1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

EU chce odczekać z sankcjami wobec Rosji

Bernd Riegert / Elżbieta Stasik9 lutego 2015

Dla dobra planowanego na środę (11.02.15) szczytu w Mińsku ws. Ukrainy, Unia Europejska wstrzymała podjęcie decyzji o dalszych sankcjach wobec Rosji.

https://p.dw.com/p/1EYct
EU Außenminister Treffen Brüssel Belgien
Szefowie MSZ (od lewej) Finlandii, Niemiec i BelgiiZdjęcie: picture-alliance/dpa/Olivier Hoslet

W napięciu czekają szefowie dyplomacji UE na środę, 11 lutego. Tego dnia kanclerz Niemiec i prezydent Francji mają rozmawiać w Mińsku z prezydentami Rosji i Ukrainy na temat rozwiązania konfliktu ukraińskiego. Ministrowie spraw zagranicznych krajów UE chcą odczekać, by nie zagrozić ewentualnemu sukcesowi tego szczytu. Lista możliwych kolejnych sankcji wobec Rosji jest już wprawdzie przygotowana, decyzje mają zostać podjęte jednak najwcześniej w czwartek, kiedy w Brukseli spotkają się unijni szefowie państw i rządów. Ministrowie spraw zagranicznych UE powzięli też, zgodnie z planem, postanowienie o wpisaniu na listę kolejnych osób objętych sankcjami. Chwilowo postanowienie to nie zostanie wcielone w życie, poinformował szef MSZ Francji Laurent Fabius.

Unia Europejska zarzuca Moskwie, że wspiera prorosyjskich separatystów na wschodniej Ukrainie dostarczając im personel i broń. W ubiegłym roku UE obłożyła Rosję sankcjami gospodarczymi, licznym osobom zablokowała dostęp do rynków kapitałowych UE. Efekt tych kroków podsumował krótko hiszpański minister spraw zagranicznych Jose Manuel Garcia-Margallo: UE straciła w ubiegłym roku w interesach z Rosją 21 miliardów euro.

Hiszpania szczególnie dotkliwie odczuwa skutki wprowadzonego przez Rosję zakazu importu produktów rolnych i raptowny spadek liczby rosyjskich turystów. Dlatego jej apetyt na dalsze zaostrzenie sankcji wobec Rosji jest umiarkowany. Sceptycznie odnoszą się do nich także inne państwa unijne, wśród nich Włochy oraz Austria.

Zdaniem szefa brytyjskiej dyplomacji Philipa Hammonda, nie można zmniejszać presji wywieranej na Rosję. Wielka Brytania razem z USA zawsze opowiadała się na ostrymi sankcjami. Do obozu tego należą też kraje bałtyckie. Szef MSZ Litwy Linas Linkevičius powiedział w Brukseli, iż sankcje nadal muszą być przygotowywane i w możliwie krótkim czasie wprowadzone w życie. – Prace muszą się toczyć dalej. KE przygotowuje odpowiednie kroki i kiedy czas dojrzeje, sankcje zostaną poszerzone. Decyzje powinny zapaść we właściwym czasie, nie za późno. Czasami były podejmowane za późno – zauważył Linkevičius.

Podzielone zdania na temat dostaw broni

Nie tylko sankcje, ale także kwestia możliwych dostaw broni na Ukrainę ujawnia coraz większą różnicę zdań w UE. Większość szefów MSZ wyklucza dostarczanie broni przez ich kraje, jeżeli decyzję taką podejmą jednak Stany Zjednoczone, spotkają się z ich poparciem. – Z naszym poparciem czy bez, decyzję podejmie USA. Powiedziałbym, że to logiczny krok – podsumował Linas Linkevičius. Tak jak Litwa myśli też Polska i Łotwa oraz Estonia, które nie miałyby nic przeciwko dostarczeniu Ukrainie broni. Każde z państw unijnych musi jednak samodzielnie podjąć decyzję, uważają dyplomaci UE w Brukseli. Jako organizacja Unia Europejska, podobnie jak NATO, nie dysponuje ani środkami, ani możliwościami, by dostarczać broń. Linkevičius wskazuje wprawdzie, że Rosja nieustannie zaopatruje w broń separatystów we wschodniej Ukrainie, co potwierdziło ostatnio OBWE. – Druga strona już się nie zastanawia, tylko podjęła decyzję. Dostarcza ciężką i wysokiej jakości broń. Choć to cyniczne, dzieje się to, podczas gdy trwają jeszcze rokowania. Naprawdę powinniśmy pomóc Ukrainie, nie tylko finansowo, gospodarczo i politycznie, ale też wojskowo. Nie wysyłamy żołnierzy. Ale powinniśmy wysłać przynajmniej broń do obrony – podsumował litewski szef MSZ.

Linas Linkevicius Außenminister Litauen
Linas Linkevičius: „Słowom Rosjan nie można ufać”Zdjęcie: DW/M. Griebeler

Stanowisku temu sprzeciwia się rząd RFN. Podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium w miniony weekend kanclerz Angela Merkel, szef dyplomacji Frank-Walter Steinmeier i minister obrony Ursula von der Leyen wykluczyli dostawy broni do regionu objętego konfliktem. Reprezentowaną przez większość szefów dyplomacji UE opinię podsumował minister spraw zagranicznych Austrii Sebastian Kurz: „Z mojego punktu widzenia musi być jasne, że dostawy broni nie są odpowiedzią, bez względu na to, jak skończą się rozmowy w środę. Więcej broni w regionie oznacza dolewanie oliwy do ognia i doprowadziłoby tylko do dalszej eskalacji, a na pewno nie do osłabienia napięcia.

Österreichischer Außenminister Sebastian Kurz
Sebastian Kurz: „Broń dolałaby tylko oliwy do ognia”Zdjęcie: AFP/Getty Images/S. Kubani

Prezydent USA Barack Obama chce podjąć niebawem decyzję w sprawie ewentualnych dostaw broni na Ukrainę. Konserwatywni Republikanie w Waszyngtonie opowiadają się za wyposażeniem ukraińskiego wojska w broń defensywną, taką jak rakiety przeciwpancerne czy drony zwiadowcze.

Słowom Rosji nie można ufać

Większość ministrów spraw zagranicznych UE ma nadzieję, że w Mińsku będzie mogło być wynegocjonowane przynajmniej zawieszenie broni dla wschodniej Ukrainy. Chwilowo nie ma jednak żadnej pewności co do tego, uważa szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier. On sam nie jest nawet pewien, czy w ogóle dojdzie do spotkania w Mińsku. By inicjatywa ta nie spełzła na niczym „ciężko się nad tym pracuje”, przyznał Steinmeier.

Nawet jednak, jeżeli dojdzie do nowych uzgodnień, Linas Linkevičius jest sceptyczny. – Oczekujemy dyplomatycznego rozwiązania. Nikt nie chce wojny. Ale możemy tylko oceniać na podstawie tego, co się dzieje na miejscu. Chwilowo słowom przywództwa Rosji nie można ufać. Dopóki nie ma dowodów na miejscu, są one bezwartościowe – ocenia szef litewskiego MSZ.

Bernd Riegert / Elżbieta Stasik