1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o EURO 2012: Polska zaskakuje Europę

Elżbieta Stasik2 lipca 2012

Gospodarze pozytywnie zaskoczyli, Europę i samych siebie. W takim tonie utrzymane są komentarze niemieckiej prasy podsumowujące Mistrzostwa Europy w piłce nożnej.

https://p.dw.com/p/15P6X
Source News Feed: EMEA Picture Service ,Germany Picture Service A Polish fan cheers before the start of their Group A Euro 2012 soccer match against Greece at the National Stadium in Warsaw, June 8, 2012. REUTERS/Kai Pfaffenbach (POLAND - Tags: SPORT SOCCER)
Zdjęcie: Reuters

„EURO 2012 kosztowało dużo, narodowa (polska – przyp. red.) jedenastka rozczarowała, mimo to dla Polski wysiłek się opłacił” – pisze Süddeutsche Zeitungw komentarzu „Nie tylko mroczne sosnowe lasy”:

„Niemiec, który po raz pierwszy podróżował po Polsce pisał: O wyglądzie kraju nie mogę donieść niczego wspaniałego. Są tu tylko rozległe pola, przeważnie żyzne, i gęste, mroczne lasy sosnowe. Podróżny nazywał się Heinrich Heine, jego zapiski pochodzą z roku 1822, z czasów, kiedy Polski nie można było znaleźć jako państwa na mapie świata. Dzisiaj Polska jest jednym z największych państw członkowskich UE, dlatego tym bardziej dziwi, że w oczach wielu Niemców (i w ogóle w oczach większość zachodnioeuropejczyków) od czasów Heinego niewiele się zmieniło. O palmę pierwszeństwa walczyły przy tym z sobą przebrzmiałe stereotypy i ogólny brak zainteresowania. I przyszło EURO 2012.

Byłoby przesadą powiedzieć, że Europa od nowa odkryła przy tej okazji Polskę (...). Ale można było spotkać w ostatnich tygodniach niejednego, żądnego przygody Europejczyka, który ze zdumieniem stwierdził: Warszawa ma skyline! We Wrocławiu są świetne knajpy! Sopot ma wspaniałe plaże! W Krakowie czynsze rosną tak szybko jak na berlińskim Kreuzbergu! Sedno tych minimalnych odkryć brzmi: Polska jest dość normalnym krajem. Już chociażby dla tego rozeznania wysiłek się opłacił” – stwierdza gazeta.

W komentarzu Frankfurter Allgemeine Zeitung czytamy:

„Po meczu wie się więcej. Mistrzostwa są już przeszłością. I nie tylko nie liczy się już wiele z tego, co Europa zdawała się przedtem wiedzieć o krajach gospodarzy, ale także to i owo z opinii, jakie mieli o sobie samych Polacy i Ukraińcy. Chociażby sianie strachu. Przewidywany był chaos komunikacyjny, zmasowana pauperyzacja przyjezdnych kibiców spowodowana niemoralnymi cenami i hordami prostytutek pod każdym hotelowym łóżkiem. Nawet brytyjskie BBC uległo pokusie zaprezentowania środowisk kibiców gospodarzy jako wylęgarni atawistycznej przemocy, rasizmu i antysemityzmu (...). Niemal nic z tego wszystkiego nie miało miejsca. Stadiony i lotniska zostały skończone, komunikacja funkcjonowała we wszystkich ośmiu miastach Polski i Ukrainy, w których odbywały się mecze (...). Przede wszystkim jednak turniej minął przyjaźnie i radośnie. Ukraińscy i polscy chuligani wystylizowani na wytatułowane swastykami bestie, przed którymi musi drżeć każdy, kto nie jest jasnowłosy i niebieskooki, okazali się ufną młodzieżą, która co prawda kibicowała swoim drużynom, ale też po ich wypadnięciu z turnieju pozostała nienagannymi gospodarzami. Nie zmieniła tego też krótka uliczna rozróba w Warszawie przed meczem Polska – Rosja.(...) Mistrzostwa te były manifestacjąpokolenia urodzonego po 89 r., wolnego od historycznej traumy, Euro-narodu charakteryzującego się radością, autoironią i zerem kompleksów” – komentuje FAZ. Także Polacy ku własnemu zdziwieniu stwierdzili, że jednak „nie są tacy inni, niż mieszkańcy starej Europy nieco dalej na zachód” – dodaje gazeta.

Gospodarze pozostali sobie obcy

Polsce i Ukrainie zabrakło wspólnej tożsamości, stwierdza Die Welt:

„Prawdziwa wielkość gospodarza objawia się dopiero wtedy, kiedy impreza nie przebiega zgodnie z planem (mowa tu o wykluczeniu z turnieju obydwu reprezentacji - przyp. red.). Polska i Ukraina częściowo zdały ten egzamin, mimo, że podział meczów na dwa państwa nie ułatwił sprawy. Tym bardziej, że ME zabrakło czegoś takiego jak wspólna tożsamość. Creating history together, głosiło motto turnieju, ostatecznie jednak każdy chciał tworzyć własną historię” – komentuje dziennik.

Na ten sam temat Süddeutsche Zeitung w komentarzu „Trudni sąsiedzi”:

„Co prawda Polska okazała się dobrym gospodarzem i organizatorem ME, opinia publiczna na Zachodzie po raz pierwszy dostrzegła, że Polska zrobiła ogromny skok modernizacyjny. Ale ME ujawniły też słabości Polski. Reformy tkwią w korkach. Przede wszystkim ze względu na ociężałą biurokrację projekty dotyczące infrastruktury, takie jak autostrady i trasy kolei szybkiego ruchu realizowane są znacznie powolniej, niż obiecywano. Premier Donald Tusk, który z liberała w kwestiach światopoglądu i polityki ekonomicznej zamienił się w orędownika silnego państwa, musi nareszcie działać – także po to, by Polska nadal była wzorem dla sąsiadów na wschodzie” – konstatuje monachijski dziennik.

Leipziger Volkszeitung pisze:

„Dla wielu osób z zachodniej Europy kończy się ona na Odrze. Tymczasem od obalenia muru berlińskiego upłynęło prawie ćwierć wieku. A mimo to: kto z Amsterdamu lub z Hamburga interesował się kiedyś Poznaniem? Przy tym ta kwitnąca gospodarczo metropolia z jej pięknym Starym Miastem leży zaledwie 250 km od Berlina. >>Zauważcie nas wreszcie!<< - domagali się mieszkańcy przed rozpoczęciem ME. I zauważono ich podczas kilku tygodni trwania turnieju. I coś pozostanie na zawsze po tych dobrze zorganizowanych mistrzostwach we wspaniałej atmosferze”.

Elżbieta Stasik

red.odp.: Bartosz Dudek