1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: czy posłom wypada dorabiać na boku?

Malgorzata Matzke6 października 2012

Prasa komentuje dyskusję na temat dodatkowych zarobków kandydata do fotela kanclerskiego z ramienia partii SPD Peera Steinbruecka, który zgodził się ujawnić ich wysokość.

https://p.dw.com/p/16LQi
Nordrhein-Westfalen/ Der designierte Spitzenkandidat der SPD fuer die Bundestagswahl 2013, Peer Steinbrueck, lacht am Samstag (29.09.12) in Muenster beim Parteitag der nordrhein-westfaelischen SPD. Steinbrueck wird auf dem Parteitreffen in Muenster eine Rede halten. (zu dapd-Text) Foto: Thorsten Ulonska/dapd.
Peer SteinbrückZdjęcie: Thorsten Ulonska/dapd

"Kto do tej pory sądził, że socjaldemokrata nie może awansować do ligi milionerów, ten nie zmieni zdania nawet wtedy, gdy czołowy kandydat SPD ujawni swoje dochody" - pisze Die Welt, dodając, "Steinbruecka atakować będą zresztą nie tylko oponenci polityczni. Także niejeden socjaldemokrata będzie sobie zadawał pytanie, czy Steinbrueck pasuje w ogóle do SPD, i będzie uważał, że wygłaszanie wykładów za sute honoraria jest świętokradztwem. Ciekawe, kto rzuci pierwszy kamień"...

Frankfurter Allgemeine Zeitung zauważa, że "Także teraz debata o dodatkowych zarobkach posłów do Bundestagu zaczyna zatracać się w sprzecznościach, które nie przyniosą nic oprócz jeszcze większej nieufności wobec nich. Pierwsza sprzeczność: Peer Steinbrueck od tygodni i miesięcy jest prezentowany jako prototyp niezależnego polityka w gronie co bardziej liberalnych członków SPD - a teraz nagle sugeruje się, że jest on jak najbardziej zależny, sterowany i skrępowany, bo wygłaszał wykłady m.in. w jakiejś kancelarii adwokackiej, która uczestniczyła w opracowaniu tekstu jakiejś tam ustawy. Nawet jeżeli to prawda: nie było to zbyt mądre, ale do "zawodu" posła wcale nie jest przypisany nakaz rezygnacji z wykonywania swojego zawodu, nawet jeżeli byłoby się wtedy w roli eks-ministra jeżdżącego z wykładami".

Frankfurter Rundschau uważa, że "W żadnym wypadku nie podejrzewa się, że Steinbrueck mógłby być produktem branży finansowej. Nie ma ani słowa o tym, żeby na odczytach w bankach mówił coś innego niż to, co mówi publicznie jako polityk. Czego nie można powiedzieć o Dobrindcie i chadekach. Domagają się przejrzystości? Jeżeli jednak chodzi o to, by Bundestag potwierdził, że czynem karalnym jest przekupywanie deputowanych, żeby wreszcie można było ratyfikować międzynarodowe porozumienie antykorupcyjne, wtedy chadecja jest na bakier z przejrzystością. Steinbrueck powinien przetrzymać tę krytykę ze strony obłudników".

Muenchner Merkur stwierdza, że "Wszędzie nagle roi się od ludzi o czystych rękach, a na ich czele stoi nieodzowny Horst Seehofer. On jako pierwszy domagał się od socjaldemokratycznego "króla odczytów", żeby ujawnił swoje dochody, przemilczając, że to właśnie jego partia CSU była tą, która najenergiczniej przeciwstawiała się ustawie o ujawnianiu dochodów poselskich. Przedsmakiem nieprzyjemności, które go jeszcze czekają były dla Steinbruecka dociekliwe pytania z lewego skrzydła SPD, uważającego się za stróża moralności. Dość wcześnie przyszedł moment pierwszego możliwego poślizgnięcia na drodze do kanclerskiego fotela. Teraz Steinbrueck pociągnął za hamulec. Taką cenę płaci się za to, że po części obłudna Republika Federalna znów zamiast o honorariach mówców zaczyna dyskutować o tym, jakie plany ma on jako potencjalny kanclerz".

Niemcy: iPady rządzą w Bundestagu!

"Znany z ciętego języka Steinbrueck nie wypada zbyt dobrze, odrzucając najpierw kategorycznie żądanie większej przejrzystości jako atak na jego osobę, żeby potem nagle wycofać się pod zmasowaną presją" - pisze Mannheimer Morgen. "Ale nawet upubliczniona wysokość przeciętnego honorarium za wykłady nie powie nic o tym, którzy zleceniodawcy wypłacali mu królewskie honoraria. Czyj chleb jem, tego pieśń śpiewam, rzecze ludowa mądrość. Lecz żeby uniknąć fatalnego wrażenie, że posłów można kupić, Bundestag powinien wreszcie zdobyć się na upublicznienie dodatkowych dochodów swych członków - i to nie ogólnikowo, lecz w detalach. Nie byłoby całej dyskusji wokół Steinbruecka, gdyby także i on już wcześniej zadbał o jasne postawienie sprawy".

Małgorzata Matzke

red. odp.: Andrzej Pawlak