1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: o rosyjsko-amerykańskich animozjach i wielkich oczekiwaniach związanych ze szczytem

9 grudnia 2011

Niemieccy komentatorzy piszą o szansach powodzenia unijnego szczytu i typowym zachowaniu w podbramkowej sytuacji: szukaniu winnych na zewnątrz.

https://p.dw.com/p/13P9b

Unijny szczyt

"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Według tej zasady - zdaniem Stuttgarter Zeitung - funkcjonuje Unia Europejska, przynajmniej oficjalnie. Zasada ta sprawdzała się w dobrych czasach, kiedy słabsze państwa członkowskie dofinansowywane były przez silniejsze. Teraz toczy się spór na forum publicznym o temat, który jeszcze do niedawna był tabu: Europa dwóch prędkości. Mała grupa państw mogłaby przejąć inicjatywę w swoje ręce i forsować pogłębienie integracji gospodarczej i politycznej. A reszta pozostałaby już na zawsze w tyle."

Brytyjczycy nie są jedynymi, którzy chcieliby zachować suwerenność finansową - zaznacza Neue Presse z Hanoweru. Tylko oni podnoszą największy krzyk. Z uwagi na silny brytyjski sektor finansowy - stanowisko to jest nawet zrozumiałe. I prawdopodobnie nie da się już powstrzymać coraz większego rozdźwięku pomiędzy eurogrupą i resztą. Taki rozłam byłby wielkim ciosem dla wspólnego europejskiego projektu - choć również uczciwszą perspektywą na przyszłość".

Westdeutsche Zeitung pisze:. Pod wpływem idei silnej europejskiej unii walutowej, która przyćmiłaby dolara, o wiele za dużo państw otrzymało o wiele za szybko walutę euro. Zapomniano przy tym wprowadzić wiążące reguły, czy wręcz wspólną politykę finansową. I bez ogródek trzeba powiedzieć: tego błędu nie da się naprawić. Teraz może być już tylko łatanina i próby ratowania tego, co jeszcze zostało. Miejmy nadzieję, że może chociaż teraz w Brukseli uzgodni się zmiany w traktatach. Nie da się przy tym uniknąć ostrych sankcji wobec wszystkich budżetowych grzeszników, do czego dąży Angela Merkel. Co do tego powinno porozumieć się chociaż 17 państw eurogrupy."

Odżywają rosyjsko-amerykańskie animozje

Suedwest Presse z Ulm zaznacza, że "spór o system antyrakietowy sięga znacznie głębiej. Fakt, że Stany Zjednoczone nie chcą dać rosyjskiemu rządowi żadnych gwarancji bezpieczeństwa nie poprawi sytuacji. Ale i tak prezydent Miedwiediew i premier Putin wiedzą, że amerykańska tarcza nie jest wycelowana w Rosję, tylko służyć ma ochronie Zachodu przed potencjalnymi atakami Iranu. Zamiast działać ręka w rękę Biały Dom i Kreml wolą brać się za bary i mocować na słowa. Ale gra toczy się o zbyt wysoką stawkę, a Moskwa i Waszyngton mają zbyt wiele wspólnych interesów - od walki z międzynarodowym terroryzmem po rozbudowę stosunków gospodarczych - aby móc pozwolić sobie na powrót do dawnych animozji i pogróżek."

O insynuacji premiera Putina, jakoby to Amerykanie sprowokowali moskiewskie, powyborcze protesty Badische Zeitung pisze, że "Putinowi chyba puszczają nerwy". "Przy pomocy takich teorii spiskowych niejeden władca próbował obarczać już innych własnymi problemami - w nadziei, że jeszcze raz uda mu się uspokoić naród. Także dyktatorzy w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie obwiniają Amerykanów o sprowokowanie "arabskiej wiosny". To porównanie nie ma wcale oznaczać, że Rosja stoi u progu podobnego przełomu jak w świecie arabskim - systemy są zbyt od siebie różne. Ale mimo wszystko może to być dla Rosjan nauczką: jeżeli przepełnia się miara wytrzymałości społeczeństwa, trudno będzie je potem uspokoić.

Małgorzata Matzke

red.odp. Iwona D. Metzner