1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Po co nam dzisiaj anioły?

Katarzyna Domagała
9 października 2016

Czy anioły to relikt dawno już nieaktualnego obrazu świata? Teolog i socjolog Christian Feldmann próbuje odpowiedzieć na to pytanie.

https://p.dw.com/p/2R2gL
Frankreich Straßburg Engelspfeiler
Zdjęcie: picture-alliance/akg-images/Erich Lessing

Na wczesnych obrazach Marca Chagalla roi się od aniołów. I wcale nie są one tylko wesołymi koboldami i kodami erotycznej żądzy. Z aniołów Chagalla przemawia tęsknota, która wykracza poza powierzchownie rozpoznawalny świat. Świat jest pełen cudów! Dając skrzydła muzykującym rybom, dziwacznym ptakom i starym zegarom z wahadłem, Chagall cieszył się, że są one w ruchu i nie podlegają całkowicie naszym celom.

Chagall namalował też innego anioła: groźnego niebiańskiego olbrzyma, którzy wypełnia niemal całe płótno. Upada na ziemię, trzymając zwój z pięcioma księgami Mojżesza. I potrząsa śpiącego: „Obudź się! Słuchaj!".

„Obudź się! Słuchaj!"

Spotkanie z takim aniołem ma w sobie coś paraliżującego. To uczestniczenie w dwuznacznej tajemnicy Boga, które jest zarazem przyciągające i straszne. Bo przecież w dalszym ciągu drażnią nas w średniowiecznych katedrach dmące w trąby anioły Sądu Ostatecznego. Kiedy ze wszystkich grobów wzywają śpiących na ostateczny wyrok o ich udanym lub nieudanym życiu.

A może nie trzeba umrzeć, by spotkać takiego anioła? Może kryje się on za tak zwanymi zbiegami okoliczności, które krzyżują najlepsze plany, odsłaniają wszystkie mechanizmy ochronne i największe fikcje? Spotkanie z niebem boli, bo dostarcza każdemu prawdy o sobie. Bo sprawia, że traci się grunt pod nogami. Nikt nie wychodzi z tego spotkania takim, jakim był do tej pory.

UN Hauptquartier Skulptur
Na obrazach i witrażach Marca Chagalla roi się od aniołówZdjęcie: CC BY-NC-SA 2.0

Anioły biblijne

Kiedyś takie anioły nazywno „stróżami”. Był to rodzaj duchowej instancji, głos sumienia, który pomaga żyć w zgodzie z własnym cieniem, własnym wnętrzem, być sobą. Żydowska mistyka średniowiecza nazywała tego osobistego anioła „własnym demonem”. Jeden z twórców psychologii głębi – Carl Gustav Jung – mówił o postaci, która wyłania się z  podświadomości, i z którą prowadzi owocne dyskusje na temat własnej duszy.

Czy można tak po prostu odrzucić powszechne w tradycji chrześcijańskiej obrazy aniołów jako relikt dawno już nieaktualnego obrazu świata? Biblijne opowieści o śpiewających nad Betlejem aniołach? Albo o odzianym  w białe szaty młodzieńcu przy grobie Zmartwychwstałego Jezusa? Biblia bardzo oszczędnie wspomina o aniołach, raczej tylko przypadkiem.

Deutschland Christian Feldmann
Christian Feldmann jest z wykształcenia teologiem i socjologiemZdjęcie: privat

Pewność istnienia

Anioły istnieją w tak niewielkim stopniu jak Bóg – mawiał zmarły w 2000 roku protestancki uczony Starego Testamentu Claus Westermann. Aniołów nie można ani posiadać, ani ich dotknąć, można im tylko pozwolić się dotknąć. „Aniołowie, o którym mówi Biblia, to nieprzewidywalne i niezbywalne szyfry w przypadku, gdy my ludzie na tym świecie, na drogach naszej Ziemi, w naszych domach, nie będziemy sami (…)” – pisał Westermann.

Nie jesteśmy sami w tym chaotycznym świecie – to ponadczasowe przesłanie biblijnej mowy o aniołach. „Jestem tu dla Was”, powiedział Bóg do Mojżesza z gorejącego krzewu. Anioły plastycznie uosabiają taką obecność. Dostarczają pewności, że pewnego dnia krucha ludzka egzystencja będzie spójna, że całe to cierpienie i rozczarowanie pozostanie ukryte w nieskończonej miłości.

Christian Feldmann / tł. Katarzyna Domagała-Pereira