1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"NS2 powstanie, ale tranzyt przez Ukrainę się nie skończy"

6 lipca 2018

Gazprom i ukraiński Naftohaz będą musiały porozumieć się w kwestii transportu gazu nawet po 2019 roku, gdy powstanie już Nord Stream 2, uważa niemiecki ekspert.

https://p.dw.com/p/30uKm
Skład materiału w Lubminie w Meklemburgii-Pomorzu Przednim
Skład materiału w Lubminie w Meklemburgii-Pomorzu Przednim Zdjęcie: picture alliance/dpa/S. Sauer

Deutsche Welle: Ukraina zaostrza walkę przeciwko Nord Stream 2, Dania zwleka z wydaniem zgody na budowę rurociągu, a USA grożą sankcjami wobec firm zaangażowanych w projekt. Z drugiej strony konsorcjum Nord Stream 2 zapowiada, że już niedługo zacznie kłaść gazociąg po dnie Bałtyku. Czy on w końcu powstanie czy nie?

Roland Götz*: Nord Stream 2 powstanie, ale nie będzie gotowy do pracy tak szybko, jak Gazprom to sobie zaplanował.

DW: Początkowo planowano, że gaz popłynie przez tę rurę z końcem 2019 roku, bo wtedy wygasa dziesięcioletni rosyjsko-ukraiński kontrakt na dostawy gazu.

RG: Nord Stream 2 na pewno nie będzie w pełni operacyjny już 1 stycznia 2020 roku. To oznacza, że Gazprom nadal będzie zmuszony korzystać z ukraińskiej sieci przesyłowej – przynajmniej do 2021 roku, a być może nawet do 2022 lub 2023 roku.

Dr. Roland Götz
Dr. Roland GötzZdjęcie: Stiftung Wissenschaft und Politik

DW: Dlaczego?

RG: Po pierwsze z powodu samego Nord Stream 2, którego budowa może się opóźnić. Motywowany politycznie krok Danii, która wstrzymuje wydanie zgody na położenie rury w pobliżu wyspy Bornholm, może wydłużyć budowę o wiele miesięcy, bo być może trzeba będzie zmienić trasę gazociągu. Z drugiej strony, jeśli Stany Zjednoczone rzeczywiście zaczną nakładać sankcje, to co prawda nie zablokują one projektu, ale przynajmniej utrudnią jego finansowanie. To mogłoby zniechęcić niektóre europejskie firmy do wykonywania technicznych usług na rzecz tego projektu.

DW: A drugi powód opóźnienia?

RG: To europejskie podłączenie do Nord Stream 2, czyli gazociąg EUGAL. To on ma przesyłać dalej przez Niemcy większą część dostarczanego gazu. Jego pierwsza nitka ma być gotowa do końca 2019 roku, a druga planowana jest do końca 2020 roku. Do tego trzeba dodać jeszcze parę miesięcy zanim gazociąg będzie gotowy do przesyłu gazu, bo to nie następuje tak szybko.

DW: Ukraina nie jest zadowolona z tak szybkiego wstrzymania transportu gazu przez swoje terytorium i próbuje zablokować budowę gazociągu. Kijów zabiega o teraz o to w Brukseli.

RG: Celem Ukrainy nie może być po prostu blokada Nord Stream 2, bo nie ma ona do tego ani podstaw prawnych, ani możliwości. W ogóle przekonanie, że to kraje członkowskie decydują na poziomie unijnym o tej inwestycji, jest błędne. Zgodnie ze stanem prawnym Nord Stream 2 to projekt gospodarczy, który może być realizowany w ramach wolnego handlu i odpowiada unijnym przepisom o rynku gazu.

DW: Pańskim zdaniem gazociąg nie ma żadnych politycznych aspektów?

RG: Każdy duży projekt infrastrukturalny jest jednocześnie projektem politycznym. Każda autostrada, każde lotnisko niesie ze sobą polityczne skutki. Ale te skutki nie są głównym celem takich projektów. W dłuższej perspektywie Gazprom chce skierować większość swojego eksportu na zachód przez podwodne gazociągi.

DW: Ale sam mówił pan przed chwilą, że przynajmniej w krótkim terminie Gazprom będzie nadal zmuszony polegać na tranzycie przez Ukrainę. To oznacza, że Moskwa i Kijów będą musiały rozmawiać o dostawach gazu po 1 stycznia 2020 roku?

RG: Tak, Gazprom musi znaleźć nie tylko krótkoterminową formułę na 2-4 lata, czyli zanim Nord Stream 2 osiągnie pełną sprawność, ale także długoterminowe rozwiązanie. Nie chodzi przecież o to, żeby zablokować transport przez Ukrainę, który obecnie działa bardzo dobrze. Problem polega na tym, żeby znaleźć nowe formy prawne dla transportu dużych ilości rosyjskiego gazu. Państwowa umowa między Rosją i Ukrainą jest mało prawdopodobna. To nie jest sposób, w jaki zawiera się dziś takie kontrakty gazowe. Inną opcją mogłyby być komercyjne umowy między Gazpromem i odnowionym Naftohazem. Ta ukraińska spółka ma być skomercjalizowana z udziałem zachodnich firm.

DW: O jakich ilościach gazu mówimy? Szef Gazpromu Aleksiej Miller mówi o 10-15 miliardach metrów sześciennych na rok.

RG: To o wiele za mało i nie wystarczyłoby do funkcjonowania ukraińskiego systemu przesyłowego. Według moich szacunków musiałyby to być 30-40 miliardów metrów sześciennych gazu na rok. To trochę mniej niż połowa tego, co dzisiaj transportowane jest przez Ukrainę na zachód.

DW: I naprawdę wierzy pan, że Gazprom, który już tyle pieniędzy zainwestował w rury omijające Ukrainę, zgodziłby się na takie ilości?

RG: Tak, ponieważ ukraińska sieć przesyłowa jeszcze przez długi czas zachowa ważną funkcję rezerwową. Dostawy gazu podlegają zmianom zależnie od pór roku i nawet gdy oba gazociągi Nord Stream będą już w pełnej eksploatacji, to dla eksportu na zachód Gazprom będzie musiał korzystać z jakiegoś dodatkowego systemu. W przeciwnym razie rosyjski koncern nie będzie mógł zaspokoić popytu w Europie, a to wbrew jego interesom.

DW: Jak według pana powinna teraz działać strona ukraińska?

RG: Ukraiński Naftohaz powinien pogodzić się z tym, że jeszcze przez wiele lat będzie musiał współpracować z Gazpromem, a o to prościej w atmosferze porozumienia niż konfrontacji. To dotyczy też oczywiście Gazpromu. Trzeba uwolnić się od politycznej retoryki, oddzielić gospodarkę od polityki i myśleć długoterminowo. Przedłużenie tranzytu rosyjskiego gazu leży w gospodarczym interesie Ukrainy, nawet jeśli polityczne problemy między obydwoma krajami pozostają oczywiście nierozwiązane. Podczas negocjacji ukraińska strona powinna postawić na rezerwową funkcję swojej sieci gazociągowej i magazynów gazu.

DW: Czyli według pana Ukraina powinna skoncentrować się na utrzymaniu transportu stosunkowo dużych ilości gazu zamiast na podniesieniu cen za tranzyt?

RG: Ukraina skorzysta, jeśli przez jej terytorium będzie transportowane możliwie dużo gazu przez długi czas. Straci zaś, jeśli spróbuje w krótkiej perspektywie mocno podnieść opłaty, aby zaszkodzić Gazpromowi lub go szantażować. To wywołałoby reakcję Gazpromu, który mógłby całkowicie wstrzymać tranzyt gazu przez Ukrainę. Byłoby to przeciwko interesom rosyjskiego koncernu, ale jednak byłoby możliwe. Poza tym Ukraina zobowiązała się do zbliżenia do europejskich przepisów regulujących sektor energetyczny. Należy do nich także zakaz nieuzasadnionego podnoszenia cen na szkodę innych. W długiej perspektywie Ukraina nie będzie mogła łamać tych przepisów.

*Dr. Roland Götz był przez wiele lat ekspertem ds. Rosji w berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka (Stiftung Wissenschaft und Politik, SWP) i jest jednym z najbardziej renomowanych niezależnych niemieckich ekspertów do spraw stosunków energetycznych UE-Rosja.

Rozmawiał Andriej Gurkow