1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

KOMENTARZ: NATO nie dojrzało jeszcze do emerytury

4 kwietnia 2019

Po zakończeniu zimnej wojny wielu uważało NATO za zbyteczne. Sojusz przetrwał i znowu pełni dziś funkcję bastionu przeciwko Rosji. Dlatego nadal jest potrzebny, uważa Bernd Riegert.KOMENTARZ

https://p.dw.com/p/3GBBZ
NATO Hauptquartier in Belgien Brüssel
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/D. Waem

Siedemdziesiąty jubileusz istnienia NATO znowu pewnie przyćmi niemiły temat finansów. Prowadzony przez USA z szeregiem sojuszników krótkowzroczny spór na temat wydatków na obronę, odwraca uwagę od istotnych zdobyczy tego najstarszego i najsilniejszego sojuszu współczesnych czasów. Dzięki parasolowi nuklearnemu USA NATO zapewniło swoim europejskim członkom ochronę transatlantycką. Jego odstraszający efekt do dzisiaj jest nieodzowną kotwicą stabilizacyjną. Silny gospodarczo sojusz państw o zachodniej orientacji przyniósł im w zimnej wojnie zwycięstwo nad sowiecką dyktaturą i jej satelitami.

Rosja – od strategicznego partnera do wroga

Przy tym nie wszystkie 29 państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego było zawsze demokracjami. Portugalia, Hiszpania, Grecja i Turcja były przez dłuższy czas dyktaturami wojskowymi. A u nowych członków NATO z bloku wschodniego, zdominowanego przez ZSRR, przez dziesięciolecia panowały rządy jednopartyjne. Dzisiaj wszystkie, z wyjątkiem Turcji pod rządami autokraty Erdogana, stały się demokracjami. Stopniowo NATO przestało być tylko taktycznym paktem, a coraz bardziej przeobrażało się w polityczną wspólnotę wartości. Dlatego nadal wciąż nowe państwa starają się przyłączyć do Sojuszu: Macedonia Północna, Bośnia-Hercegowina, Gruzja i Ukraina. NATO jest ochroną przed coraz bardziej agresywną Rosją pod rządami Putina. Nawiasem mówiąc, tego samego Putina, który jeszcze w 2001 roku uważał członkostwo Rosji w Pakcie Północnoatlantyckim za możliwe. Wybrał inną drogę. Niestety NATO i Rosja znowu uważają się dziś za wrogów, a już nie za strategicznych partnerów, jak jeszcze podczas 50. urodzin NATO.

Riegert Bernd Kommentarbild App
Bernd Riegert

NATO daje oparcie w coraz bardziej kompleksowym świecie, w którym Chiny i Indie awansują, a Bliski Wschód pozostaje beczką prochu. Nadal wysokie jest też zagrożenie terrorystyczne. Patrząc z perspektywy czasu, można powiedzieć, że angażując się poza własnymi granicami, jak choćby w procesie stabilizacji Bałkanów, NATO odnosiło sukcesy, ale też wleczące się porażki, jak choćby niekończąca się operacja w Afganistanie. 20 lat temu NATO uważało się za światowego policjanta. Dziś radykalnie się to zmieniło. Teraz na czele jego agendy znajduje się ochrona stron ojczystych, obrona terytorium. Kierunek dysputy znowu wyznacza Kreml, a już nie Kabul.

NATO jest funkcjonującą, wielonarodowościową instytucją, ale po 70 latach zagraża mu, jak na ironię losu, jego wiodące mocarstwo. Prezydent USA Donald Trump wielokrotnie zakwestionował rację bytu Sojuszu, który uważa on za firmę inkaso ściągającą pieniądze na obronność, na które naciągnięto USA. Jeszcze nie doszło do wielkiej awantury. USA raczej nie opuści Sojuszu, bo eksperci w Waszyngtonie, wojskowi i znawcy polityki zagranicznej – stanowczo wyłączywszy tu Trumpa, jego córkę i zięcia – wiedzą, że NATO jest ważne także dla Amerykanów. Dzięki niemu USA może poszerzać swoją strefę wpływów w Europie, na Bliskim Wschodzie i Afganistanie, aż po Azję.

Także światowe mocarstwo potrzebuje oparcia

Światowe mocarstwo potrzebuje tego oparcia, bazy i sieci współpracy. Chociaż istnieje niebezpieczeństwo, że egomański prezydent wycofa się z jeszcze większej niż dotąd liczby międzynarodowych umów i zobowiązań. Czy po porozumieniu klimatycznym, różnych instytucjach ONZ, Światowej Organizacji Handlu, G20 i G7 kryzys dotknie wkrótce także NATO?

Trump jest nastawiony na izolację. Trzeba mu będzie wytłumaczyć, że na dłuższą metę to nie funkcjonuje. Im bardziej USA będą się wycofywały, tym więcej Europa musi robić dla własnej obrony. Europejska część NATO ma przy tym bardzo dużo do nadrobienia, bo przez dziesięciolecia można było polegać i polegano na Amerykanach. Bez USA Europejczycy byliby pod względem militarnym sparaliżowani, ślepi i głusi. Tak szybko się to nie zmieni.

Dobrze by było, gdyby europejscy sojusznicy NATO, przede wszystkim Niemcy, wywiązali się ze swoich zobowiązań finansowych dotyczących wydatków na obronę. Niedotrzymanie wyznaczonych celów daje Trumpowi pole do popisu. Jeżeli te złowieszcze dwa procent PKB na obronę (co do ich sensu można znakomicie dyskutować) są niemożliwe do osiągnięcia, trzeba je poddać w Sojuszu pod dyskusję i w razie potrzeby zmienić. Amerykanie są w każdym razie ogromnie sfrustrowani niechęcią Niemców do wydania tych pieniędzy. Rozmawiając z sobą każda strona mówi o czym innym. A na urodzinach nie powinno przecież tak być.