Niemiecka prasa o francuskiej ofensywie w Mali
17 stycznia 2013"Stuttgarter Zeitung" komentuje:
"Również na Wybrzeżu Kości Słoniowej Francuzom udało się za sprawą kilku interwencji i z mandatem ONZ umożliwić w 2011 roku nowy początek, po trwającej wiele lat wojnie domowej. Operacja militarna w Mali jest niepozbawiona ryzyka, ale konieczna, jeżeli UE nie chce mieć u swoich wrót Al-Kaidy. Solidarność europejska wobec Paryża jest więc potrzebą chwili. Długofalowe zadania będą należeć do mieszkańców Mali. Muszą się znów starać o stworzenie silnych struktur państwowych i wprowadzenie demokracji".
"Lübecker Nachrichten" zwraca uwagę, że:
"Rząd federalny zdecydował się na wariant typu minimaks; na minimalną czynną pomoc, za to maksymalną solidarność werbalną. Nie jest to najlepsze zapoczątkowanie złotych godów niemiecko-francuskiego partnerstwa, które mają być z wielką pompą obchodzone w przyszłym tygodniu w Berlinie".
Koloński dziennik "Kölner Stadt-Anzeiger":
"Na dalsze pytania kanclerz Merkel chce odpowiedzieć dopiero w przyszłym tygodniu, po przybyciu do Berlina prezydenta Francji Francois Hollande'a. I po wyborach w Dolnej Saksonii. Przewodnicząca CDU nie chciałaby, by jej zarzucono, że jej decyzja wysłania żołnierzy z mało popularną misją do Mali, negatywnie odbiła się na wyniku wyborów. Dlatego obrała politykę symboli".
Ukazująca się w Halle Mitteldeutsche Zeitung pisze:
"Jest to symboliczny krok, bo odsuwa na plan dalszy debatę w Bundestagu na temat nowego mandatu. Bamako jest lotniskiem oddalonym o ponad 700 kilometrów od linii frontu. Ostrzelanie maszyn, a tym samym użycie broni zdaje się być prawie wykluczone".
Neue Osnabrücker Zeitung podsumowuje:
"Najpierw minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle wykluczył pomoc militarną dla naszego najważniejszego europejskiego partnera. Na szczęście Niemcy nie zasiadają już w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i dlatego przynajmniej tym razem zaoszczędzili sojusznikom afrontu, jak to miało miejsce w przypadku konfliktu w Libii, gdy Westerwelle oficjalnie odmówił im pomocy. Teraz rząd federalny chce wspomóc czymś więcej niż niczym. Spójrzcie, przecież jesteśmy z wami, będzie mogła powiedzieć kanclerz Merkel. Brakuje tylko, by Westerwelle, podobnie jak po obaleniu dyktatora Muammara Kadafiego, stwierdził pewnego dnia, że Niemcy w znaczny sposób przyczyniły się do tego, by u wrót Europy nie powstało państwo terrorystyczne".
Iwona Metzner
red. odp. Bartosz Dudek