1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bez podatku kościelnego nie ma sakramentów

Iwona-Danuta Metzner26 września 2012

Kościół katolicki wyklucza ludzi, którzy nie płacą podatku kościelnego, również z życia religijnego. Czy można wystąpić z Kościoła i pozostać jednocześnie praktykującym katolikiem?

https://p.dw.com/p/16Fl6
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Federalny Sąd Administracyjny w Lipsku orzekł dziś (26.09), że niepłacenie podatku kościelnego i pozostanie jednocześnie praktykującym katolikiem nie jest w Niemczech możliwe.

Znawca prawa kanonicznego z Fryburga Hartmut Zapp wystąpił w 2007 roku na mocy formalnej deklaracji złożonej w Urzędzie Stanu Cywilnego z Kościoła katolickiego. Od tego czasu nie płaci podatku kościelnego, ale nadal uważa się za członka wspólnoty wiernych. Diecezja fryburska skierowała sprawę do sądu.

Hartmut Zapp Kirchensteuer Klage
Hartmut Zapp nie chce płacić podatku kościelnego, ale chce być dalej praktykującym katolikiemZdjęcie: picture-alliance/dpa

Większość Kościołów nie żyje z podatków a z datków

Tylko nieliczne wielkie Kościoły na świecie pobierają od wiernych podatki. W Niemczech robi to w imieniu Kościołów państwo. Jeżeli podatnik się z tym nie zgadza, musi złożyć w USC deklarację o wystąpieniu z Kościoła.

W Niemczech żyje prawie 25 mln katolików. Przychody Kościoła z tytułu podatku kościelnego wynoszą rocznie wiele miliardów euro. Dlatego wystąpienia z Kościoła są już choćby z finansowego punktu widzenia problematyczne.

Kollekte Klingelbeutel
Większość Kościołów na świecie żyje z datkówZdjęcie: picture-alliance/dpa

Stanowisko Kościoła katolickiego

Kościół katolicki przedstawił swoje stanowisko jeszcze przed orzeczeniem sądu w Lipsku: "Nie możesz wystąpić z instytucji kościelnej i dalej należeć do wspólnoty wiernych" - oświadczył sekretarz Konferencji Episkopatu Niemiec, Hans Langendörfer, w porannym programie telewizji publicznej ARD. 

Dzisiejsze orzeczenie Federalnego Sądu Administracyjnego uważa się za wykładnią prawa na temat podatku kościelnego w Niemczech.

Publiczne wystąpienie z Kościoła nie pociąga już za sobą automatycznie ekskomuniki (wyłączenia ze wspólnoty) jak to miało miejsce w Niemczech. Watykan się na to nie zgodził i wydał dekret w tej sprawie. Zgodnie z tym dokumentem każdy, kto w przyszłości wystąpi z Kościoła katolickiego, zostanie przez księdza z rodzimej parafii zaproszony listownie na rozmowę. W tej rozmowie da się danej osobie okazję do wyjaśnienia pobudek jakimi się kierowała występując z Kościoła a jednocześnie poinformuje z jakimi konsekwencjami będzie musiała się liczyć: na przykład nie będzie mogła się wyspowiadać, przyjmować komunii św., nie zostanie dopuszczona do bierzmowania i nie otrzyma ostatniego namaszczenia. Nadto po wystąpieniu z Kościoła nie będzie mogła  piastować żadnych funkcji kościelnych.

Symbolbild Kirchensteuer
Z powodu wystąpień z Kościoła maleją wpływy podatkoweZdjęcie: Fotolia/Marek Gottschalk

Jednak Kościół nie odwraca się całkowicie od takiego człowieka. - Może on oczywiście dalej uczęszczać na msze św. -  wyjaśnia znawca prawa kanonicznego Klaus Lüdicke w rozmowie z Deutsche Welle. 

Co z pochówkiem?

W przyszłości miejsce na cmentarzu mają zagwarantowane również osoby, które wystąpiły z Kościoła. W końcu cmentarze znajdują się zwykle w gestii służb komunalnych.

Na katolicki pogrzeb z udziałem księdza, osoby, które wystąpiły z Kościoła, nie mogą jednak liczyć. Tego nie potrafi zrozumieć katolicki ruch reformatorski "My jesteśmy Kościołem". - Kościół akurat w takiej sytuacji pozbawia się wielu szans wyjścia człowiekowi naprzeciw i bycia tam, gdzie się go potrzebuje - powiedziała Deutsche Welle rzeczniczka ruchu Sigried Grabmeier.

Mimo wystąpienia z Kościoła, przed daną osobą stoją otworem katolickie domy seniora, przedszkola, szkoły i szpitale. Te placówki są w dużej mierze finansowane nie z podatku kościelnego lecz przede wszystkim ze środków publicznych. W gestii Kościoła katolickiego pozostają tylko sprawy organizacyjne.

Z Kościoła katolickiego w Niemczech występuje rocznie ponad sto tysięcy osób.

dpa, DW, Ole Kaemper / Iwona D. Metzner

red.odp.: Małgorzata Matzke