1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pięć lat po Majdanie. Ukraińska gospodarka w tarapatach

Peter Sawicki
20 lutego 2019

Od czasu rewolucji na Majdanie przed pięcioma laty ukraińskiej gospodarce wiedzie się źle – mimo umowy o wolnym handlu z UE. Są jednak wyjątki.

https://p.dw.com/p/3DgzH
Ukraine Wirtschaft
Zdjęcie: Peter Sawicki

Towar Oresta Dawidka mierzy kilka centymetrów i ma na plecach spiralny domek. Rolnik i założyciel firmy "Tante Snails" zaprasza do cieplarni na półhektarowej działce położonej w okolicach Lwowa. Skrzypią metalowe drzwi, we wnętrzu jest wilgotno. Dach i ściany wyłożone są zieloną siatką. – W ten sposób dbamy o to, by nasze ślimaki nie były narażone na ostre słońce – wyjaśnia Dawidko. – Idealna jest temperatura 25 stopni Celsjusza – dodaje.

Na grządkach poustawiane są prostokątne deski. Na ich spodzie roi się od ślimaków. – Te jeszcze rosną – wyjaśnia gospodarz, wskazując na sekcję zwaną "przedszkolem". Dopiero później ślimaki dojrzewają na świeżym powietrzu. Po dziewięciu miesiącach lądują na talerzach należącej do firmy restauracji lub w samochodach dostawczych w drodze do klientów.

Rynkowa nisza

Biznes ze ślimakami to na Ukrainie mała, ale rosnąca nisza. W 2018 r. z Ukrainy do państw UE wyeksportowano 400 ton ślimaków. Pięć lat wcześniej - trzy tony. Ten skok stał się możliwy dzięki umowie o wolnym handlu Ukrainy z Unią Europejską, która weszła w życie w 2016 r., dzięki rewolucji na Majdanie.

Ukraine Wirtschaft
Przedsiębiorca Orest Dawidko na swojej farmieZdjęcie: Peter Sawicki

Teraz firma "Tante Snails" ma nadzieję na ekspansję. Szefowa marketingu Nastia Winokurowa widzi szanse wzrostu. – Zapotrzebowanie na ślimaki jest duże szczególnie w Południowej Europie. Uważamy, że jesteśmy w stanie pokryć 40 procent zapotrzebowania – ocenia.

W tym roku, jak twierdzi Winokurowa, jej firma chce wyeksportować 100 ton ślimaków w cenie 6 euro za kilogram. Jest jednak jeszcze drugi cel – zdobyć rodzimy rynek. – Dla wielu tutaj to jeszcze coś dziwnego. Ale jadalne ślimaki zawierają wiele protein i można je przyrządzać na wiele sposobów. Zauważamy, że coraz więcej Ukraińców zaczyna się na to otwierać – twierdzi Winokurowa.

W rynkową szansę wierzy także Anna Łukowkina. Specjalistka od mody siedzi w swoim biurze w spodniach od dresu i swetrze z kapucą. Łukowkina jest właścicielką dużego sklepu odzieżowego "Wsi swoi", czyli "sami swoi". To nieprzypadkowa nazwa. W sklepie zlokalizowanym w centrum Kijowa nabyć można wyłącznie ukraińskie towary. – Rodzime marki cieszą się dziś dobrą opinią. Wydaje mi się że nastąpiła swego rodzaju zmiana paradygmatu – mówi nie bez dumy Łukowkina

Ukraine Wirtschaft
Dom towarowy "Wsi swoi" w KijowieZdjęcie: Vsi Svoi

Patriotyczny boom

Na pięciu piętrach sklepu "Sami swoi" znaleźć można koszulki z patriotycznymi nadrukami i proste jednokolorowe płaszcze. Kupić można także buty, bransoletki i torebki. Ceny oscylują w przeliczeniu między 10 a 200 euro. Oferowane kolekcje to dzieło ponad 200 ukraińskich projektantów. – Zebraliśmy je w jednym miejscu. Taki był pomysł – wyjaśnia Anna Łukowkina. – W ten sposób ukraińskie marki nie są tak przestrzennie rozrzucone jak kiedyś.

"Kiedyś" – to znaczy w czasach Majdanu. Wtedy przez kraj przetoczyła się fala patriotyzmu – wspomina Łukowkina. – Nagle ludzie zaczęli nosić koszulki z ukraińskimi symbolami narodowymi – wyjaśnia. Z tego rozwinęła się cała gałąź mody. Podobnie widzi to Elena Besedina. Ekonomistka potwierdza rosnący od 2013 r. popyt na lokalne i regionalne produkty. – Odzież to jeden z przykładów. Ale miód i mleko  ukraińskiej produkcji stały się o wiele bardziej popularne – wylicza Besedina.

Patriotyczne motywy na koszulkach to ważny trend mody na Ukrainie
Patriotyczne motywy na koszulkach to ważny trend mody na UkrainieZdjęcie: Vsi Svoi

W kleszczach Moskwy

Rosnący popyt wewnętrzny to efekt ekonomicznej konieczności. Z powodu nałożonego przez Moskwę embarga Ukraina nie może już eksportować swoich produktów spożywczych do Rosji, która przez wiele lat była jej najważniejszym partnerem handlowym. To także konsekwencja "euromajdanu", jak nazywa się tu protesty z 2013 r.

Pod względem ekonomicznym rewolucja raczej zaszkodziła ukraińskiej gospodarce. W 2017 r. produkt krajowy brutto wyniósł 112 mld dolarów. To o 38 proc. mniej niż w 2013 r. Średnia płaca krajowa to w przeliczeniu 270 euro. Nie pozwala to na stymulację popytu wewnętrznego. Wiele do poprawienia jest także w handlu. – 40 procent ukraińskich towarów eksportowanych jest do Unii Europejskiej, w pierwszym rzędzie żelazo i stal. Branża spożywcza ma natomiast poważne problemy z unijnymi standardami. Ważne jest, by inwestować dalej w nowe technologie – uważa Besedina. Producentom mleka radzi ona na przykład by organizować się częściej w spółdzielnie.

Na tym tle firmy takie jak "Tante Snail" czy "Wsi swoi" to raczej wyjątki. W obu panuje jednak entuzjazm. – Nie wyczerpaliśmy jeszcze potencjału sprzedaży ślimaków – przekonana jest Nastia Winokurowa. Także Anna Łukowkina stawia na przedsiebiorczość młodych Ukraińców. – Mamy tutaj wielu kreatywnych ludzi – mówi. I to daje jej nadzieję na lepszą przyszłość. Mimo wszelkich przeciwności.