1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz gościnny: dyplomata Ischinger jest oburzony

Jurij Andruchowytsch
5 września 2020

Zamach nowiczokiem na krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego nareszcie obudził niemiecką politykę. Choć w przeszłości okazji ku temu było aż nadto, uważa ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz*. KOMENTARZ

https://p.dw.com/p/3i31R
Wolfgang Ischinger  na tegorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa
Wolfgang Ischinger na tegorocznej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/J. Meyer

Opublikowany przed tygodniem w „Spieglu" wywiad z Wolfgangiem Ischingerem można nazwać wręcz rewolucyjnym. Poważany dyplomata, wieloletni przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa najwyraźniej wyciągnął wnioski i nawet widzi „koniec strategicznego partnerstwa z Rosją”. Powodem lub triggerem, jak się teraz chętnie mówi, tak kopernikańskiego przełomu było otrucie rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

Nie, nie aneksja przez Rosję ukraińskiego Krymu, nie szeroko zakrojona inwazja w Donbasie, nie zestrzelenie malezyjskiego boeninga, lot MH17 i nie perfidne zastrzelenie setek nieuzbrojonych ludzi pod Iłowajskiem. Wydarzenia te – czy mówiąc ściślej: zbrodnie wojenne z 2014 roku – nie wytrąciły Wolfganga Ischingera z równowagi. Idea partnerstwa strategicznego mimo wszystko pozostała aktualna. Ale nagle: Nawalny jest w stanie śpiączki! I świat stoi na głowie.

Z Ischingera wychodzi człowiek

Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać: Wolfgang Ischinger przypomina zarówno krwawy rok 2014, jak i niektóre inne ekscesy z rosyjską sygnaturą, jak zamach w Wielkiej Brytanii na byłego, podwójnego agenta Siergieja Skripala i jego córkę, zamordowanie czeczeńskiego uciekiniera w berlińskim Tiergarten i atak hakerski na Bundestag. Chętnie bym uwierzył, że były to wszystko etapy dochodzenia przez niego – moim zdaniem z ogromną zwłoką – do przekonania, które niewidzialny sprawca ukoronował otruciem „najbardziej zaciętego” przeciwnika Putina.

Prorosyjski separatysta przy części malezyjskiego samolotu pasażerskiego zestrzelonego nad wschodnią Ukrainą
Prorosyjski separatysta przy części malezyjskiego samolotu pasażerskiego zestrzelonego nad wschodnią UkrainąZdjęcie: Reuters/Maxim Zmeyev

Ischinger jest oburzony i to do tego stopnia, że z dyplomaty – jednego z najwybitniejszych i najbardziej doświadczonych, jakich mają Niemcy – wychodzi nagle po prostu człowiek. I człowiek ten już nie potrzebuje dowodów. Dostrzega najważniejsze: „W Moskwie kpi się z ofiary”. Jest to prawdą, dość gorzką i zarazem dobitnym dowodem. Tylko czy Aleksiej Nawalny jest jedyną ofiarą, z której Moskwa kpi? Czy drwiny te – poza tym, że stanowią najbardziej dobitny dowód – nie są też swoistym znakiem firmowym, podpisem mordercy?

Oburzenie nie jest jednak najlepszym stanem, by przeprowadzić bardziej gruntowną analizę. Wolfgang Ischinger wraca więc do siebie i na chwilę sięga po znane tezy tłumaczące faktyczną bezsilność wobec Rosji. Na przykład o ewentualnych nowych sankcjach skierowanych w elitę Rosji mówi dyplomatycznie: „Nie powinno się żywić złudzeń, że zostawi to w Moskwie głębokie ślady”.

Rozważania nad odstąpieniem od Nord Stream 2

Podczas gdy już nie wyklucza dłużej wycofania się Niemiec z projektu Nord Stream 2, jednocześnie desperacko naciska na hamulce, aż opony piszczą: „Jak bardzo zaszkodzimy sobie samym – i niemieckim firmom?”. I w następnym zdaniu grzebie wszelkie nadzieje na sankcje: „Sankcje to środek, który rządy chętnie stosują, kiedy nie mają już innych pomysłów”. A potem już bez cienia nadziei: „Wszystko jedno czy w Syrii, Libii, na Ukrainie czy w Iranie – wbrew woli Putina nie zrobimy kroku do przodu w decydujących kwestiach”.

Autor komentarza Jurij Andruchowycz
Autor komentarza Jurij AndruchowyczZdjęcie: picture-alliance/

W tym punkcie, można by pomyśleć, powinno się przerwać czytanie wywiadu z Ischingerem w świadomości, że to rewolucyjne na początku rozmowy było tylko przelotnym wybuchem emocji, z którym profesjonalny duch dyplomaty znakomicie sobie poradził. Ale kolejne pytania dziennikarzy na temat sytuacji na Białorusi znowu wzmagają napięcie, zaś Ischinger, który znowu wydaje się przechodzić metamorfozę, rośnie w moich oczach. Jakby ponownie uwalniał się spod hipnotycznego wpływu „woli Putina”: „Rosja przypomina mi czasem pozornego olbrzyma, Pana Tur Tur z książki dla dzieci Michaela Ende 'Kuba Guzik'. Widziany z daleka, Putin wydaje się wszechwładny, kontroluje Syrię, miesza w Białorusi. Ale im bardziej zbliżamy się do niego, tym staje się mniejszy”.

Soft Power bez Hard Power

W tym miejscu Ischinger dostaje ode mnie duży plus, a we mnie budzi się refleksja: My na Ukrainie jesteśmy najbliżej Putina, ba, bezpośrednio z nim graniczymy. Może dlatego w naszych oczach nie jest żadnym olbrzymem, tylko karłem.

Co prawda jest to tylko drugorzędna uwaga, bo w następnej tezie wraca determinacja szefa Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, gdy mówi: „Jesteśmy mistrzami soft power. Ale soft power bez hard power jest jak drużyna piłkarska bez bramkarza”. Myślę, że bez napastnika lepiej by tu pasowało, ale czytam dalej: „Musimy być w stanie bronić naszych interesów, wobec mężczyzn takich jak Putin musimy być mniej podatni na szantaż. Nie znaczy to, że mamy być potęgą militarną, ale musimy być w stanie skutecznie odstraszać”.

Odstraszać agresora, nie uspokajać go czy mu schlebiać; brzmi bardzo obiecująco. Niewątpliwie jest to postęp w stosunku do ciągle jeszcze dominującego kursu niemieckiej polityki zagranicznej, w której już nie latami ale dziesięcioleciami za wszelką cenę starano się unikać mocnych słów, zwłaszcza w kierunku Rosji.

Wszystko po staremu?

Pogląd, który Wolfgang Ischinger zaprezentował w tym jednym wywiadzie, jest przypuszczalnie przejściowy. Miejmy nadzieję, że Nawalny, z bożą pomocą, wyzdrowieje. Udział Kremla w tym zamachu pozostanie być może niewyjaśniony i kiedyś tam będzie się może mówiło, że nie było żadnego zamachu. Wszystko się rozmyje i rutynowo wróci do odrzuconej w chwili emocji przez szacownego dyplomatę „idei strategicznego partnerstwa”. Możliwe, nawet bardzo możliwe.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

*Jurij Andruchowycz jest ukraińskim pisarzem, poetą, eseistą i tłumaczem. Jest uważany za jeden z najważniejszych kulturalnych i intelektualnych autorytetów swojego kraju. Twórczość Andruchowycza jest przekładana i wydawana w wielu językach.