1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Polaków zatrudnię od zaraz

Malgorzata Matzke19 grudnia 2011

Dla jednych jest chłopcem, który nigdy nie dorósł, dla innych po prostu dziwakiem. Jürgen Bergmann to przede wszystkim jednak jeden z największych przedsiębiorców w regionie. Pracuje u niego ponad 20 Polaków.

https://p.dw.com/p/13OUP
Wyspa Kultury Einsiedel w ZentendorfZdjęcie: Wisniewski

Ze swojego biura na drzewie Jürgen Bergmann widzi wszystko jak na dłoni. Hotel, park rozrywki, hale produkcyjne. Jego biuro to drewniany domek o nieregularnych kształtach, umieszczony w koronie ogromnego buku. Aby tam dotrzeć, trzeba przejść przez labirynt drewnianych kładek. Kilkanaście podobnych, fantazyjnych domków zdobi korony okolicznych drzew. „Kulturinsel Einsiedel” w miejscowości Zentendorf pod Görlitz to jedyny w Niemczech hotel na drzewach.

Król Lasu wita

Gości wita wielka brama z napisem „Wrota troli”. Za nią rozciąga się świat dziecięcej wyobraźni Bergmanna, świat, który stał się rzeczywistością. Na pięciu hektarach roi się od fantazyjnych drewnianych stworów, tajemniczych grot, podziemnych korytarzy, małpich gajów, domków na kurzej stopce i, oczywiście, na drzewach. Miłośnicy Tolkiena mogą się tu poczuć, jakby przeniknęli do jego książek. „Kulturinsel Einsiedel” wydaje gazetkę i komiks o przygodach mieszkańców tego niesamowitego świata. Jego władcą jest Bergamo – Król Lasu.

Kulturinsel Einsiedel
Hala produkcyjna wyrobów z drewnaZdjęcie: Wisniewski

„To oczywiście ja” – śmieje się Jürgen Bergmann. Z szopą długich siwych włosów, siwą brodą, w płóciennej koszuli a la Piast Kołodziej, w dwóch kolorowych skarpetkach – jednej białej, drugiej czarnej, sam wygląda jak postać z baśni. Półki w jego biurze zamiast segregatorów zajmują komiksy i książki o Indianach. „Mam 54 lata, ale chyba wciąż nie wydoroślałem” - przyznaje.

Szaleńcy do pracy poszukiwani

Ze swojego biura Bergmann widzi Nysę Łużycką, za nią jest Polska. „Tam większość terenów pokrywają lasy. Ludzie żyją w silniejszym związku z naturą. Może dlatego potrafią robić z drewna zachwycające rzeczy” – zastanawia się Król Lasu.

Kulturinsel Einsiedel
Polacy chętnie pracują po drugiej stronie granicyZdjęcie: Wisniewski

Po polskiej stronie Nysy leży Bielawa Dolna. Jej mieszkańcy raczej nie zaprzątają sobie głowy związkami z naturą, myślą raczej nad tym, jak związać koniec z końcem. Po polskiej stronie pracy nie ma. Dlatego duża firma tuż obok w Niemczech to błogosławieństwo. Nawet jeśli działa w niekonwencjonalny sposób. „Kto chce u mnie pracować, musi posiadać odpowiednie kwalifikacje, ale przede wszystkim – musi być wystarczająco szalony, żeby pasować do naszego zespołu” – opowiada Bergmann. Takich „szaleńców” ma w swojej ekipie 150. Z Polski – 36 osób, większość z Bielawy.

Praca dla Niemców czy dla Polaków?

Z Bielawy pochodzi Paweł Gniadzik. Z bratem i kolegą założył firmę budowlaną, z którą tułał się po Niemczech. Dwa lata temu trafił do Bergmanna. Budował restaurację na ponad 200 miejsc. Potem dostał stałą umowę. „To idealny układ. Wróciłem do domu, mam pracę, która pozwala mi utrzymać rodzinę i jeszcze trochę odłożyć” – mówi Paweł.

Kulturinsel Einsiedel
Stolarz Andrzej GniadzikZdjęcie: Wisniewski

Andrzej Pieściuk też już pracował w Niemczech. „Włóczyłem się po różnych landach i tak zeszło mi 20 lat życia” – mówi 61-letni stolarz. Ale woli dojeżdżać do pracy 50 km z Żar niż szukać pracy w Polsce. „U nas kapitalizm wciąż jest dziki. A Niemiec bardziej potrafi docenić pracownika” – tłumaczy.

Polscy pracownicy „Kulturinsel” chwalą niemieckiego szefa. Płaci uczciwie i w terminie, zorganizował kursy językowe, do prostych prac zatrudnia Polaków, którzy niemieckiego nie znają, wybudował nawet prom przez Nysę, żeby polscy pracownicy z Bielawy mogli łatwiej dojeżdżać do pracy.

Kulturinsel Einsiedel
Jürgen Bergmann, szef firmyZdjęcie: Wisniewski

On też jest zadowolony, bo jak mówi, po polskiej stronie potraktowano jego ofertę poważnie. „W Niemczech wielu ludzi uważa mnie za wariata. W Saksonii też nie ma pracy, a społeczeństwo jest tu bardzo konserwatywne. Często zarzucano mi, że skoro daję pracę Polakom, to najpierw powinienem zatrudnić niemieckich bezrobotnych” – mówi Bergmann.

Większość Polaków pracowała dla niego już wcześniej, ale stałe etaty otrzymali dopiero po 1 maja. Wcześniej trzeba było kombinować, żebrać w urzędach pracy, obchodzić przepisy. „Wreszcie jest normalnie” – mówi Jürgen Bergmann. „Może za moim przykładem pójdą inni?"

Z plecakiem przez życie

Po otwarciu niemieckiego rynku pracy Bergmann zatrudnił ponad 20 polskich pracowników. I znów postąpił wbrew trendom, tak jak to robił przez całe życie. Kiedy jego koledzy z przedszkola w rodzinnym Zittau grali w piłkę, on strugał figurki z drewna. Kiedy inne nastolatki ze wschodnich Niemiec marzyły o Zachodzie, on wędrował z plecakiem po lasach Polski i Czechosłowacji.

Ein Baumhaus, Autor: Maciej Wisniewski, aufg. 2011 in Zentendorf, auf dem Bild: Ein Baumhaus in der Kulturinsel Einsiedel
Jeden z domów Wyspy KulturyZdjęcie: Wisniewski

W końcu kupił gospodarstwo w najdalej na wschód wysuniętym punkcie NRD. Sprzedawał własnoręcznie rzeźbione drewniane świeczniki, a kiedy nastały nowe czasy – założył firmę. W dzień unii walutowej wschodnich i zachodniach Niemiec – 1 lipca 1990 r.

Dzisiaj przedsiębiorstwo Bergmanna przynosi dochód liczony w milionach euro. Hotel i park rozrywki rocznie odwiedza ponad sto tysięcy gości. W sezonie jesienno-zimowym są nieczynne. Pełną parą działa za to produkcja domków i obiektów dla innych parków rozrywki. Zamówienia przychodzą z całego świata – ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Hiszpanii, Francji, Anglii, ostatnio nawet z Korei.

Dlatego firma potrzebuje więcej pracowników – stolarzy, spawaczy, projektantów, architektów. Mimo obiekcji okolicznej ludności Jürgen Bergmann mówi, ze najchętniej zatrudniłby kolejnych Polaków. Najlepiej z Bielawy.

Maciej Wiśniewski

red.odp.: Małgorzata Matzke