1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemcy: Odwrotna strona „kultury powitania”

Volker Wagener / Elżbieta Stasik21 grudnia 2015

Ponad 600 ataków na schroniska dla azylantów, rosnąca popularność AfD i Pegidy, nienawiść w sieci – Niemcy roku 2015 to nie tylko „kultura powitania”. To też kraj nowej fali ksenofobii i rasizmu.

https://p.dw.com/p/1HRMG
Deutschland Brand in geplanter Asylunterkunft in Baden-Württemberg
W 2011 roku zarejstrowano w Niemczech 18 ataków na schroniska dla azylantów, w 2015 ponad 600Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/SMDG/Friebe

28 sierpnia 2015, godzina 2:07, główna ulica w miejscowości Salzhemmendorf koło Hameln (Dolna Saksonia). W płomieniach stoi trzypiętrowy budynek. Od niedawna mieszka w nim rodzina z Zimbabwe. Pod łóżkiem jedenastoletniego Alvina straż pożarna znajduje później corpus delicti: koktajl Mołotowa. Butelka z benzyną została wrzucona do budynku przez okno na parterze.

Policja odnotowuje w tym roku setki tego typu zbrodniczych ekscesów. Dla porównania: w 2011 roku zarejestrowano w Niemczech 18 zamachów na schroniska dla azylantów, cztery lata później jest ich ponad 600.

Ale Niemcy 2015 mają też inne oblicze. Tysiące wolontariuszy, od uczniów po emerytów pomaga przybywającym do Niemiec Syryjczykom, Afgańczykom, Irakijczykom. Na dzieci czekają na powitanie pluszowe maskotki i czekolada, na dorosłych pomoc w wędrówce po urzędach. Ta codzienna pomoc szybko dorabia się nazwy: „kultura powitania”. Zagranica kręci głowami nad tymi „crazy germans“, zwariowanymi Niemcami, także w Niemczech ludzie są poruszeni tym niespodziewanym ciepłem okazywanym uchodźcom. Niemcy i uchodźcy, to temat usuwający w tym roku w cień wszystko inne. Angela Merkel, która otworzyła granice dla wszystkich szukających schronienia, prawie przypłaca tę decyzję swoim dotąd bez mała niepodważalnym autorytetem.

Deutschland Flüchtlinge willkommen Demo in Hamburg
Demonstracja "kultury powitania" w Hamburgu, październik 2015Zdjęcie: picture-alliance/dpa/D. Bockwoldt

Merkel polaryzuje

W międzyczasie atmosfera nieco się zmieniła. 8 grudnia zarejestrowany został w Niemczech milionowy uchodźca. Prowadzona przez Merkel polityka otwartych drzwi napotyka na coraz większy opór – w jej partii, w rządzie, w miastach i gminach. Także na ulicy. Niemieckie społeczeństwo w 2015 roku jest głęboko podzielone.

Etyczne aspekty prowadzonej przez Niemcy polityki azylowej odwołują się do nauczki, jaką kraj wyniósł z epoki nazistowskiej dyktatury. Nie wszyscy to jednak akceptują. Część społeczeństwa uważa, że Niemcy są przeciążone. W efekcie rośnie ksenofobia, co potwierdzają badania opinii publicznej. Charakterystyczne jest przy tym rozpowszechnianie się najróżniejszych elementów skrajnie prawicowych poglądów. Prowadzona przez rząd polityka imigracyjna jest pretekstem do wyzwalania się lęków przed obcym, niechęci i wrogości do cudzoziemców. Korzystają na tym głównie: rasistowski ruch Pegida, populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) i skrajnie prawicowe NPD.

Saksoński fenomen: Pegida

Znak szczególny zwolenników tych ruchów i ugrupowań: uważają się za ofiary i chcą „ochrony” przed uchodźcami, imigrantami, cudzoziemcami. Prym wiodą tu samozwańczy „obrońcy chrześcijańskich wartości” - Patriotyczni Europejczycy przeciw Islamizacji Zachodu (Pegida). – Jest to regionalny fenomen ograniczający się głównie do Saksonii – podkreśla teolog i socjolog z Magdeburga, David Begrich. Jego zdaniem koncepcje polityczne obiecujące powrót do homogenicznego społeczeństwa trafiają na podatny grunt w krajach związkowych Wschodnich Niemiec.

Dresden - Pegida Aufmarsch
Poniedziałkowy przemarsz Pegidy w Dreźnie, listopad 2015Zdjęcie: picture-alliance/dpa/Arno Burgi

Na facebooku ruch ten dostaje więcej lajków niż wszystkie partie reprezentowane w Bundestagu. Zwolennicy Pegidy są z reguły płci męskiej, w sile wieku i mają stałe miejsce pracy. Na swoich coponiedziałkowych demonstracjach powołują się na „władzę ludu” i chrześcijańską kulturę Zachodu. Przy tym nigdzie w Europie społeczeństwo nie jest tak mało religijne jak na wschodzie Niemiec.

Co ciekawe: sympatycy Pegidy są z reguły wykształconymi ludźmi. Wielu ma dyplomy wyższych uczelni. Demokrację w gruncie rzeczy akceptują, za błędny uważają jednak system demokracji reprezentatywnej. Ich zdaniem partie i politycy są zbyt związani z gospodarką i z mediami, dlatego domagają się więcej bezpośredniej demokracji i regularnych referendów, jak choćby w Szwajcarii, tłumaczy Lars Geiges z Instytutu Badań nad Demokracją w Getyndze.

Nie są to nowe żądania, ale nowe jest tak otwarte wyrażanie swojego niezadowolenia. Przyczyny niepewności i lęków tak charakterystycznych dla zwolenników Pegidy, leżą w neoliberalistycznym sprowadzaniu do minimum systemu opieki państwa nad obywatelem. Już za kadencji kanclerza Gerharda Schroedera świadczenia socjalne od 2003 roku były stopniowo redukowane. Miliony bezrobotnych muszą się zadowolić od tamtego czasu niższym zasiłkiem, jeżeli znaleźli pracę, to często w źle opłacanym sektorze usługowym. Właśnie z tego kręgu mało zarabiających, sfrustrowanych pracowników usług wywodzą się potencjalni sympatycy Pegidy i podobnych jej ruchów. Od dawna już za prototyp sfrustrowanego obywatela uchodzi doręczyciel paczek z dyplomem wyższej uczelni w kieszeni. Okazję do dania upustu swojemu niezadowoleniu stwarzają uchodźcy i imigranci.

Co więcej, w nowej sytuacji, jaką jest napływ imigrantów, politycy wymagają od społeczeństwa elastyczności, gotowości do zmian. Nigdzie w Niemczech wymóg ten nie frustruje społeczeństwa tak jak na wschodzie kraju. – Politycy zapominają, że mieszkańcy wschodnioniemieckich landów od 25 lat są bardziej gotowi do zmian niż niejeden mieszkaniec zachodnich Niemiec – uświadamia politolog z Getyngi Lars Geiges. Wschodni Niemcy mają już dość zmian.

AfD, skupisko rozwścieczonych

Kariera eurokrytycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD) prawie już się kończyła, kiedy nastąpił w niej rozłam. Z partią pożegnał się jej były szef Bernd Lucke a z nim odeszła część mieszczańskiego elektoratu, niezadowolonego ale dalekiego od brunatnych tendencji. Stery przejęła liderka narodowo-konserwatywnego kierunku Frauke Petry i to w chwili, gdy dyskusja wokół uchodźców sięgnęła chwilowego zenitu. Skazana już prawie na zapomnienie AfD od miesięcy przeżywa szczyty popularności. Gdyby w tych dniach miały się odbyć w Niemczech wybory, AfD znalazłaby się w Bundestagu, a z nią reprezentacja partii o silnym zabarwieniu nacjonalistycznym, uważa renomowany ekspert ds. skrajnej prawicy Hajo Funke. AfD zdecydowanie się radykalizuje i proces ten jest charakterystyczny nie tylko dla jej czołowego funkcjonariusza, szefa AfD Turyngii Bjoerna Hoecke.

AfD uważa się za naturalnego partnera zakorzenionej w Saksonii Pegidy. Milion imigrantów działa „jak katalizator dla nowego prawicowego ruchu”, napisał tygodnik „Der Spiegel”. Przyłącza się do niego zwłaszcza konserwatywny elektorat, który w ostatnich latach czuje się politycznie bezdomny. Zalicza się do niego też prawicowe skrzydło elektoratu chadecji, zniechęcone umiarkowanym kierunkiem, jaki przyjęła ich partia.

Przypadek szczególny NPD

Deutschland Bundesverfassungsgericht Verfahren NPD
Wiosną 2016 sędziowie Trybunału Konstytucyjnego ponownie będą rozpatrywali wniosek o delegalizację NPDZdjęcie: picture-alliance/dpa/dpaweb/U. Deck

Zawsze, kiedy chodzi o nagonkę na cudzoziemców, pojawia się NPD. Narodowodemokratyczna Partia Niemiec przeżywała w ostatnich latach ciągły spadek zainteresowania. Kryzys migracyjny może oznaczać dla niej pewien zwrot. Bez AfD i Pegidy mogłaby jednak bardziej skorzystać na polityce imigracyjnej prowadzonej przez rząd, uważają eksperci. Sytuacja może się zmienić wiosną, kiedy Trybunał Konstytucyjny ponownie będzie rozpatrywał wniosek o delegalizację NPD i partia wróci do mediów. Będzie to w czasie, gdy należy się liczyć z ponownym wzrostem liczby napływających do Niemiec imigrantów.

Mieszczański elektorat radykalizuje się

Do skrajnie prawicowego obozu zaliczanych jest w Niemczech niespełna 25 tys. osób. Tylko 2,5 tys. z nich należy do organizacji. Najwyraźniej nie istnieje żaden ogólnoniemiecki plan regularnych ataków na schroniska dla azylantów. Jak się bowiem okazuje, ponad dwie trzecie sprawców to miejscowi, głównie młodzi mężczyźni, którzy nigdy przedtem nie popełnili żadnego przestępstwa. Zdaniem analityków jest to dowód radykalizowania się cichej do tej pory części umiarkowanego społeczeństwa. Mówią oni wręcz o „pozbywającej się zahamowań Republice”.

Ale ta sama Republika Federalna Niemiec, to też rosnąca grupa ludzi, która wychodzi na ulice, by demonstrować przeciwko rasistowskim, wrogim cudzoziemcom protestom. Ekspert Hajo Funke jest przekonany, że skrajnie prawicowy potencjał znacznie się zredukuje, jeżeli niemieckiej polityce uda się sformułować klarowną politykę azylową i uda się też ulokować wszystkich szukających azylu. Angela Merkel podoła temu zadaniu, uważa Funke.

Mimo to, wydarzenia roku 2015 ukazują, że nowa skrajna prawica nie reprezentuje wprawdzie narodu, ale jest jego częścią i rośnie w siłę.

Volker Wagener / Elżbieta Stasik