1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Freya von Moltke – przeciw bezprawiu

29 marca 2011

Freya von Moltke (1911-2010) należała do pionierek polsko-niemieckiego pojednania. W setną rocznicę jej urodzin Deutsche Welle rozmawia z jej synem, Helmuthem Casparem von Moltke.

https://p.dw.com/p/10jcT
Helmuth James i Freya von Moltke, listy z więzienia

Deutsche Welle: od września 1944 roku, do egzekucji w dniu 23 stycznia 1945 roku, Pański ojciec przebywał w więzieniu Tegel. W tamtych dniach Pańscy rodzice prowadzili ożywioną korespondencję. Oboje byli wówczas młodzi, mieli 33 i 38 lat. Skąd Pańscy rodzice czerpali siłę w tak ekstremalnej sytuacji?

Helmuth Caspar von Moltke: Kierowali się imperatywem opozycji wobec III Rzeszy. W roku 1940 Adolf Hitler przeżywał wielki triumf i moi rodzice byli bardzo zdeprymowani tym faktem. Dla nich był to reżim bezprawia. Dlatego też stawiali opór, wiedząc od samego początku, że może to doprowadzić do aresztowania i egzekucji. Dla mych rodziców coraz ważniejsza okazywała się wiara chrześcijańska. Listy wykazują, że właśnie wiara stanowiła dla mego ojca w ostatnich miesiącach myśl przewodnią. W więzieniu Tegel codziennie czytał trzy rozdziały Pisma Świętego; moja matka czytała te same pasaże w domu. Oboje wzmacniała świadomość tego, że pozostają pod Boską opieką, wspólnie przeżywając ostatnie miesiące w myśl prośby „bądź wola Twoja”.

Dialog ponad więziennym murem

Helmuth James von Moltke mit Helmuth Caspar
Helmuth James von Moltke i Helmuth Caspar, Boże Narodzenie 1938Zdjęcie: Nachlass Joachim Wolfgang von Moltke

DW: Te listy wydał Pan wraz ze swą szwagierką, Ulrike von Moltke, w formie książkowej, a zatem musiał Pan zająć się profesjonalnie tym materiałem. Jak Pan odbiera je dzisiaj? Jako wydawca, czy też nadal stanowią one dla Pana wzruszający, prywatny dokument?

HCvM: Nadal stanowią one dla mnie wzruszający, wstrząsający dokument. Znałem wprawdzie listy mego ojca z tamtych dni, ale nigdy nie czytałem listów mej matki. Ona nie podsuwała nam ich raczej do czytania. Dopiero po jej śmierci przepisaliśmy je, dołączając do listów mego ojca, tak, że powstał dialog między moimi rodzicami. Bardzo mnie to raz jeszcze wzruszyło. Udało im się ponad murami więzienia Tegel przeprowadzić niesłychanie bliski, intymny, uczuciowy i jednak radosny dialog.

DW: Pańskim rodzicom pomógł wówczas kapelan więzienny Harald Poelchau, który przemycił liczne listy w obie strony, ryzykując życie. Czy poznał Pan jeszcze księdza Poelchau?

HCvM: Nawet blisko! Harald Poelchau po tym, co dla nas zrobił, jest świetlaną postacią, bardzo ważną osobą. Był on naszym duszpasterzem ewangelickim, on chrzcił mego młodszego syna, Jamesa, w wiejskim kościele w berlińskiej dzielnicy Dahlem i udzielił ślubu memu bratu i jego pierwszej żonie, Ulrike, w Heidelbergu.

Dzieciństwo w Krzyżowej

DW: W 1944 był Pan dzieckiem; mieszkał Pan wraz ze swym bratem, Konradem, w Krzyżowej. Pańska matka nieustannie podróżowała między Krzyżową a Berlinem, podejmując wszelkie wysiłki dla ratowania Pańskiego ojca przed egzekucją, musiała administrować majątkiem, utrzymywać rodzinę, do tego toczyła się wojna. Jakie ma Pan wspomnienia z tego okresu?

HCvM : W tym czasie byłem jeszcze dzieckiem, małym chłopcem, mieszkającym na Śląsku. Wojna sprawiła, że wielu młodych ludzi wysłano na wieś i w naszym pałacu mieszkało wiele rodzin, po części członkowie Koła z Krzyżowej. I tak u nas mieszkała rodzina pedagoga i socjaldemokratycznego uczestnika ruchu oporu Reichweina, wraz z czwórką dzieci, jeszcze przed aresztowaniem i śmiercią Adolfa Reichweina. Wokół mnie było mnóstwo dzieci i to mnie bardziej zajmowało, niż cokolwiek innego. Wiem, że miałem świadomość losów ojca, ale rano znowu byłem wśród dzieci i to mnie zajmowało.

DW: Mówił Pan o „beztroskim dzieciństwie”. Czy okrutny los Pańskiego ojca nie rzucał cienia na Pańskie życie?

HCvM: Zdecydowanie nie. Miałem beztroskie dzieciństwo podczas wojny; nas wsi byłem całkowicie bezpieczny, do tego – jako mały chłopiec – wojenne zawirowania odbierałem jako coś podniecającego. Nie była to wegetacja, a potem szybko wyjechaliśmy z Niemiec, wiele lat mieszkałem za granicą. Los mego ojca dodawał mi tam sił. Nawet jeśli ludzie byli uprzedzeni wobec Niemców, to ja zdawałem sobie sprawę z tego, że mnie to nie dotyczy. Tym samym los mego ojca był dla mnie od samego początku pomocą, a nie ciężarem.

Flash-Galerie Wochenrückblick KW1 Freya von Moltke
Prezydent Horst Koehler, Freya von Moltke i Gerhard Schroeder, 20 lipca 2004 roku, na dziedzińcu Bendlerblock w BerlinieZdjęcie: AP

Przeciw zapomnieniu

DW: Pańska matka, Freya von Moltke, dożyła sędziwego wieku i zmarła w styczniu 2010 roku, mając 98 lat. Jak zachował Pan ją w pamięci?

HCvM : Moja matka pochodziła z Nadrenii, urodziła się w Kolonii w roku 1911, i zachowała w dużym stopniu nadreńską naturę: była optymistką, otwartą na życie, o nieustannie pozytywnym podejściu wobec innych. Zawsze postrzegałem moją matkę, nawet, jeśli w pewnych fazach życia przeżywała problemy, jako osobę pozytywną, wywierającą dobry wpływ nie tylko na własne dzieci, lecz i na otoczenie, w którym żyła.

DW: Po II Wojnie Światowej opór wobec narodowego socjalizmu nie był początkowo tematem w publicznej debacie. Jak odbierała to Pańska matka?

HCvM : Moja matka zawsze pragnęła zachować dla przyszłości historię mego ojca. Chciała ocalić od zapomnienia myśl mego ojca i jego przyjaciół. Oczywiście Republika Federalna w okresie dwu pierwszych dekad po wojnie nie była na to otwarta. Ale nie uważaliśmy tego raczej za przeszkodę, lecz w istocie rzeczy wierzyliśmy w to, że do tego dojrzeje. I tak też się stało. Przez całe me życie czyniłem doświadczenie, że dzieło niemieckiego ruchu oporu, że dzieło mego ojca, zyskuje coraz bardziej uznanie niemieckiej opinii publicznej i respekt z jej strony.

Flash-Galerie Freya von Moltke mit ihren Söhnen Helmuth Caspar und Konrad
Freya z synami, Helmuthem Casparem i Konradem von MoltkeZdjęcie: Helmuth Caspar von Moltke

Pojednanie polsko-niemieckie

DW: Pojednanie z Polską stało się dla Pańskiej matki później ważną sprawą. Zadbała ona o to, by w Krzyżowej powstało miejsce spotkań. Czy to także i Pańska, życiowa pasja?

HCvM : Tak, to dla mnie niesłychanie ważna sprawa. Już w roku 1989 rozpoczęto spotkaniami i nabożeństwem w intencji pojednania. W 1998 roku ówczesny kanclerz Helmut Kohl i szef rządu polskiego Jerzy Buzek otworzyli miejsce spotkań Fundacji w Krzyżowej. Z wielkim zainteresowaniem obserwowaliśmy te działania. Postrzegaliśmy od samego początku, że pojednanie z Polską po przełomie stanowić będzie jedno z ważniejszych zadań Niemiec. Dlatego też bardzo zaangażowaliśmy się w ten proces, a zwłaszcza moja matka. Ja sam już we wczesnych latach podpisałem oświadczenie, rezygnując z jakichkolwiek roszczeń własnościowych wobec Polski. Aktywnie pracowałem na rzecz integracji Polski i Niemiec w Unii Europejskiej. Dzisiaj jestem nadal prezesem Fundacji Freyi von Moltke dla Nowej Krzyżowej. Fundację tę utworzyliśmy około sześciu lat temu; wspiera ona finansowo miejsce spotkań w Krzyżowej. Dotacjami i darami zapewniamy działalność miejsca spotkań.

Szczególne dziedzictwo

DW: Czy pójście w ślady Pańskich rodziców, przejęcie po nich historycznej schedy, było dla Pana oczywistością?

HCvM : Tak, to było jasne. W zasadzie przez całe życie odczuwałem, że scheda ta jest przywilejem. Wielu moich rówieśników straciło ojców na wojnie, nie dowiedziawszy się, co myśleli ich ojcowie. Mój przywilej polegał na tym, że ja wiedziałem, za co umarł mój ojciec. I uważam to za przywilej.

DW: 29 marca wypada setna rocznica urodzin Freyi von Moltke. W Kolonii, jej rodzinnym mieście, odbywa się z tej okazji wiele imprez. Jakie przesłanie wiąże Pan z tą datą?

HCvM : Sądzę, że moja matka zawsze miała dwa przesłania: po pierwsze, należy sprzeciwiać się systemowi bezprawia, powstać przeciwko niemu, bronić się przed nim. Ten sprzeciw jest ważny dla zachowania demokracji i praw człowieka. Po drugie - chodzi o młodsze pokolenie. Młodzi ludzie, spotykający się dziś w Krzyżowej, wchodzący w życie dorosłe, idący własną drogą, wyniosą dla siebie na przyszłość, miejmy nadzieję, coś pozytywnego z przeszłości. Moją matkę raczej mniej interesowało to, jak historycy oceniają przeszłość. Dla niej przyszłość była najważniejsza. Miejsce spotkań w Krzyżowej jest na to dowodem.

rozmawiała Cornelia Rabitz

tłumaczenie: Andrzej Paprzyca

red. odp. Małgorzata Matzke

*Freya von Moltke (1911-2010) – działaczka opozycji antyhitlerowskiej, członkini organizacji Krąg z Krzyżowej, żona jej założyciela Helmutha Jamesa von Moltke, pisarka.