1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Michel Friedman: UE jest ostoją praworządności w Polsce

Mara Bierbach
19 maja 2019

W wyborach do PE należy się spodziewać sukcesu partii prawicowo-populistycznych. Ich celem jest demontaż Unii Europejskiej i jej wartości – ostrzega w wywiadzie dla DW niemiecki publicysta Michel Friedman*.

https://p.dw.com/p/3IhAm
DW Moderator Michel Friedman (Auf ein Wort…)
Michel Friedman

DW: Prawicowi populiści i nacjonaliści świętowali w Mediolanie na zaproszenie Matteo Salviniego finał swojej kampanii wyborczej. Wśród nich był Joerg Meuthen z niemieckiej AfD i francuska populistka Marine Le Pen. Czy taka nacjonalistyczna międzynarodówka spędza Panu sen z oczu?

Michel Friedman: Część tych partii chciała do tej pory kompletnie zlikwidować Unię Europejską. Teraz mówią: wykorzystamy nowe większości wewnątrz Parlamentu Europejskiego, aby wrzucić w Europie bieg wsteczny. Orędują za Europą narodów. Ale dostrzegają przy tym szansę, aby przy pomocy nowych większości dokonać demontażu UE. Jest to jeszcze bardziej niebezpieczne niż kiedyś, bo teraz ci podżegacze będą siedzieli w parlamencie. Wciąż jeszcze nie pojęliśmy dramatyzmu tej sytuacji. Zagrożone są nie tylko mniejszości, ale demokracja jako taka.

Według sondaży prawicowo-populistyczne i skrajnie prawicowe partie po wyborach europejskich będą miały więcej mandatów w europarlamencie niż dotychczas. Dlaczego odnoszą takie sukcesy?

- Decydujące jest to, że proeuropejczycy w ostatnich latach byli zbyt cisi i nieśmiali. Mam na myśli tych, którzy są za zniesieniem granic i chcą bardziej otwartego europejskiego społeczeństwa. Zaprzepaścili oni szansę, by uświadomić ludziom, że mamy przed sobą przyszłość tylko wtedy, gdy oddamy więcej autonomii na rzecz UE. Z tego względu najważniejszą kwestią przyszłych lat jest zmobilizowanie ludzi, którzy chcą więcej Europy. Jest to proces polityczny. Wielu obywateli wciąż jeszcze nie rozumie, jak ważne są te wybory. Zbyt wielu nie idzie do urn.

Międzynarodówka populistów: Fin Olli Kotro ( od l), Niemiec Jörg Meuthen, Włoch Matteo Salvini i Duńczyk Anders Vistisen
Międzynarodówka populistów: Fin Olli Kotro ( od l), Niemiec Jörg Meuthen, Włoch Matteo Salvini i Duńczyk Anders Vistisen Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/L. Bruno

Co tak wielu ludzi fascynuje w prawicowych populistach?

- Idea narodu jest dużo witalniejsza niż sądziliśmy w ostatnich dziesięcioleciach. Do tego kulturowa pamięć Europy ma wiele do czynienia z wykluczeniem, wojną i kulturową dominacją. I po trzecie, żyjemy w czasach, w których od nowa trzeba zdefiniować pojęcia tożsamości, wartości i interesów. Przez ostatnich 20 lat wielu ludzi było znużonych ponoszeniem za to odpowiedzialności, podczas gdy prawicowi nacjonaliści nie siedzieli bezczynnie. Ja sam, kiedy mam polegać na pełnomocniku rządu ds. antysemityzmu, czuję się jakbym już poległ.

Po części także Żydzi są członkami tych partii np. Alternatywy dla Niemiec. Czy ze strachu przed muzułmańskim antysemityzmem?

- To, że również obywatele wyznania mojżeszowego wybierają Alternatywę dla Niemiec ukazuje właściwie tylko, że AfD i inne partie mylą się w swoich uprzedzeniach wobec Żydów. Gdyby mieli tę mądrość, jaką przypisują im antysemici, na pewno nie byliby tak durni, żeby wybierać tych, którzy szerzą nienawiść wobec Żydów. Dla ścisłości: członkami  AfD jest mniej niż 50 Żydów. W relacji do 150 tys., którzy żyją w Niemczech, jest to znacznie mniej niż jeden procent.

Czy zarzut antysemityzmu stał się narzędziem skrajnych prawicowców, by argumentować przeciwko muzułmanom?

- Wróg demokracji, nawet kiedy czasami porusza sprawy, o których można by dyskutować, nie stanie się przyjacielem demokracji. Pozostanie on wrogiem. Jego motywacją jest niszczenie praw człowieka, a prawa te są uniwersalne.

Opowiada się Pan za europejskim państwem federalnym. Dlaczego zależy Panu na tym, żeby Unia Europejska otrzymała więcej kompetencji?

- Kiedy przyjrzeć się danym demograficznym, widać, że my się kurczymy, a inne części świata rosną: Chiny, Indie czy Afryka. Kraje, takie jak Luksemburg, Belgia, ale i Niemcy, mające 80 mln mieszkańców, mogłyby za kilka lat stać się „zaniedbywalną wielkością” wobec światowej populacji liczącej 9 mld ludzi. Dlatego moja konkluzja brzmi: więcej Europy i stabilna Europa to przesłanka, aby utrzymać się w globalnej grze.

A co Unia Europejska oznacza dla każdego z nas?

- Gwarantuje ona każdemu człowiekowi, że jest kimś, że przysługują mu prawa człowieka, że żyjemy w państwie prawa. W krajach, takich jak Węgry czy Polska to Unia Europejska jest czynnikiem podtrzymującym zasady państwa prawa. Bez Unii Europejskiej ludność w tych krajach miałaby jeszcze mniej demokracji.

Dlaczego angażuje się Pan tak bardzo na rzecz "więcej Europy"?

- Moi świętej pamięci rodzice pochodzili z Polski. Ja urodziłem się w Paryżu. Jestem Żydem i mieszkam w Berlinie. Mam prawdziwie europejską biografię. Moja rodzina doświadczyła, dokąd prowadzi nacjonalizm i nienawiść, a mianowicie do II wojny światowej i Holokaustu. To, że między Niemcami i Francją powstała przyjaźń, nie jest wcale oczywistością. I przyjaźń ta jeszcze nie jest całkowicie umocniona.

Michel Friedman prowadzi w DW dwa programy publicystyczne
Michel Friedman prowadzi w DW dwa programy publicystyczneZdjęcie: DW

Czy Europa jest dziś bardziej spolaryzowana i podzielona niż dziesięć lat temu?

- Europa jest spolaryzowana i ma przed sobą decydujący okres. Nacjonaliści, antyeuropejczycy i autorytarni rasiści reprezentują tak wiele państw członkowskich, jak jeszcze nigdy dotąd. Ich możliwe zwycięstwo w wyborach do PE wzmocni jeszcze tych niszczycieli Europy i ze względów polityczno-formalnych nawet w nowej Komisji Europejskiej będzie więcej komisarzy uważających, że trzeba mniej Europy.

Chcą oni powrotu do narodów, rasizmu, wykluczania i mniej demokracji. Ale wciąż jeszcze większość ludzi chce demokracji, respektu i tolerancji. Muszą oni tylko głośniej się artykułować. Trzeba ich słyszeć i widzieć.

Rozmawiała Mara Bierbach

Michel Friedman jest prawnikiem, publicystą i dziennikarzem telewizyjnym. W latach 2000-2003 był wiceprzewodniczącym Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Na University of Applied Sciences we Frankfurcie n. Menem kieruje centrum badawczym spraw europejskich i jest jednym z czterech dyrektorów założonego w 2016 r. Center for Applied European Studies. W Deutsche Welle jest gospodarzem paneli dyskusyjnych "Conflict Zone" i "Auf ein Wort... mit Michel Friedman".