1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Nie rozmawiać z Łukaszenką tylko z Putinem

19 sierpnia 2020

Ani apele, ani sankcje nie pomogą. Kluczem do rozwiązania kryzysu na Białorusi są rozmowy z Putinem. KOMENTARZ

https://p.dw.com/p/3hDA7
Wladimir Putin Alexander Lukaschenko Ski
Zdjęcie: Reuters/S. Chirikov

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko gustuje w ustawkach. Jako fan hokeju co roku organizował turnieje, w których jego drużyna – o dziwo – zawsze wygrywała. Byłam kiedyś świadkiem takiego meczu. Drużyna prezydenta wysoko prowadziła, ale Łukaszenko przez długi czas nie mógł strzelić bramki. I to pomimo tego, że drużyna przeciwników, złożona z zaproszonych profesjonalnych austriackich hokeistów, zawsze jakby rozstępowała się, kiedy prezydent wchodził w posiadanie krążka, a bramkarz jakby przypadkowo oddalał się od bramki. W końcu – ku uldze wszystkich graczy – prezydent strzelił upragnioną bramkę.

Człowiek, który cieszy się z takiego "zwycięstwa", potrafi tak samo udawać zwycięzcę w wyborach prezydenckich pomimo miażdżącego dla niego wyniku. Łukaszenko doskonale wie, że w tych wyborach osiągnął słaby wynik. Ale żeby nie czuć się odrzuconym przez naród woli zwalać wszystko na intrygi rzekomych agentów Zachodu, pociągających potajemnie za wszystkie sznurki.

"Wynoś się!"

Trudno sobie wyobrazić co musiał czuć Łukaszenko kiedy w poniedziałek w Mińsku stojąc na podwyższeniu przed tłumem strajkujących robotników, a więc tych, których dawniej uważał za swój żelazny elektorat, usłyszał od nich okrzyki "wynoś się!" Oglądając to nagranie, które rozeszło się w Internecie lotem błyskawicy, dostałam gęsiej skórki, podobnie jak tysiące innych Białorusinów. "Wynoś się" – krzyczeli moi rodacy, którzy latami odczuwali tylko strach. Bali się powiedzieć, że są niezadowoleni. Bali się zwolnień z pracy, represji i aresztowań. Przez całe dekady Białorusini zasłaniali się ze strachu brakiem zainteresowania polityką. Jednocześnie dzień po dniu obserwowali, jak na tych, którzy odważyli się krytykować władzę, nakładane były grzywny, jak byli bici czy aresztowywani.

Pogarda i arogancja

Łukaszenko z pogardą zwracał się na "ty" zarówno do prostych ludzi jak i do swoich ministrów. Białorusinów określał jako "narodek" i "owieczki". Podobnie wypowiadał się o zagranicznych politykach. O ówczesnym niemiecki ministrze spraw  zagranicznych Guido Westerwelle'm mówił, że „nie lubi pedalstwa”. A przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso określił mianem "barana".

Autorka komentarza Katsiaryna Kryzhanouskaja
Autorka komentarza Katsiaryna Kryzhanouskaja jest redaktorem Sekcji Białoruskiej DWZdjęcie: Vera Kryzhanovskaja

Kropla, która przebrała miarkę

Ale godności człowieka nie można deptać bez końca. Dziwne jest to, że dyktatorzy tego świata nie wyciągają wniosków z losu innych swoich kolegów. Tak, Białorusini uważają się za tolerancyjny, pokojowo nastawiony naród, a swój kraj za wyspę spokoju w środku Europy. Tę narrację chętnie promowała państwowa ideologia Łukaszenki. Bo co może być lepsze dla autorytarnego reżymu od przekonania ludzi, że są w stanie wytrzymać wszystko?

Jednak kłamstwa w czasie tych wyborów, i ich wzięty z sufitu wynik, były przysłowiową kroplą, która przebrała miarkę. Białorusini stracili w końcu cierpliwość i pokazali to w twarz prezydentowi.

Łukaszenko nie boi się sankcji

Jak jednak Zachód może wesprzeć aspiracje Białorusinów do demokratycznych przemian? Bądźmy uczciwi – Łukaszenko nie boi się sankcji, które uderzą w niego i jego dwór. Człowiek, który od lat zamyka do więzień swoich wyborczych rywali i wszystkich inaczej myślących, przyzwyczajony jest do sankcji. Jeśli nie może już podróżować do UE, to na narty wybierze się do rosyjskiego Soczi.

Także apele UE na modłę "potępiamy i wzywamy do ..." nie pomogą. Na osobie, która jednym słowem potrafi zniszczyć życie innego człowieka nie zrobi to żadnego wrażenia. Uznać wybory za nieważne? Także wcześniej Europa skarżyła się na sfałszowane wybory w Białorusi. I co z tego? Wszystko pozostało po staremu, a Łukaszenko rządził dalej.

Jak Europa może pomóc

Nie oznacza to jednak, że Unia Europejska powinna pozostać bezczynna. Ale apele nie wystarczą. Trzeba rozmawiać nie z Łukaszenką, ale z jedynym graczem, który może go wspomóc – z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Trzeba mu uświadomić, że militarna interwencja na Białorusi byłaby dla niego katastrofą – nie tylko polityczną, ale i gospodarczą – ponieważ z pewnością doprowadziłoby to do rozszerzenia unijnych sankcji wobec Kremla.

To może być coś, co naprawdę może pomóc Białorusinom. Dalej poradzą sobie sami – demonstranci na ulicach Mińska i innych miast udowodnili, że są w stanie w pokojowy sposób przeciwstawić się reżymowi Łukaszenki, prezydentowi, który nie jest tak niezastąpiony jak się to jeszcze do niedawna wydawało.