Może w poniedziałek rząd wytłumaczy, jak będzie można konsumować posiłki na zewnątrz bez narażania się na mandat?

Lockdown jak w Madrycie

„Zaciągamy ostatni hamulec bezpieczeństwa”, mówił w niedzielę wieczorem słowacki premier Igor Matovicz. „Jeśli [podjęte] kroki nie przyniosą efektów, czeka nas podobny lockdown, jak w Izraelu, Bergamo, czy Madrycie”, twierdził. Ludziom, którzy zostaną nimi dotknięci, obiecał rekompensaty, ale bez wdawania się w szczegóły.

Słowackie obostrzenia nie zostały ograniczone żadnym konkretnym terminem. Mają zostać zniesione, kiedy pełzająca mediana dziennej liczby zakażeń z siedmiu dni spadnie poniżej 500, czyli kiedy przez cztery z siedmiu poprzednich dni odnotowane zostaną niższe liczby zakażeń od tej wartości granicznej.

Jeszcze przed posiedzeniem Centralnego Sztabu Kryzysowego minister spraw wewnętrznych Roman Mikulec sugerował możliwość wprowadzenia zaostrzonego reżimu na granicach kraju. „Granice na razie zostawiamy otwarte”, oznajmił wieczorem. A to dlatego, że w większości krajów otaczających Słowację sytuacja jest lepsza niż na Słowacji.

„Wyjątkiem jest tylko Republika Czeska, do której się jednak zbliżamy”, napisał „Denník N”.