1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemieccy neonaziści zmieniają oblicze

26 lutego 2012

Neonaziści już nie udają skinheadów. Słuchają muzyki hatecore i lepiej się maskują.

https://p.dw.com/p/14AAG
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Wygolone głowy, czarne, skórzane kurtki, obcisłe jeansy i ciężkie, wojskowe buty "glany" przestają być znakiem rozpoznawczym niemieckich neonazistów. Dziś stylizują się raczej na fanów muzyki hatecore, mówi dla DW znawca tego środowiska, socjolog z Uniwersytetu Ruhr w Bochum, dr Jan Schedler.

DW: Od dłuższego czasu zajmuje się Pan intensywnie zmianami w środowisku skrajnej prawicy, ze szczególnym uwzględnieniem tzw. Autonomicznych Nacjonalistów, którzy zachowaniem, wyglądem i upodobaniami muzycznymi przypominają radykalnych autonomicznych lewaków. Jaką rolę odgrywa w tym środowisku najszerzej pojęty "styl"?

Jan Schedler: Dzięki nowemu stylowi ubierania się i zachowania skrajna prawicy stała się w latach ubiegłych o wiele bardziej atrakcyjna dla młodzieży. Rozstała się z wizerunkiem typowego skinheada z lat 80-tych i obecnie jest wśród niej dużo mniej radykalnych skinów. Dla młodych neonazistów właściwe połączenie stroju z fryzurą i innymi symbolami ich orientacji ma podstawowe znaczenie i określa ich tożsamość.

DW: Co charakteryzuje ten nowy styl?

Jan Schedler: Młodzi neonaziści uważnie obserwują wszystko, co jest modne i ważne w środowisku autonomicznych lewaków i w dużym stopniu przejęli ich styl ubierania się. Noszą zatem luźne spodnie cargo; miękkie, dresowe bluzy z dużym kapturem, czapki bejsbolówki i odlotowe trampki. Wyglądem przypominają zatem fanów  popularnych w tej chwili gatunków muzyki pop, co nie jest wcale sprawą przypadku, bowiem ten ubiór ściśle się łączy z obowiązującym w tym środowisku gatunkiem muzycznym. Chodzi o muzykę hatecore, czyli brutalną odmiana hardcore punk z tekstami wyrażającymi neonazistowską ideologię. Ten styl nazywa się także NS-Hardcore, albo NSHC, co jest skrótem od angielskiego określenia tego gatunku National Socialist Hardcore. W nurcie muzyki hatecore mieści się wiele grup i wykonawców, których wyróżnia to, że czują się także bojownikami politycznymi, co w decydującym stopniu wpływa na radykalny charakter tekstów ich utworów.

DW: W Niemczech utwory gloryfikujące przemoc, zawierające treści nacjonalistyczne i wzywające do rozprawienia się z innymi, są prawnie zakazane. Jak zatem tym grupom i ich liderom udaje się trafić do szerszej publiczności nie popadając w konflikt z prawem?

Jan Schedler: Obecniei można zaobserwować kilka metod działania. Wiele profesjonalnych kapel, które działają od lat i liczą się na rynku, zatrudniają prawników dobrze obeznanych z problematyką tego środowiska, którzy dokładnie analizują ich teksty przed opublikowaniem. W rezultacie takich zabiegów, teksty te są jednoznaczne w swej wymowie, a ich przesłanie stuprocentowo czytelne dla odbiorcy, ale od strony czysto formalnej niczego im zarzucić nie można. Inne kapele starają się natomiast zachować pełną anonimowość ich składu i koncertują w podziemiu epatując słuchaczy podżegającymi tekstami. Tak działała kapela "Landser" (po polsku: wojak, albo piechur), która doczekała się w końcu procesu i wyroku skazującego za podburzanie do przemocy, sianie nienawiści rasowej i działalność kryminalną. Ale to był raczej wyjątek. Inne kapele, takie jak na przykład "Weissen Wölfe" (białe wilki) też wykonują utwory zawierające treści antysemickie i nawiązujące wyraźnie do Holokaustu, ale żadnemu z ich członków nie udało się udowodnić, że brał udział w nagraniu tego czy innego albumu, a więc nie można go było skazać za to, za co skazano "Wojaków". To fatalny sygnał.

DW: Ta muzyka określa zatem nie tylko pewien styl obowiązujący w tym środowisku, ale także jego ideologię?

Jan Schedler: Tak, muzyka hatecorowa ogromnie zyskała na popularności i dla wielu młodych ludzi stała się przepustką do ugrupowań neonazistowskich. Część młodzieży jest nastawiona rasistowsko, by tak rzec, "z natury" i bardzo szybko identyfikuje się z tekstami utworów gloryfikującymi przemoc wobec "innych" i dla niej ta muzyka staje się wyrazem ich poglądów, za którymi nierzadko idą także czyny.    

DW: Jeśli idzie o modę i upodobania muzyczne, to ekstremalna prawica ma dziś wiele wspólnego ze skrajną lewicą. Czy to samo dotyczy także symboli używanych przez oba te ugrupowania?

Jan Schedler: Neonaziści chętnie przejmują symbole przeciwnika po to, żeby ich potem użyć przeciwko niemu. Tak było na przykład z hasłem dużej, antynazistowskiej kampanii wśród młodzieży "Kein Bock auf Nazis" ("Nie lubię neonazistów"), które ci, w tej samej formie graficznej, przerobili na "Kein Bock auf Israel" ("Nie lubię Izraela"). Bardzo popularne są różne znaczki i przypinki, noszone także w środowisku punków, których właściwą treść rozumie się dopiero po chwili. Na przykład: "Nieustająca rewolucja od 1933". Występują na nich też różne znaki, które kojarzą się z III Rzeszą, ale nie można im niczego zarzucić, bo nie ma na nich, dajmy na to, swastyki.

DW: Ile osób liczą w Niemczech ugrupowania neonazistowskie?

Jan Schedler: To zależy od tego, jak je zdefiniujemy. Liczba neonazistów zorganizowanych, to jest pozostających w pewnych stałych, sformalizowanych strukturach, wzrosła w ubiegłych latach do ponad 5.000 osób.  Wokół nich kręci się trudna do oszacowania ilość ludzi, także młodych i bardzo młodych, którzy tylko okazjonalnie uczestniczą w wiecach i demonstracjach, ale należą do tej subkultury i interesują się głównie muzyką zawierającą treści nazistowskie. Policja i tajne służby twierdzą, że jest ich około 25.000, ale myślę, że z uwagi na rosnącą popularność muzyki hatecore jest ich znacznie więcej.

Insa Moog / Andrzej Pawlak

red.odp.: Alexandra Jarecka