1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rumunia - brutalne "wychowanie" niemieckich nastolatków

Cristian Stefanescu
9 września 2019

Rumuńskie władze prowadzą dochodzenie w sprawie niemieckiego projektu poświęconego młodzieży. Niemieccy nastolatkowie mieli być traktowani jak niewolnicy. Adresaci oskarżeń zarzuty odrzucają.

https://p.dw.com/p/3PFcL
Symbolbild Kidnapping
Zdjęcie: Colourbox

Rumuńska opiniia publiczna jest wstrząśnięta kolejnym skandalem. Pieć osób, w tym pochodzący z Niemiec kierownik społecznego projektu, zostali zatrzymani i przebywają w areszcie. Są podejrzewani o handel ludźmi, bezprawne pozbawienie wolności i brutalne znęcanie się. Rumuńska prokuratura zarzuca im, że pod pozorem projektu wychowawczego, stworzyli zorganizowaną grupe przestępczą. Mieli też znęcać się nad dziesiątkami dzieci i nastolatków z Niemiec poprzez traktowanie ich jak niewolników do pracy. Wszystko to miało służyć korzyściom majątkowym. Co najmniej czworo dzieci zeznało już w sprawie i opowiedziało o brutalnych metodach.

Według śledczych niemieccy autorzy projektu i ich pomocnicy z Rumunii dopuszczali się głodzenia, pozbawiania wolności, stosowania aresztu domowego i bicia. Nastolatkom (12-18 lat) zabrano paszporty i dowody osobiste. Kazano im wykonywać najcięższą pracę w gospodarstwach rolnych, często zmuszano do nocowania ze zwięrzętami w stajni. Tego dotyczą oficjalne zarzuty formułowane przez władze. Autorzy projektu, ale i niektórzy jego uczestnicy, odrzucili je.

Typowy drewniany dom w malowniczym Maramures
Typowy drewniany dom w malowniczym MaramuresZdjęcie: picture-alliance/dpa/Arco Images

Projekt Maramures

Od ponad 15 lat para pochodząca z Niemiec prowadzi w północnej Rumunii, w malowniczym górskim regionie Maramures, społeczny projekt skierowany do niemieckiej młodzieży z problemami wychowawczymi. "Projekt Maramures", finansowany przez Niemcy, dawał młodym ludziom, pochodzącym ze środowisk  z problemami społecznymi, nadzieję na poprawę ich losu. Niezależnie od tego, czy cierpieli na zaburzenia psychiczne, problemy z narkotykami lub prawem, z dala od cywilizacji i znajomego środowiska mieli uzyskać szansę na nowe życie.

Życie mieszkańców wsi w Maramures nie jest łatwe. Dzień pracy rozpoczyna się o 5 rano. Trzeba nakarmić krowy i świnie, posprzątać obory, przywieźć na taczce drzewo z pobliskiego lasu i przeczesać pola. Dzieci pracowały przy budowie domu, w kuźni lub na krośnie, i to codziennie.

Dla młodych ludzi był to zupełnie inny świat. Przez niemieckie Jugendamty zostali wysłani pod opiekę niemieckich autorów projektu i ich pomocników do Viseu de Sus. To tu młodzież sprawiająca problemy wychowawcze miała poprzez ciężką pracę zostać "wychowana". Już w roku 2007 w rumuńskiej prasie ukazał się pierwszy artykuł o jawnych nieprawidłowościach w Viseu de Sus.

Dochodowe "wychowanie" zagranicą?

Rok wcześniej tygodnik "Der Spiegel" pisał o tym, że organizacje, które trudno skontrolować, regularnie wykorzystują sprawiające problemy wychowacze dzieci z Niemiec w równie trudnych do skontrolowania regionach poza Niemcami. Podobne projekty miały powstać również w Polsce, Grecji, Rosji, ale i na Kaukazie, w Ameryce Łacińskiej oraz RPA. Wszystkie te projekty opierają się na identycznej zasadzie: morderczej pracy, najcięższych karach w razie nieposłuszeństwa, chłostach, głodzeniu i pozbawieniu wolności. "Spiegel" pisał też wyczerpująco o projekcie "Maramures".

W niektórych regionach gospodarstwa ciągle jeszcze nie obędą się bez konia
W niektórych regionach gospodarstwa ciągle jeszcze nie obędą się bez konia Zdjęcie: DW/C.Ştefănescu

"Ostatnia szansa" wychowania trudnej młodzieży była dla niemieckiego państwa kosztowna. Autorzy projektu otrzymywali za każdego nieletniego miesięcznie 4-6 tysięcy euro.  Po "okresie aklimatyzacji" w  centrali, który trwał kilka miesięcy, umieszczano młodych ludzi w wybranych rodzinach, które otrzymywały 200-600 Euro miesięcznie. Do tego nie musiały płacić za pracę, którą wykonywały dzieci. Projekt Maramures "opiekował" się rocznie niemal 30 dziećmi.

Lokalni współsprawcy

Oficjalne sprawozdania rumuńskich władz pokazują w pełni skalę cierpień dzieci. Poddawano je, wbrew ich woli, zabiegom medycznym. Dziewczynkom kilka razy w roku podawano zastrzyki, żeby "nie zachodziły w ciążę". Prokuratura podała, że dochodziło do prób samobójczych, spowodowanych psychiczną i fizyczną traumą.

Na zapytanie Deutsche Welle, czy i w jakim stopniu niemieckie i rumuńskie władze dochowały obowiazku kontroli projektu, rumuńska prokuratura odpowiedziała, że nie dysponuje żadnymi danymi, które wskazywałyby na nieprawidłowości. Są natomiast podstawy, by myśleć, że oskarżeni byli ostrzegani przez lokalnych urzędników (policja, urząd burmistrza, pomoc społeczna) przed planowanymi kontrolami. W ten sposób mogli, za pomocą leków, "uspokoić" młodzież. Przedstawiciele lokalnych urzędów odpierają zarzuty.

Podobne zapytanie Deutsche Welle, kierowane do Narodowej Agencji Spraw Społecznych w ministerstwie pracy do tej pory nie spotkało się z odpowiedzią. Komisja przy ministerstwie pracy ma sprawdzać przebieg zdarzeń w Maramures.