1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Czy dzieci muszą znać niemiecki przed pójściem do szkoły?

7 sierpnia 2019

Komentarze środowej prasy odnoszą się do kontrowersyjnej wypowiedzi chadeckiego polityka Linnemanna, który uważa, że dzieci imigrantów, niemówiące po niemiecku, nie powinny od razu iść do szkoły podstawowej.

https://p.dw.com/p/3NSzY
Uczniowie pierwszej klasy w szkole w Rostocku
Uczniowie pierwszej klasy w szkole w RostockuZdjęcie: picture alliance/dpa

Wypowiedź chadeckiego polityka Carstena Linnemanna, że „dziecko, które ledwo mówi i rozumie po niemiecku, nie powinno iść do szkoły podstawowej”,  zdaniem „Mitteldeutsche Zeitung” z Halle, zawiera „ogromny potencjał nagonki”. Gazeta zaznacza, że „jednak chadecki polityk powiedział nie tylko to zdanie, ale także wiele innych i należałoby przeczytać cały wywiad z nim. Mówi on o obowiązku chodzenia do zerówki i może późniejszym pójściu do szkoły, o pieniądzach potrzebnych na kursy integracyjne i językowe. Kto krytykował by go za to? Ale we wzburzonych debatach na Twitterze takie zróżnicowanie jest zbyt rozwlekłe i zbyt skomplikowane”.

„Straubinger Tagblatt” uważa, że „żadnym błędem nie jest domaganie się lepszej znajomości języka od pierwszoklasistów. Lecz dla rzeczowej dyskusji powinny były pojawić się lepsze, bliższe praktyki pomysły. Debata o tym, jak poprawić, zazębić i poszerzyć istniejące już oferty przed szkołą i po szkole, dałyby więcej niż pozorna debata na temat politycznego stylu wypowiedzi”.

„Süddeutsche Zeitung” podkreśla, że „chadecki polityk świadomie użył retoryki izolującej imigrantów. Późniejsze tweety Tilmana Kubana, przewodniczącego Junge Union, który poparł swojego partyjnego kolegę, unaoczniają jeszcze bardziej jego stanowisko. Uważa on politykę integracji za wymagające tolerancji likwidowanie problemów, a nie za szansę stworzenia lepszego społeczeństwa. Kuban napisał na Twitterze: ‘gdy dziecko w Niemczech idzie do szkoły, musi znać niemiecki. Wszystko inne byłoby źle pojętą tolerancją, która nikomu nic nie da'. Nikomu poza oczywiście dziećmi migrantów. Ale ci się pewnie nie liczą” – ironizuje monachijskiej gazeta.

Dziennik „Die Welt” tłumaczy, że „Linnemann w żadnym wypadku, jak mu się zarzuca, nie proponował sankcjonowania sześciolatków. Domaga się on intensywnej nauki w obowiązkowej zerówce, tak aby dzieci później lepiej poradziły sobie w normalnej szkole. Kto uważa, że jest to wrogie wobec cudzoziemców, ten powinien przyjrzeć się, w jaki sposób napływowy kraj jak Kanada osiąga swoje doskonałe wyniki w integracji. Tam dzieci, które nie znają angielskiego lub francuskiego, najpierw idą do specjalnych ośrodków, w których nauka języka ma najwyższy priorytet. Najpóźniej po roku idą potem do normalnej szkoły. To, że także tam jest bardzo wielu cudzoziemców, nie odgrywa zupełnie żadnej roli, ponieważ wszyscy uczniowie mogą z łatwością śledzić lekcje”.

„Frankfurter Rundschau” podkreśla, że „kto aktualne problemy w szkołach redukuje do napływu cudzoziemców, ten ignoruje własną rolę, jaką w tym odgrywał. Ponieważ CDU Linnemanna już od wieków jest u władzy, chadecki polityk sam musiałby zadać sobie pytanie, jak przyczyniła się do tego jego partia. Przez długi czas ze specjalnego nauczania niemieckiego korzystały tylko dzieci uważane za ‘niemieckie', czyli późni przesiedleńcy. Inni, jak np. dzieci z rodzin gastarbeiterów, nie miały tam wstępu. Dla dzieci uchodźców przez długi czas nie było nawet obowiązku uczęszczania do szkoły. Debata wywołana przez Linnemanna jest niewłaściwa. Jeżeli już, to należałoby dyskutować o szansach i o tym, jak inaczej rozdzielić pieniądze i o inwestycjach w oświatę. Chodzi o sprawiedliwy system podatkowy, który stwarza szanse, a nie odbiera je tym, którzy i tak są już w gorszej sytuacji”.