1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o szczycie NATO: Trump chce osłabić Niemcy

10 lipca 2018

W środę rozpoczyna się szczyt NATO. Prezydent USA Donald Trump ostro krytykuje Niemcy za zbyt niskie wydatki na wojsko. Część komentatorów przyznaje mu rację, inni uważają, że Ameryka chce jedynie osłabić Berlin.

https://p.dw.com/p/317fR
Angela Merkel rozmawia z pilotem samolotu wojskowego
Niemcom nadal daleko do poziomu wydatków na obronność uzgodnionego na szczycie NATO w WaliiZdjęcie: picture-alliance/dpa/O. Berg

„Prezydent Trump wali w europejskich partnerów z NATO, naciska na nich w sprawie wydatków na obronność.  Na szczycie NATO przeprowadzi atak, szczególnie przeciwko Niemcom, które uważa za strasznego dekownika i które lubi stawiać pod pręgierzem” – pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Niemcy mogły uniknąć tej krytyki, gdyby wcześniej obrały kurs, który uzgodniono (w Newport w 2014 r.) – podniesienie do 2024 roku budżetu na wojsko do 2 proc. PKB. Jednak przez długi czas nie działo się nic, dopiero ostatnio budżet został istotnie zwiększony. Politycy zajmujący się obronnością biją na alarm wskazując na zły stan Bundeswehry. „Kiedy Merkel zapowie (na szczycie), że Berlin zwiększy wydatki na obronę do 1,5 proc. do roku 2025, to odpowiedzią będzie szyderczy śmiech Trumpa” – przewiduje autor komentarza. A przecież nie chodzi o Trumpa, lecz o wiarygodność i niezawodność wobec różnorodnych zagrożeń naszego bezpieczeństwa – konkluduje „FAZ”.  

"Ratować NATO"

Berliński „Tagesspiegel” uważa, że amerykański postulat pod adresem Niemiec, by wydawały więcej na Bundeseswehrę, jest jak najbardziej uzasadniony. „Żaden członek NATO nie wynajduje tak jak Niemcy ciągle nowych argumentów przeciwko zwiększeniu budżetu tu i teraz” – zauważa autor komentarza.

Pomysł Trumpa, aby ukarać skąpych Niemców wycofując amerykańskich żołnierzy i przenosząc ich do Polski, przyjęty został co prawda z entuzjazmem przez konserwatywny rząd w Warszawie, lecz stanowiłby naruszenie Aktu Założycielskiego NATO-Rosja  z 1997 roku – pisze niemiecki dziennikarz. Przed spotkaniem z Władimirem Putinem w Helsinkach prezydent USA powinien zasięgnąć rady swoich ekspertów prawnych.

Komentator ostrzega, że brak precyzji w takich sprawach może prowadzić do dramatycznych wydarzeń. „Na szczycie w Bukareszcie w 2008 roku NATO uznało, że może dać Gruzji i Ukrainie ogólną perspektywę członkostwa bez podania dokładnej daty uważając, że nie naruszy to rosyjskich interesów. Trzy miesiące później w Gruzji wybuchła wojna, kilka lat potem także na Ukrainie” – czytamy w „Tagesspieglu”.  

Brukselski komentator "Sueddeutsche Zeitung" przyznaje, że niezadowolenie Waszyngtonu z „nieskorych do płacenia” sojuszników jest uzasadnione i było faktem już w czasach poprzednich prezydentów.

„Niemal wszystkie wypowiedzi Trumpa na ten temat są jednak dowodem na to, że nie chodzi mu wcale o wzmocnienie Sojuszu. Niemcy i inni mają płacić nie po to, by NATO stało się silniejsze, a tylko po to, by gospodarczy konkurenci Ameryki stali się słabsi. Problem Sojuszu polega na tym, że Trump nie chce w rzeczywistości żadnych sojuszników” – pisze SZ.

Europejczycy muszą wziąć na siebie większą odpowiedzialność za NATO nie dlatego, żeby przypodobać się temu prezydentowi USA, lecz po to, żeby móc z większą pewnością siebie przeciwstawić się mu – uważa komentator. „Kto chce rzeczywiście chronić Europę, ten musi ratować NATO” – konkluduje SZ.

"Bundeswehra w ruinie" 

W zupełnie inny ton uderza „Die Welt”.  „Winny jest Berlin, a nie Trump” – pisze komentator tej gazety, nazywając postawę niemieckiego rządu „niegodną”. „Na szczycie NATO Niemcy będą znów próbowały wykpić się. Od lat odmawiają zwiększenia budżetu na wojsko. Należy skończyć z oszukiwaniem samych siebie”. "Die Welt" porównuje politykę władz w Berlinie do zachowania ucznia, który bojąc się wywołania do tablicy usiłuje „stać się niewidzialnym” i „szuka wymówek”. Merkel ponosi odpowiedzialność za stan Bundeswehry, która znajduje się „w ruinie”. "Postawa niemieckiego rządu nie odpowiada znaczeniu Niemiec jako średniej wielkości mocarstwa i najsilniejszego kraju w Europie” – podkreśla komentator i zarzuca władzom w Berlinie brak odpowiedzialności, która nie ma nic wspólnego z Trumpem.