1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Na ratunek różnordności

29 grudnia 2011

W minionych dziesięcioleciach zniknęły dziesiątki tysięcy roślin uprawnych. W rolnictwie przemysłowym uprawia się jeszcze tylko kilka gatunków – jednak rolnicy na całym świecie od nowa odkrywają dawne, lokalne odmiany.

https://p.dw.com/p/13b2d
Toni Sureda i jego pomidory
Toni Sureda i jego pomidoryZdjęcie: DW

Toni Sureda, rolnik na Majorce wiesza dojrzałe pomidory jeszcze na krzakach na poddaszu. Jego pomidory, gatunku „Ramallet” niemal cały rok są dzięki temu świeże. W styczniu rolnik wyłuskuje z pomidorów nasiona i suszy je. Wysuszone wysiewa w swoim warzywniku. „Pomidory te uprawiali już moi dziadkowie”, mówi 85-latek. Coraz częściej przychodzą do niego młodzi rolnicy i ogrodnicy, którzy szukają takich właśnie nasion – tradycyjnych odmian.

Nowe nasiona, z przemysłowej produkcji, Toni Sureda też kupuje, jak najbardziej. „Dają wyższe plony, niż moje nasiona”, tłumaczy. Poza tym pomidory z tych nasion lepiej się prezentują: są okrągłe i wszystkie tej samej wielkości.

Jałowe hybrydy

Nasiona kupione w sklepie są jednak „bezpłodnymi krzyżówkami”, wyprodukowanymi wyłącznie dla podniesienia wydajności. Z wyhodowanych z nich pomidorów Toni Sureda nie wyczaruje nasion. Gatunki z przemysłowych upraw są jałowe, kto potrzebuje nasion, co roku musi je kupować. Gatunki hybrydowe mają też inne negatywne właściwości, tłumaczy Aina Riera, specjalistka z dziedziny ochrony środowiska i założycielka „Stowarzyszenia na rzecz lokalnych gatunków” działającego na Majorce. Na spotkaniach jej słuchaczami są zazwyczaj rolnicy w podeszłym wieku, wśród nich Toni Sureda.

Hybrydy są mało odporne na szkodniki i kaprysy pogody, i najczęściej są bez smaku. Ponadto cierpi przy ich uprawie środowisko. Hybrydy rosną często tylko w szklarniach, a żeby rosły, rolnicy muszą stosować chemiczne nawozy i środki ochrony przed szkodnikami. „Korzyści czerpią z tego wielkie koncerny produkujące nasionia. Bo obok nasion, produkują też od razu środki ochrony przed szkodnikami”, mówi Aina Riera.

Grozi nam globalne wyjałowienie?
Grozi nam globalne wyjałowienie?Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Młoda naukowiec uświadamia rolnikom, jakie skarby kryją ich stare ogródki warzywne: rośliny ze starych, tradycyjnych upraw. „To są gatunki, które wyhodowały pokolenia rolników”, mówi. „Wybierali zawsze najlepsze rośliny i z nich pozyskiwali nasiona. Otrzymano w ten sposób najsmaczniejsze i najbardziej odporne gatunki, optymalnie przystosowane do miejscowych warunków.”

Ogólnoświatowy ruch

Na całym świecie powstały już związki i stowarzyszenia, których celem jest uniezależnienie rolników od koncernów produkcji nasion i umożliwienie im sięgania po tradycyjne, lokalne gatunki. Stowarzyszenie na Majorce jest jednym z nich. Także w Senegalu rolnicy zespolili siły i utworzyli „Senagalski związek na rzecz lokalnych nasion”. Przy pomocy niemieckiej organizacji „Solidarny świat” założyli już własny, mały bank nasienny.

Genmais Feld in Bayern NEU
Różnorodność gatunków i odmian służy ochronie środowiskaZdjęcie: dpa

„Nasz bank składa się z wielu filii”, wyjaśnia Lamine Biaye z senegalskiego stowarzyszenia. „Każdy z rolników ma u siebie taką ‘filię', spichlerz nasion. Kiedy któryś z rolników zwraca się do nas, że potrzebuje takie a takie nasiona, dostaje je od rolnika, który nimi dysponuje. Też z wyjaśnieniem, na co powinien zwracać uwagę przy uprawie. Rolnik nic za to nie płaci, ale po pierwszych zbiorach, oddaje rolnikowi, który pożyczył mu nasiona, taką samą ich ilość.” Rolnicy oszczędzają w ten sposób już chociażby pieniądze, które musieliby wydać na kupno przemysłowo produkowanych nasion.

Konkurencja dla koncernów

Senegalscy rolnicy nie tylko oszczędzają pieniądze. Dzięki stowarzyszeniu odkryli od nowa wiele odmian, wypartych przez przemysłowe hybrydy i prawie już wymarłych.

Koncerny produkujące nasiona nie są zachwycone takim rozwojem: zarabiają przecież na produkcji tylko kilku gatunków, za to w ogromnych ilościach; i na całym wachlarzu produktów „towarzyszących” – sztucznym nawozie, pestycydach i herbicydach.

Globalny Bank Nasion, Spitzbergen
Globalny Bank Nasion, SpitzbergenZdjęcie: AP

Przed laty istniało na całym świecie ponad 7 tysięcy samodzielnych firm produkujących nasiona. Dziś 10 największych koncernów produkujących nasiona opanowało dwie trzecie światowego rynku. Od lat próbują też patentować wszystkie znane gatunki, także te uprawiane lokalnie. Cel: rolnicy mają produkować wyłącznie w oparciu o materiał siewny globalnych gigantów.

Wiele organizacji rozwoju, organizacje pozarządowe, także sami rolnicy skupiający się w lokalnych inicjatywach, ostrzegają przed patentowaniem gatunków roślin i zwierząt: procedura ta nie tylko przyspieszyłaby wymieranie gatunków zwierząt i roślin, ale miałaby też katastrofalne skutki dla naszej żywności. Przynajmniej tych resztek, które zdołały jeszcze uniknąć globalnej unifikacji.

Nota bene, przed wymarciem gaturnków roślin ustrzec ma nas Globalny Bank Nasion, zainicjowany przed rząd Norwegii, a znajdujący się od 3 lat na norweskim Spitzbergenie w archipelagu Svalbard. Partycypują w nim m.in. – o ironio! - światowe koncerny produkcji żywności. W arktycznym sejfie mają znaleźć się nasiona wszystkich, występujących na ziemi roślin.

Stephanie Eichler / Elżbieta Stasik

red. odp.: Małgorzata Matzke