1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Francja wybiera

Marek Brzeziński
9 kwietnia 2022

W niedzielę (10.04.2022) – pierwsza tura, a 24 kwietnia – druga. Jej wynik, zdaniem politologów, ma mieć wielki wpływ na przyszłość nie tylko Francji, ale i całej Europy.

https://p.dw.com/p/49iKb
Frankreich | Präsidentschaftswahlen | Wahllokal in Le Touquet
Zdjęcie: AFP via Getty Images

Zdecydowana przewaga, jaką miał Emmanuel Macron nad goniącą go w sondażach liderką nacjonalistycznej, skrajnej prawicy Marine Le Pen, zaczęła gwałtownie topnieć krótko przed wyborami prezydenckimi. W sobotę, ostatnim dniu kampanii, według Francuskiego Instytutu Opinii Publicznej (Ifop) ta przewaga zmalała do 2 %.

Frekwencja języczkiem u wagi

Politolodzy we Francji niepokoili się, aby nie powtórzyła się sytuacja z kwietnia 2002 roku. Wtedy notowano rekordowo niską frekwencję. Do urn poszło nieco ponad 28 % uprawnionych. Przyczyną tego było powszechne przekonanie, iż w drugiej turze staną naprzeciwko siebie gaullista Jacques Chirac i socjalista Lionel Jospin. Gdy okazało się, że do drugiej tury przeszedł przywódca skrajnej prawicy Jean-Marie Le Pen, udział w wyborach był masowy. Na Jacquesa Chiraca głosowało ponad 82 % uprawnionych.

Według instytutu Odoxa teraz do urn może nie pójść jedna trzecia uprawnionych. Więcej niepewności co do frekwencji związanych jest z postawą elektoratu lewicy – partii Jean-Luc Melenchona i Ekologów Yannicka Jadot. Większej absencji można się spodziewać według Odoxa w przedziale wieku 25 - 34 lata oraz wśród gorzej sytuowanych rodzin, mniejszej – w elektoracie powyżej 65 roku życia. Według sondażu 39 % ankietowanych zwolenników Emmanuela Macrona zapewnia, że weźmie udział w głosowaniu, w przypadku Marine Le Pen jest to 38%.

Wyborcza chemia

– Gdy byłem młodym człowiekiem, przekonałem się, że decyzje, na kogo głosować, były wykrystalizowane już w styczniu, lutym. Teraz dzieje się to w ostatniej chwili, często w dniu wyborów, już w drodze do urn – mówi w rozmowie z Deutsche Welle Gilles Finchelstein, polityk, intelektualista, a od 2000 roku dyrektor generalny Fundacji Jean-Jures. To instytucja polityczna, pierwsza tego rodzaju założona we Francji, niezależna, proeuropejska, o orientacji socjaldemokratycznej. Jest zadaniem jest analiza polityczna oraz stawianie prognoz krótko i długoterminowych.

Wybory prezydenckie we Francji
Przewaga Emmanuela Macrona nad Marie Le Pen gwałtownie topniejeZdjęcie: Julien Mattia/Le Pictorium/IMAGO

Gilles Finchelstein od 2002 roku jest dyrektorem studiów w działającej na całym świecie grupie Euro RSCG Havas, z siedzibą w Nowym Jorku. Zajmuje się ona sprawami związanymi z reklamą, marketingiem, komunikacją w biznesie oraz rozwiązaniami interaktywnymi. Rozmówca DW jest zdania, że „istnieje ryzyko” wysokiej absencji w pierwszej turze i że jest to „zupełnie realne”.

Według niego wpływ na to ma fakt, że aż 62 % ankietowanych deklarowała, iż jeszcze nie wie, na kogo zagłosuje. – Jest to znak nowego etapu, na jakim znalazła się demokracja.

Gilles Finchelstein przyznał, że wybory mają dla niego „coś z chemii”. – W latach osiemdziesiątych była to demokracja przeze mnie nazywana solidną, tak jak ciała stałe. Dlatego tak wcześnie było wiadomo, kto będzie na kogo głosował. Ludzie już na początku roku podejmowali decyzje. W latach dziewięćdziesiątych demokracja przybrała formę stanu płynnego. Pojawiły się kontestacje istniejącego porządku i układu sił politycznych. Teraz, od wyborów 2017, można mówić o stanie gazowym. To beczka prochu grożąca eksplozją i dlatego decyzje zapadają w ostatniej chwili.

Dyrektorka do spraw badań w prestiżowej wyższej szkole nauk politycznych Sciences Po, Anne Muxel, stwierdza, że w tej chwili Francuzi zajmują pozycje „tymczasowe, niezdecydowane” wobec wyborów. – Czasami głosują, czasami nie. Mobilizacja elektoratu zależy od stawki, jaka jest w grze – wyjaśnia.

W przypadku wyborów 2022 wydaje się, że wynik rozgrywki w pierwszej turze jest tak oczywisty, że wiele osób to zniechęca do wzięcia udziału w wyborach, w drugiej może być gorąco i tłumy runą do urn wyborczych, jak prorokują komentatorzy we francuskich mediach.

Wyniki trudne do przewidzenia

Za pewnik przyjęto, że w drugiej, decydującej turze, przewidzianej na 24 kwietnia, spotkają się Emmanuel Macron i Marine Le Pen. Natomiast wszyscy się głowią nad tym, kogo poprą elektoraty przegranych w pierwszej odsłonie.

Kandydatka tradycyjnej prawicy neogaullistowskiej, Valerie Pecrese, której notowania spadły poniżej dziesięciu procent deklaruje, iż odda swój głos na przedstawiciela obozu demokratycznego, na Macrona. Tylko czy za nią pójdzie jej elektorat? Oto jest pytanie.

Nie wiadomo, czy skrajna prawica Erica Zemoura poprze Marine Le Pen. Podobnie trudna do odgadnięcia jest postawa elektoratu lidera ekstremalnej lewicy Jean-Luca Melenchona. Część z jego zwolenników opowiada się za skrajnie prawicową nacjonalistką Marine Le Pen.

– Wydaje mi się, że pozycja Macrona nie jest zagrożona. W 2017 byłem zdania, że zwycięstwo Le Pen jest nieprawdopodobne, teraz myślę, że jest ono praktycznie niemożliwe – mówi Gilles Finchelstein w rozmowie z DW.

Wybory prezydenckie we Francji
Ostatnie sondaże przed pierwszą turą są przychylniejsze dla Marie Le PenZdjęcie: Ludovic Marin/REUTERS

Jego zdaniem pozycja Macrona jest mocna i stabilna. Na skrajną prawicę chce głosować mniejszość. Niemniej ostatnie sondaże przed pierwszą turą wskazywały na możliwość innego rozdania kart. Są one przychylniejsze dla Le Pen kosztem obecnego prezydenta. Zwycięstwo Emmanuela Macrona oznacza stabilizację w realizowaniu dotychczasowej polityki zarówno w kontekście francuskim, jak i europejskim. Sukces Marine Le Pen to wielka niewiadoma na obydwu tych płaszczyznach, chociaż pojawienie się skrajnie prawicowego konkurenta Erica Zemoura pozwala nacjonalistycznej liderce na zajęcie bardziej umiarkowanych pozycji na przykład wobec wyjścia ze strefy euro.

Jej sukces na pewno ożywi ruchy nacjonalistyczne, antyeuropejskie, mogące liczyć poparcie Putina – twierdzą komentatorzy w mediach francuskich, według których, Macron prowadził bardzo skromną kampanię przedwyborczą, ze względu na jego zaangażowanie się w sprawy międzynarodowe związane z agresją Rosji na Ukrainę. Początkowo „element ukraiński” sprzyjał Macronowi, jego popularność wzrosła do 30%, jednak w miarę przybliżania się terminu wyborów ten zagraniczny czynnik przestawał mieć znaczenie. Wykorzystała to Le Pen, rozgrywająca kartę spraw wewnętrznych zgodnie z zasadą, że „koszula bliższa ciału”.

Polski wątek

Stało się tak za sprawą krytyki Emmanuela Macrona przez premiera Morawieckiego, który zarzucił prezydentowi V Republiki, że ten często rozmawia z Putinem, ale że „nic konkretnego to nie daje”.

Emmanuel Macron odparował, że argumenty szefa polskiego rządu są „bezpodstawne i skandaliczne” oraz oskarżył Morawieckiego o „mieszanie się w wewnętrzne sprawy Francji poprzez zabierania głosu w trakcie kampanii przedwyborczej”. Dodał, że rząd w Warszawie otwarcie popiera Le Pen, a Morawiecki chce, aby to ona wygrała w drugiej turze.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>