1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: solidaryzujemy się z Ameryką

Malgorzata Matzke17 kwietnia 2013

Niemiecka prasa komentuje zamach w Bostonie, podkreślając spokojną reakcję Ameryki.

https://p.dw.com/p/18H1z
Police officers and their bomb detecting dogs investigate after explosions near the finish line of the Boston Marathon in Boston, Massachusetts April 15, 2013. U.S. investigators led by the FBI are poring over video and photographs from the widely watched Boston Marathon for clues to determine who is responsible for two bombs that exploded near the finish line on Monday, killing three people and injuring more than 100, officials said. REUTERS/Neal Hamberg (UNITED STATES - Tags: SPORT ATHLETICS CRIME LAW)
Zdjęcie: Reuters

Frankfurter Allgemeine Zeitung" zaznacza: „Bomby w Bostonie wybuchły tego dnia, kiedy Massachusetts obchodzi swoje święto upamiętniające pierwsze bitwy amerykańskiej wojny o niepodległość (...). Może zamachowcy uważają się za potomków owych rewolucjonistów, szukając konfrontacji z represyjną władzą państwową. Cóż byłby to za obłęd! Sprawcy z Bostonu nie są żadnymi bohaterami, tylko zwykłymi mordercami, którzy chcieli, żeby wielki sportowy festyn skończył się przelewem krwi. Prezydent Obama musiał ostatnio kilkakrotnie znajdować słowa pociechy dla do głębi poruszonego narodu, ostatnio po masakrze w szkole. Teraz znów będzie musiał wystąpić w tej roli, w oczekiwaniu, że policja szybko ujmie sprawcę czy sprawców. I w nadziei, że w Bostonie nie zaczęła się jakaś nowa seria terroru".

Stuttgarter Zeitung" uważa, że „Bardzo wiele będzie zależało od wyniku śledztwa. Czyn jakiegoś pojedynczego sprawcy szybko poszedłby w niepamięć. Ale akt ze strony islamistów byłby jednym z całego szeregu zamachów, którym w ubiegłych latach z ledwością dało się zapobiec. Jeżeli okazałoby się jednak, że zamach w Bostonie, pierwszy od połowy lat 90., od zamachów w Oklahomie i Atalancie, był krwawym czynem prawicowych ekstremistów, wtedy nastąpiłoby polityczne trzęsienie ziemi. Pomimo nakazu jak największej ostrożności, można odważyć się na jedną przepowiednię: amerykańskie społeczeństwo już nie da się tak szybko wpędzić w histerię".

Hessische Niedersaechsische Allgemeine" podkreśla, że „Terroryści chcą napędzić ludziom stracha, zburzyć ich zaufanie do sił bezpieczeństwa i zniszczyć ich wiarę w siłę państwa prawa. Ich logikę można określić jako cyniczną, a ich terror jako bezsensowny. Lecz przeszłość już niestety pokazała, że sprawcom udaje się osiągać swoje cele. Reakcja administracji prezydenta Busha po zamachach 11 września, ograniczająca swobody obywatelskie i cała inscenizacja prewencyjnej wojny, sprzecznej z międzynarodowym prawem, są tego najlepszym dowodem. Ameryce Baracka Obamy należy życzyć, by pomimo całego przerażenia zachowała spokój i polegała na sile praworządności".

„Terrorystom przyświecają dwa cele – wylicza „Muenchner Merkur": chcą dokonać maksymalnego spustoszenia, siać strach i niepewność – i sami chcą kąpać się w wyolbrzymionym, ponurym odbiciu swojego morderczego czynu. Dopiero okaże się, czy w przypadku sprawców bombowego zamachu na maraton w Bostonie chodzi o ziejących nienawiścią outsiderów amerykańskiego społeczeństwa, którzy na piekielną chwilę chcieli zwrócić uwagę na swoje absurdalne cele, czy chodzi o fanatycznych wrogów zachodniej kultury. W każdym razie udało się im zdemaskować bezbronność nowoczesnego, otwartego społeczeństwa. Wolność – co ukazał zamach w Bostonie – niesie w sobie zawsze odrobinę ryzyka, i jedynym adekwatnym sposobem, jak sobie z tym radzić, jest spokojna czujność".

Koelner Stadt-Anzeiger" uważa, że „Nie istnieje żaden zamach, który trwale mógłby zniszczyć amerykański optymizm. Wiara w pomyślną przyszłość jest częścią amerykańskiego genomu i chroni przed mutacjami. Ktoś znowu zranił Stany Zjednoczone, ale ich reakcja jest rozsądna i spokojna. Z taką Ameryką chętnie się solidaryzujemy. Może nie bezgranicznie i bezwarunkowo, ale z pełną szczerością i ponad wszelkimi granicami".

Małgorzata Matzke

red. odp. Bartosz Dudek