1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa: Cel Putina jest jasny: chce zastraszyć Zachód

15 września 2017

Prasa w RFN komentuje manewry „Zapad”, wykazując nawet pewne zrozumienie dla poczynań prezydenta Putina.

https://p.dw.com/p/2k0fA
Militärübung Russland Wladimir Putin
Sojusznicy na manewrach "Zapad" w 2013 r. Zdjęcie: picture-alliance/dpa/A.Druginyn

Ekonomiczny dziennik „Handelsblatt” z Dusseldorfu uważa że „Ostrzeżenia rozlegające się na wschodzie Europy przed nowymi wielkimi manewrami ‘Zapad' nie są żadną przesadną antyrosyjską propagandą, lecz wynikają z realnego strachu przed Rosją. Bowiem na Krymie i w Donbasie kremlowski władca już stworzył fakty, łamiąc prawo międzynarodowe i nienaruszalność granic. Przedtem, 2013 r. odbyły się pierwsze manewry ‘Zapad'. Zamiast zapowiadanych wtedy 12 500 rosyjskich żołnierzy na poligon wyruszyło prawie 100 tysięcy i część z nich pozostała na zachodniej granicy Rosji. Teraz Moskwa i Mińsk podają liczbę 12 700 żołnierzy na ćwiczeniach, czyli poniżej granicy 13 tys., od której musieliby zgodzić się na dopuszczenie zagranicznych obserwatorów. ‘Zapad' to potężna demonstracja dozbrojonej moskiewskiej armii. Ale nie trzeba wpadać w panikę”.

„Westfaelische Nachrichten” z Monastyru twierdzi, że „Moskwa i Białoruś poprzez wspólne manewry pokazują, że najwyraźniej nadal żywe są odruchy zimnowojenne. Rosja jest jak najbardziej zainteresowana podtrzymywaniem konfliktów. Aktualnie wyglądana to, że Kreml bawi się z NATO w kotka i myszkę i akurat w newralgicznym obszarze sojuszu. Scenariusz tych manewrów to czysta próba nerwów. Tricki Moskwy to od dawna więcej niż tylko przejazd ryczących czołgów. Rosyjski repertuar sięga od kryptowojny na wschodzie Ukrainy aż po polityczną dezinformację w USA. Naprawdę niebezpieczne w tej sytuacji nie jest straszenie militarną inscenizacją, lecz głęboka nieufność, która zakorzeniła się w świadomości po jednej i po drugiej stronie”.

„Die Welt” twierdzi, że „Kto przeanalizuje siłę uderzenia putinowskiej armii, ten mógłbym dojść do wniosku, że może rozsądniej byłoby jednak wzmocnić zdolność obronną Bundeswehry, tak jak obiecał to niemiecki rząd na walijskim szczycie NATO. Byłoby dobrze gdyby też SPD pod wodzą Schulza pogodziła się ze starą zasadą odstraszania, mówiącą, że własna obrona musi kierować się obiektywnymi możliwościami przeciwnika. Sam Putin jest mistrzem w sposobach zastraszania. Co cztery lata na manewrach prezentuje wszystko, czym dysponuje rosyjski przemysł zbrojeniowy. Jednocześnie odmawia dopuszczenia zachodnich obserwatorów i oszukuje podając zaniżoną liczbę żołnierzy ćwiczących na poligonach. Jego cel jest jasny: chce zastraszyć Zachód”.

„Volksstimme” z Magdeburga podkreśla: „To było do przewidzenia, że Rosja nie pozostawi bez odpowiedzi wzmożoną obecności sił NATO w krajach bałtyckich. Tak więc rosyjskie i białoruskie wojska przeprowadzają wielkie manewry. U zachodnich sąsiadów wzmaga to strach przed agresją. Oczywiście, że rosyjska opancerzona armia mogłaby, pomimo wszelkich obronnych zabiegów NATO, w parę godzin najechać na wszystkie bałtyckie kraje i dotrzeć do wybrzeża Bałtyku. Ale co by to Kremlowi dało? Strategicznie Rosja nie potrzebuje krajów bałtyckich, bo ma dostęp do morza w Kaliningradzie i Petersburgu. W ten sposób ze znacznym niemieckim wsparciem przy budowie gazociągu Nord Stream można było pominąć Estonię, Łotwę, Litwę i Polskę. Ponadto Rosjanie, inaczej niż na Krymie, już od pierwszej chwili staliby się znienawidzonymi okupantami. Czyli taki podbój przyniósłby im niewielkie korzyści. Jednakże rozbrojenie w tym regionie byłoby błogosławieństwem. Inaczej grozi sytuacja jak w Korei”.

„Badische Zeitung” z Fryburga uważa, że „Te manewry pasują do putinowskiej strategii. W krajach bałtyckich i Polsce rośnie niepewność i strach. To tylko wzmacnia pozycję hardlinerów, którzy nawołują do zwiększenia wysiłków ze strony NATO, a to z kolei stanie się dla Moskwy dowodem na to, jak niebezpiecznie blisko NATO zbliża się do dawnych granic ZSRR. Ale tak naprawdę także Sojusz Północnoatlantycki odbywał już kontrowersyjne ćwiczenia w krajach bałtyckich i Polsce. Stała obecności NATO w tym regionie ma raczej charakter symboliczny. Największym zagrożeniem nie jest bezpośrednia konfrontacja, lecz dalsza powolna destabilizacja, niezapowiedziane przeloty, przypadkowe naruszenia granic, potajemne przerzucanie dalszych rosyjskich oddziałów na granicę Unii Europejskiej i to wszystko bez jakiejkolwiek rozsądnej komunikacji. Milczenie między Wschodem i Zachodem jest najpoważniejszym problemem”.

Opr.  Małgorzata Matzke