1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o Trumpie i NATO: Putin zaciera ręce

13 lipca 2018

Prasa komentuje wyniki brukselskiego szczytu NATO, a szczególnie rolę prezydenta Trumpa.

https://p.dw.com/p/31MXA
Sergey Elkin Karikatur
Karykatura Sergieja ElkinaZdjęcie: Sergey Elkin

„Muenchner Merkur” pisze prowokacyjnie: „Trump jest kłamcą i awanturnikiem, ale nie oszukujmy się: czerpiące korzyści z globalizacji Niemcy jadą na wózku NATO, robiąc minę świętoszka, która im zupełnie nie przystoi. Cały spór toczy się o wyższe wydatki na NATO, a nie o super-zbrojenia. Wystarczyłoby zupełnie, gdyby nasi żołnierze byli przyzwoicie wyposażeni, gdyby nasze czołgi nie były trupami na gąsienicach, a nasze myśliwce mogły poderwać się od ziemi. To, czy NATO w dalszym ciągu gwarantować będzie pokój I bezpieczeństwo, albo czy wyląduje na złomowisku historii, zależy nie tylko od nieobliczalnego amerykańskiego prezydenta, tylko od gotowości obronnej wszystkich partnerów, a przede wszystkim Niemiec. Pieniactwo Trumpa i powściągliwość Niemiec są wręcz nieodpartym zaproszeniem dla Putina, by wystawił Sojusz na próbę”.

Dziennik „Westfaelische Nachrichten” z Muenster twierdzi, że „Władimir Putin będzie tylko zacierał ręce. Najpóźniej od tego osobliwego szczytu w Brukseli NATO przypuszczalnie straciło w oczach Moskwy całą moc odstraszania. O to zadbał już osobiście sam prezydent USA, który w bezprzykładny sposób, w krótkim czasie kilkoma słowy zrugał cały zachodni sojusz obronny. Swoim partnerom, a przede wszystkim Niemcom, przystawił pistolet do piersi, grożąc pójściem swoją drogą, jeżeli nie zwiększą oni wydatków na obronę. Nie będzie kasy, nie będzie ochrony przed Rosją – tak wygląda Dziki Zachód w Brukseli. To, że amerykański prezydent tuż po tym żądaniu zapłacenia haraczu nie szczędził słów pochwały swoim sojusznikom, sprawia, że to całe zagranie jest jeszcze bardziej dziwaczne”.

Także ”Pforzheimer Zeitung” podkreśla, że ulubionym narzędziem Trumpa jest szantaż. „Jako głowa państwa największego partnera Sojuszu, amerykański prezydent wie, jakim dysponuje potencjałem. Ale współpraca nie funkcjonuje na takich zasadach. Wręcz przeciwnie – w ten sposób podważane jest tylko wzajemne zaufanie partnerów NATO. Korzyści wyciągną z tego nie Stany Zjednoczone, lecz państwa, przeciwko którym skierowany był sojusz, w pierwszym rzędzie Rosja. Przy czym krytyka Trumpa jest jak najbardziej uzasadniona. Niemcy muszą się wreszcie ruszyć z miejsca w kwestii obrony. Ale musi to nastąpić na drodze negocjacji, a nie szantażu”.

„Frankfurter Allgemeine Zeitung” twierdzi, że „wydatki na poziomie 4 proc. to nic innego jak czysta mrzonka w zakresie polityki eksportu broni i nie ma ona nic wspólnego z poważną polityką bezpieczeństwa (...). Jednak Europejczycy i Kanadyjczycy nie powinni uważać, że wystarczy to, co zrobili do tej pory. Ze względu na istniejące zagrożenia i złożoną oraz nieprzejrzystą sytuację, muszą oni zmodernizować i usprawnić swoje armie, na których przez całe lata oszczędzali. Sojusznicy muszą też wziąć sobie do serca to, co uroczyście obiecali: że sprawiedliwie będą dzielić się ciężarami i odpowiedzialnością za wspólną obronę. NATO uosabia przymierze Europy i Ameryki Płn. wobec niebezpieczeństw i wyzwań nadchodzących ze wszystkich stron. To właśnie jest lajtmotiwem sojuszu i nie wolno go pogrążyć czy to z egoizmu, czy negując realia czy też ulegając szantażowi". 

„Sueddeutsche Zeitung” stwierdza: „Trump to nie polityk tylko fundamentalistyczny kupiec, a ‘niesprawiedliwość' jest jednym z jego ulubionych pojęć i to nie pod względem moralnym, ale wyłącznie wedle kupieckich kryteriów. Jest on przekonany, że bezpieczeństwo zależy od posiadania ‘najlepszej broni'. Postrzega on świat tak, jak Amerykę postrzega Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie Ameryki. Trump się już nie zmieni, dlatego Europejczykom nie pozostaje nic innego jak przeczekać jego kadencję czy w najgorszym przypadku dwie. Do tego czasu mogą oni jak najbardziej uprawiać politykę bezpieczeństwa po myśli Europy, zachowując uprzejmy dystans do Ameryki Trumpa".