1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa o zamachach na Sri Lance

23 kwietnia 2019

Niemieckie gazety obszernie komentują serię krwawych zamachów bombowych na Sri Lance. Zwracają przy tym uwagę, że islamiści nie mają monopolu na przemoc i terroryzm.

https://p.dw.com/p/3HETs
Figura Jezusa splamiona krwią ofiar zamachu bombowego w kościele w Negombo
Figura Jezusa splamiona krwią ofiar zamachu bombowego w kościele w NegomboZdjęcie: Reuters/Stringer

Jak zauważa "Frankfurter Allgemeine Zeitung":

"Dla islamistycznych fanatyków nie ma lepszego celu niż chrześcijańskie kościoły, żeby wcielić w życie swą szaleńczą ideologię podszytą pozorami religijności. Kościoły są dla nich obiektami zajmującymi czołowe miejsce w walce cywilizacji. (...) Domy Boże i domy modlitwy są także celami nowej międzynarodówki terrorystycznej. Łączy ją kult przemocy oparty na rasizmie i fałszywym rozumieniu wartości kulturowych oraz podżeganie do zbrodni".

Myśl tę rozwija "Sueddeutsche Zeitung" z Monachium:

"Kto morduje modlących się ludzi, ten ma na celowniku całą ludzkość. Tam, gdzie depcze się wolność religii, tam źle się na ogół dzieje także z innymi prawami człowieka. Wstrząśnięty wydarzeniami na Sri Lance papież Franciszek znalazł właściwą odpowiedź na zabicie modlących się. Sam modlił się za wszystkich ludzi będących ofiarami przemocy lub dotkniętych obojętnością wobec ich losów, niezależnie czy są to muzułmanie, chrześcijanie, wierzący lub niewierzący".

„Frankfurter Neue Presse" stwierdza:

"To cios w czułe miejsce społeczeństwa, gdy ofiarami są bezbronni ludzie w bezpiecznym otoczeniu, gdzie praktykują swoją religię lub odpoczywają. Tej zasady jednak nie wyznają tylko islamiści, działali według niej także sprawcy zamachów na meczety w Nowej Zelandii lub rasistowskiej strzelaniny podczas mszy w afroamerykańskim kościele w Charleston w USA w roku 2015. Poczucie ogromnej bezradności powodowane jest przez fakt, że te miejsca nie mogą być chronione ze stuprocentową skutecznością. Kościół, meczet lub inna świątynia nie mogą stać otworem dla wszystkich wiernych pod warunkiem, że będą oni kontrolowani przy wejściu niczym potencjalni zamachowcy. To, że rząd chce odpowiedzieć terapią szokową, może poskutkować ponownym wybuchem starych konfliktów na Sri Lance. Jednak prawdziwe podziały nie przebiegają między Tamilami i Hindusami, albo między chrześcijanami i muzułmanami, lecz między społeczeństwem otwartym i jego wrogami. A o otwartym społeczeństwie mówimy wtedy, gdy takim chce ono pozostać, stale narażając się przy tym na zranienie".

„Heilbronner Stimme" pisze:

"W odległości około 8 tysięcy kilometrów od nas terroryści rozpętali piekło w Niedzielę Wielkanocną. Patrzymy na otchłań nienawiści oraz pogardy dla ludzi, które są bardzo blisko nas. Zamachy te bowiem wymierzone są przeciwko wszystkiemu, co jest dla nas święte: wiara, tolerancja, wolność, wartości humanistyczne. Ataki na Sri Lance powinny być dla nas przestrogą, by nie ignorować terroru, nie tylko zresztą ze strony tzw. Państwa Islamskiego, które tylko pozornie zostało pokonane. Tak samo odparcie al-Kaidy nie oznaczało końca przemocy, fanatyzm istniał dalej, tylko pod inną nazwą. Kościoły, meczety, synagogi i inne świątynie to miejsca, którym się ufa. Tu pokojowo zbierają się ludzie. I właśnie dlatego są oni celem nienawiści. Terror jest międzynarodowy. Dlatego musimy wszyscy być solidarni ponad granicami".

Zdaniem „Frankenpost" z Hof:

"Obecny terror, który pochłonął setki ofiar, jest cyniczną odpowiedzią na sedno wielkanocnej nowiny oznaczającej pokonanie śmierci. Terroryści ze Sri Lanki nie tylko wstrząsnęli tą odległą wyspą, lecz sieją nienawiść i podejrzliwość ponad granicami. Wzmacniają tych, którzy są zdania, że szczęście da im tylko odseparowanie się od innych, ignorując przy tym to, że tylko otwarty świat umożliwia rozwój i postęp".

„Frankfurter Rundschau" pyta:

Po szoku wywołanym zamachami oraz śmiercią i zranieniem wielu osób nasuwają się pytania. Dlaczego teraz właśnie Sri Lanka? Czy lokalni dżihadyści zaplanowali i przeprowadzili krwawe zamachy sami, czy może przy wsparciu z zagranicy? Dopóki nie dowiemy się, kto za tym stoi i nie poznamy ich motywów, dopóty będziemy jedynie spekulować. To też jest metoda. Niepewność rodzi strach i prowokuje akty zemsty. Jedno i drugie prowadzi do destabilizacji. W Południowo-Wschodniej Azji były podobne przypadki. Siły lokalne najczęściej nie mają wystarczających środków, by przeprowadzać tego typu kompleksowe operacje. W większości przypadków dostają pomoc od zewnętrznych inspiratorów. Wtedy często właśnie oni wychodzą na pierwszy plan, co nierzadko prowadzi do błędnych wniosków. Źródła tej niechęci to głównie miejscowe przyczyny społeczne lub polityczne. A o nich się raczej potem nie dyskutuje, z nimi się już nie walczy".