1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy i inni mieszkańcy Międzyrzecza

26 lutego 2012

Wspólne dzieje Polaków, Niemców, Żydów i Łemków pokazuje otwierana 1 marca stała wystawa w Muzeum Międzyrzecza: „Niemcy i inni mieszkańcy Międzyrzecza”.

https://p.dw.com/p/14ANG
Spotkanie z gośćmi z NRW poprzedzające oficjalne otwarcie wystawy
Spotkanie z gośćmi z NRW poprzedzające oficjalne otwarcie wystawyZdjęcie: DW/E.Stasik

Jest to pierwsza wystawa tego typu w polskim muzeum. W jednej z sal Muzeum w Międzyrzeczu - Pomniku Kultury Tysiąclecia Państwa Polskiego, zebrane zostały eksponaty pokazujące historię mieszkańców miasta i Ziemi Międzyrzeckiej – Polaków, Niemców, Żydów i Łemków, przede wszystkim jednak Niemców, którzy do 1945 r. stanowili 90 procent społeczności tego terenu. „Zrobiliśmy to, co należało zrobić”, mówi dyrektor muzeum Andrzej Kirmiel. Po II wojnie światowej, kiedy tworzono muzeum, obowiązywało naturalne wówczas, polocentryczne patrzenie na historię. Skutecznie pomijano wszystkie elementy związane z niemiecką historią miasta. „Brakowało tych elementów, tego, co stanowiło o specyfice tych ziem na przestrzeni dziejów. Ich narodowej i religijnej różnorodności” - dodaje.

Dziś mamy dobry dzień

Wystawa powstała we współpracy Muzeum w Międzyrzeczu i Związkiem Byłych Mieszkańców Międzyrzecza – Heimatkreis Meseritz. „Współpraca między muzeum a członkami związku, których połączył wspólny los, sięga daleko głębiej, niż traktat polsko-niemiecki z 1991 r., mówiący o dobrym sąsiedztwie i współpracy” - podkreśla w rozmowie z DW przewodniczący związku, Leonard v. Kalckreuth – „Wystawa jest dla mnie świadectwem tego, że normalne, przyjazne współżycie Polaków i Niemców, tak jak miało to miejsce tutaj przez wiele stuleci, nareszcie znowu jest możliwe”.

Leonard v. Kalckreuth, przewodniczący związku Heimatkreis Meseritz
Leonard v. Kalckreuth, przewodniczący związku Heimatkreis MeseritzZdjęcie: DW/E.Stasik

Leonard v. Kalckreuth, rocznik 1930, urodzony w Górzycy w powiecie Międzyrzeckim, dziś żyjący w Bonn, czuje się związany z obydwoma narodami. Wystawa w Międzyrzeczu jest, jak mówi, w pewnym sensie nawiązaniem do wystawy „Obok. Polska – Niemcy. 1000 lat historii w sztuce”, zakończonej niedawno w berlińskim Martin-Gropius-Bau. Tak jak wystawa w Berlinie jest ona kolejnym krokiem w pogłębianiu przyjaznych stosunków między naszymi narodami. Dla Leonarda v. Kalckreutha jest ona też bardzo osobistym wydarzeniem: „Mam polskich przodków, na przykład stąd pochodzi Bronikowski, obecny też na wystawie w Berlinie. W 1936 r. jako niemieckie dziecko z polskim obywatelstwem zostałem posłany do niemieckiej, prywatnej szkoły w Międzychodzie, gdzie uczyłem się polskiego. Stąd do dzisiaj czuję melodię tego języka”. W 1945 r. razem z rodziną musiał opuścić ojczyste strony. Dziś mamy dobry dzień, mówi na inicjacji wystawy w Międzyrzeczu.

Projekt westfalsko-polski

Wystawa zostanie otwarta dla publiczności 1 marca. Kilka dni wcześniej spotkali się na niej jej twórcy. Bo obok małego zespołu pracowników muzeum w Międzyrzeczu, głównych twórców wystawy, powstała ona przy zaangażowaniu i wsparciu szeregu najróżniejszych osób i instytucji z Polski i z Niemiec.

Senator Helena Hatka i dyrektor Muzeum Andrzej Kirmiel (z prawej)
Senator Helena Hatka i dyrektor Muzeum Andrzej Kirmiel (z prawej)Zdjęcie: DW/E.Stasik

Ze związku Heimatkreis Meseritz, pochodzi część pieniędzy przeznaczonych na zorganizowanie wystawy i modernizację muzeum, w którym wszystkie eksponaty, także w dotychczasowych działach muzeum, opisane zostały po polsku i po niemiecku. Całość, w sumie 20 tys. euro, utworzyły też środki finansowe Landu Nadrenia Północna-Westfalia i Stowarzyszenia na rzecz Wspierania Muzeum w Wewelsburgu. Z muzeum w Wewelsburgu pochodzi większość eksponatów prezentowanych na wystawie. Istniejąca tam Izba Pamięci z wystawą „Niemcy na wschodzie Europy Środkowej – kultura, wypędzenie, integracja” była coraz rzadziej odwiedzana, nie mieściła się też w nowej koncepcji muzeum. „Trudno o lepsze miejsce na prezentację tych zbiorów, niż tutaj, w cieniu międzyrzeckiego zamku, gdzie przez stulecia współżycie różnych grup etnicznych było oczywistością”, uważa dyrektor powiatu Paderborn Heinz Köhler.

„Najbardziej podoba mi się w tej wystawie to, że jest ona odczarowaniem tej naszej wspólnej, polsko-niemieckiej historii”, mówi w rozmowie z DW senator Helena Hatka, była wojewoda lubuski. Helena Hatka objęła patronat nad wystawą, podobnie jak premier Nadrenii Północnej-Westfalii, Konsulat Generalny RFN we Wrocławiu, Instytut Zachodni w Poznaniu, starostwa powiatowe w Lubuskiem i NRW. 18-tysięczny Międzyrzecz znalazł się nagle w centrum zainteresowania małej i wielkiej polityki.

Unia Europejska w pigułce

Międzyrzecz raz należał do Polski, raz do Niemiec. Jest jednym z najważniejszych miejsc związanych z dziejami chrześcijaństwa i jednym z najważniejszych miejsc w historii reformacji na terenie Wielkopolski. Od średniowiecza mieszkali w mieście Niemcy, Polacy i Żydzi. W początkach XIX wieku Żydzi stanowili jedną trzecią mieszkańców. Także ich obecność honoruje wystawa pokazując XIX-wieczną Torę. W czasach nowożytnych przyjechali Holendrzy i Szkoci. „Ludzie ci pracowali na tej ziemi, funkcjonowali bez specjalnych konfliktów, ta ich mała ojczyzna była historycznie taką Unią Europejską w pigułce. Skoro wtedy się udało, uda się i teraz. Taką mamy nadzieję” mówi dyrektor Muzeum w Międzyrzeczu, Andrzej Kirmiel.

Muzeum w Międzyrzeczu
Muzeum w MiędzyrzeczuZdjęcie: DW/E.Stasik

Po 1947 r. pojawili się na Ziemi Międzyrzeckiej Łemkowie, mniejszość ukraińska przymusowo przesiedlona na tak zwane wówczas Ziemie Odzyskane w toku Akcji „Wisła”. Łemkowskim akcentem wystawy jest m.in. ikona z Cerkwii w Leszczawie Górnej, przywieziona przez Łemków do Międzyrzecza w 1947 roku.

„Zdecydowaliśmy się, żeby pokazać też taką paralelę do wypędzonych Niemców, czy Polaków, którzy z kolei musieli uciekać np. z Wołynia. Zależało nam na pokazaniu, że cierpienie nie jest zależne od narodowości. Może nas dopaść bez względu na to, kim jesteśmy”, tłumaczy Andrzej Kirmiel. Jego przodkowie pochodzą z dzisiejszej Białorusi: „Kiedy jeździłem tam z ojcem i odwiedzaliśmy muzea, szokowało mnie, że nie ma tam historii Polski. Nie ma jej w muzeach lwowskich, czy wileńskich. Skoro więc mamy takie oczekiwania wobec naszych sąsiadów ze wschodu, jest chyba oczywistym, że powinniśmy zrobić to na naszym terenie”.

Pojednanie dopiero się dokonuje

Szacunkowo 30 procent odwiedzających Muzeum w Międzyrzeczu, to Niemcy, z Brandenburgii i coraz mniej liczna grupa byłych mieszkańców przyjeżdżających w ramach tzw. podróży sentymentalnych, luźno zrzeszeni członkowie Heimatkreis Meseritz. Od wielu lat współpracuje ze związkiem Małgorzata Czabańska-Rosada, germanistka, wykładowca na Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie Wielkopolskim. Na pierwsze spotkanie z członkami związku jechała z rezerwą, przyznaje, z obawą przed roszczeniami. „Tu polskie ziemie, tam Niemcy... Okazało się, że oni się całkowicie zdystansowali od przeszłości, po niemiecku jest to nieprzetłumaczalne słowo Entgrenzung. Swoje poczucie łączności z byłą ojczyzną pojmują jako misję budowania mostów”, mówi Małgorzata Czabańska-Rosada.

Małgorzata Czabańska-Rosada i Leonhard v. Kalckreuth
Małgorzata Czabańska-Rosada i Leonhard v. KalckreuthZdjęcie: DW/E.Stasik

Statut Heimatkreis Meseritz nie wyklucza wprawdzie współpracy ze Związkiem Wypędzonych Eriki Steinbach, ale byli Międzyrzeczanie nie mają z nim nic wspólnego. Ich częste przyjazdy koncentrują się na spotkaniach z mieszkańcami, na wspieraniu nauki języka niemieckiego w szkołach. „Jesteśmy świadomi cierpień, jakie Niemcy przysporzyli Polakom i musimy żyć z tym ciężarem historii. Dlatego dokładamy wszelkich sił, by postępowało zjednoczenie Europy”, słowa starosty Paderborn Manfreda Müllera są całkowicie w duchu Heimatkreis Meseritz.

Miedzyrzecz - Andrzej Kirmiel i Leonard von Kalckreuth - MP3-Mono

Gros jego członków i sympatyków, to ludzie w bardzo podeszłym wieku, z naturalnych powodów jest ich coraz mniej, przyznaje Leonard v. Kalckreuth. Średnie pokolenie nie jest zainteresowane ziemią przodków, coraz częściej natomiast chcą ją odkrywać wnukowie. Małgorzata Czabańska-Rosada opowiada z kolei o swoich studentach, którzy odkrywając niemieckie ślady w Gorzowie Wielkopolskim przywołują przy tej okazji opowieści dziadków o rodzinnych korzeniach na dzisiejszej Ukrainie czy Białorusi. „Ucieczki, wypędzenia przestają być na szczęście tematem tabu. Zjawisko napływu polskiej ludności z kresów zaczyna się nazywać w środowisku naukowców neokolonializmem. Nie w tradycyjnym sensie, tylko rotacji, wędrówki ludów mającej miejsce w całej Europie. Jedni przychodzą, inni odchodzą”, tłumaczy Małgorzata Czabańska-Rosada.

Zrozumieniu tych procesów, zwłaszcza właśnie przez młode pokolenie, służyć ma też wystawa w międzyrzeckim muzeum. „Oni muszą umieć ocenić te procesy, zanalizować je” – mówi dyrektor muzeum Andrzej Kirmiel – „To jest w moim odczuciu ta przyszła siła pojednania polsko-niemieckiego. Ono się dokonuje, ale jeszcze się nie dokonało.”

Elżbieta Stasik

red. odp.: Andrzej Pawlak