1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Karykatury Mahometa. Między satyrą a bluźnierstwem

Malcolm Brabant/Agnieszka Rycicka1 października 2015

Złość, protesty, zabici - to pokłosie publikacji karykatur Mahometa w duńskim dzienniku. Dziesięć lat później autorzy satyry mówią: "Nie mamy za co przepraszać”. I nie wychodzą z domu bez ochrony [REPORTAŻ].

https://p.dw.com/p/1GhRq
10 Jahre nach Mohammed Karikaturen Kopenhagen Dänemark Flemming Rose
Flemming Rose, radaktor odpowiedzialny za publikacje karykatur MahometaZdjęcie: Malcolm Brabant

Rozmowa odbywa się pod czujnym okiem jego ochroniarza. Flemming Rose siedzi w parku w stolicy Danii, Kopenhadze. Mężczyzna nie wychodzi z mieszkania bez ochrony. Rose to redaktor, który przez dziesięcioma laty opublikował dwanaście karykatur Mahometa w duńskiej gazecie "Jyllands Posten”. Publikacja wywołała falę oburzenia i przemocy w świecie muzułmańskim, na skutek czego zginęło niemal 250 osób.

Od czasu publikacji rysunków, na których prorok Mahomet został przedstawiony m.in. z bombą i w turbanie, życie Flemminga Rose zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Groźby śmierci to Duńczyka chleb powszechny. Mimo to Rose do dziś uważa, że opublikowanie karykatur było dobrym posunięciem. – Jeżeli chce się osiągnąć pokojową koegzystencję w wieloreligijnym, wielokulturowym i multietnicznym społeczeństwie, trzeba na nowo zdefiniować pojęcie bluźnierstwa – mówi dawny redaktor działu kultury "Jyllands Posten".

Dom Kurta Westergaarda to forteca
Również Kurt Westergard, autor karykatur, prowadzi teraz kompletnie inne życie. Jego dom, w którym jesteśmy, przypomina fortecę. Tuż po wydaniu gazety z karykaturami młody Somalijczyk włamał się do domu Westergaarda i chciał go zabić. Od tego czasu dom ma lepsze zabezpieczenia.

10 Jahre nach Veröffentlichung der Muhammed Karikaturen Kopenhagen Dänemark Kurt Westergaard
Kurt Westergaard, autor karykatur Mahomeda, w swoim mieszkaniu w KopenhadzeZdjęcie: Malcolm Brabant

– Myślę, że mam w sobie jeszcze głębokie uczucie złości – mówi Westergaard podpierając się laską. Osiemdziesięcioletni grafik jest już na emeryturze. Ma problemy z samodzielnym poruszaniem się. Tak jak przed laty, jest jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi w świecie muzułmańskim. Westergaard nie widzi powodu do zmiany swojego zdania na temat karykatur.

– Nie zrobiłem nic złego. Pracowałem jako duński rysownik; zgodnie z duńskimi wartościami – mówi Westergaard. – Skrytykowałem autorytet, w tym przypadku wielką religię. Ale jestem karykaturzystą, satyrykiem a moja praca polega na krytykowaniu tych, co mają władzę. I nie ma znaczenia, czy jest to religia czy polityka. W tym sensie nigdy nikogo nie skrzywdziłem – uważa Westergaard.

"Wyśmiewanie to oznaka społecznej akceptacji"
Muzułmańscy przywódcy w Danii pozostają jednak wciąż bezkompromisowi w ocenie karykatur. – Nie zaakceptujemy ani karykatur, ani żadnych innych zdjęć proroka – mówi Imran Shah, rzecznik Towarzystwa Islamskiego. Jego zdaniem przedstawianie Mahometa z bombą to oznaka niedojrzałości, żaden cywilizowany sposób zainicjowania publicznej debaty.

Czy jakakolwiek inna redakcja, inne medium – dziesięć lat po pierwszej publikacji – opublikowałaby ponownie karykatury Mahometa? Wątpliwa sprawa. Szczególnie po ataku terrorystycznym na redakcję "Charlie Hebdo" w styczniu 2015. Dokładnie to doprowadza Jakoba Mchangama do wściekłości. – Obecnie u nas obowiązuje dżihadystowskie weto, którego muszą przestrzegać dziennikarze i redaktorzy, choć niechętnie – stwierdza prawnik Mchangam z think tanku "Justitia".

Okazuje się, że wielu z nich przyznało, że motywem ich działania, a w zasadzie powstrzymywania się od działania jest strach a nie tolerancja wobec religii. To oczywiście, zdaniem prawnika, marne tłumaczenie. Mchangama uważa, że branie muzułmanów na cel satyry powinno być postrzegane przez nich jako znak pełnej akceptacji przez zachodnie społeczeństwo.

Zupełnie inaczej widzi to Uzma Ahmed, Dunka pakistańskiego pochodzenia, aktywistka w zdominowanej przez muzułmanów dzielnicy Kopenhagi: – Wolność wypowiedzi to de facto prawo dla uprzywilejowanych. Jej zdaniem wykorzystywanie tej wolności do wyśmiewania mniejszości jest nadużyciem. – Trzeba wykorzystywać dużo częściej praw do swobody wypowiedzi, aby kreować nową definicję „my" – mówi Uzma Ahmed.

Po co rozdrapywać rany?
Karolina Dam jest również przeciwna karykaturom muzułmańskiego proroka – mimo że akurat ona ma pełne podstawy, aby być innego zdania. Jej osiemnastoletni syn Lukas konwertował na islam, stał się islamskim radykałem, dołączył do tzw. "Państwa Islamskiego" i zginął w Kobane, na granicy syryjsko-tureckiej na początku tego roku. Jednak jego matka chce ograniczyć prawo do wolności wyrażania opinii: – Przede wszystkim trzeba mieć szacunek dla innych ludzi. Dla nas zdjęcia Jezusa czy Buddy nie są problemem. Dla muzułmanów to problem. Więc dlaczego wkładać palec w ranę?

Imran Shah, przedstawiciel muzułmanów podkreśla, że nie chodzi o ograniczenie wolności słowa. – Jednak powinniśmy zastanowić się, w jaki sposób korzystać z tego prawa. Jeżeli ktoś chce rozpocząć debatę na temat religii, należy to zrobić z szacunkiem i uznaniem, a nie uciekając się do kpiny i wykluczenia mniejszości, która i jak jest już na marginesie. – Sprawiedliwe społeczeństwo będzie również mierzone tym, jak sprawiedliwie traktuje swoje mniejszości.

Wracamy do domu Kurta Westergarda. 80-latek uparcie obstaje przy swoim: – Nie zrobiłem nic, co za co chciałbym kogokolwiek przeprosić. Dlatego nigdy nie będę przepraszał. Gdybym to zrobił, straciłbym do siebie mój szacunek zawodowy.

Westergaard prawdopodobnie będzie musiał żyć w asyście ochroniarza aż do śmierci. Jak będzie wspominany – czy jako bojownik o wartości Zachodu, czy ktoś, kto nie zauważył oznak zmieniającej się Europy? To się okaże.

Malcolm Brabant/Agnieszka Rycicka