1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Energia odnawialna z Niemiec zagrożeniem

16 stycznia 2012

Rozwój energetyki odnawialnej następuje w Niemczech zbyt szybko. Sieć energetyczna jest często na granicy swoich zdolności przerobowych. Brak możliwości jej magazynowania sprawia, że energia ta trafia do Polski i Czech.

https://p.dw.com/p/13k4J
Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Gdyby Polska i Czechy zamknęły drzwi, Niemcy mają poważny problem. Niemieckie parki wiatrowe i parki kolektorów słonecznych musiałyby na jakiś czas zostać wyłączone. Koszty takich przerw ponosiłby konsument. Płaciłby za nic – donosi agencja dpa. Ale Polska i Czechy coraz częściej skarżą się, że w bardzo wietrzne ostatnio dni, ekologiczna energia z Niemiec zagraża stabilności sieci zwiększając ryzyko blackoutu. „Przez naszą sieć w niekontrolowany sposób przepływa energia ze źródeł odnawialnych w Niemczech”, skarży się Vladimir Tosovsky, szef czeskiego operatora sieci energetycznych CEPS. Podobnie jak polski operator PSE, CEPS rozważa uruchomienie na granicy z Niemcami blokady przepływu prądu – zainstalowanie transformatorów przesuwników fazy. Tak zwane przesuwniki fazy, które regulują wielkości przesyłanej energii, można sobie wyobrazić jako drzwi, tłumaczy Volker Kamm ze wschodnioniemieckiego operatora sieci przesyłowej „50Hertz”. Volker Kamm podkreśla, że toczą się rozmowy z polskimi kolegami, których celem jest rozwiązanie problemu.

Podczas gdy obecnie „drzwi” są szeroko otwarte i energia szuka sobie miejsc tam, gdzie jest akurat wolne miejsce, „drzwi” jakimi są przesuwniki fazowe, zostawiają tylko szparę. Niemiecka sieć nie byłaby w stanie poradzić sobie z zostającymi przymusowo w kraju nadwyżkami energii.

150 mln kWh na straty

Przymusowe nadwyżki energii, które zostawałyby w Niemczech, w dniach bogatych w wiatr i słońce prowadziłyby do również przymusowych, czasowych przerw w przepływie energii. Według przeprowadzonej na ten temat analizy, tylko w 2010 r. z wiatrem poszło około 150 mln kilowatów energii z siłowni wiatrowych.

Wirnik silnika wiatrowego
Wirnik silnika wiatrowegoZdjęcie: Enercoop

Wahające się wielkości produkowanej w Niemczech energii ze źródeł odnawialnych, która stanowi już 20 procent całej produkcji energii, wywołuje w europejskich sieciach niemały bałagan. Tylko w piątek (13.01) między godziną 10 a 11 przed południem, do Polski i Czech poszło 7640 megawatów – tyle, ile produkuje pięć elektrowni jądrowych. Mimo wyłączenia ośmiu siłowni jądrowych, Niemcy wyeksportowały w 2011 roku jeszcze pięć miliarów kilowatogodzin energii elektrycznej. Produkcja energii elektryczenj ciągle jest wyższa, niż jej zużycie. Przełom w polityce energetycznej możnaby zatem tylko chwalić, gdyby nie te „sieciowe pułapki”.

Brak synchronizacji

Dyrektor Niemieckiej Agencji Energii (DENA) Stephan Kohler domaga się lepszej synchronizacji przy rozbudowie odnawialnych źródeł energii i rozbudowie sieci energetycznej. „Nie może przecież być tak, że produkujemy coraz więcej energi fotowoltanicznej i wiatrowej, której nie jesteśmy w stanie zintegrować w sieć”, mówi Stephan Kohler i opisuje równie paradoksalny fenomen spowodowany brakiem energetycznych autostrad między północą a południem Niemiec. Akurat w grudniu ubiegłego roku, który pod względem „wiatrowo-energetycznym” był miesiącem wszechczasów - Niemcy wyprodukowały 8,5 mln kWh energii wiatrowej – energia elektryczna szukała sobie dróg przez sieci Polski i Czech, ponieważ sieci przesyłowe w środkowych Niemczech były często zamknięte.

Szef DENA Stephan Kohler
Szef DENA Stephan KohlerZdjęcie: picture alliance/dpa

Z północnych i wschodnich Niemiec, gdzie powstało mnóstwo parków wiatrowych i parków energii słonecznej, energia wędruje za granicę, tłumaczy Kohler. Ponieważ nie ma w Niemczech sieci przesyłowych z północy na południe, energia elektryczna przepływa przez Polskę, Czechy i Austrię, wraca na południe Niemiec, gdzie jest magazynowana albo transportowana dalej do Włoch. „Pilnie musimy się porozumieć, żeby podobne drogi przesyłowe możliwe były także w przyszłości”, podkreśla dyrektor DENA.

Obawy Polski

W Polsce tymczasem operatorzy sieci energetycznych obawiają się, że sieci i elektrownie węglowe nie wytrzymają tej ciągłej huśtawki. Czechy szacują koszty regulacji przepływu energii na 80 mln euro. Przesuwniki fazy nie są niczym nadzwyczajnym, instalują je także np. Belgia czy Włochy. Oprócz regulowania przesyłu energii, przesuwniki fazy mogą też, przynajmniej teoretycznie, z daleka trzymać „zieloną energię” z Niemiec i tym samym pomóc w utrzymaniu cen energii na własnym rynku.

Kolektory słoneczne na dachu dworca głównego (Hauptbahnhof) w Berlinie
Kolektory słoneczne na dachu dworca głównego (Hauptbahnhof) w BerlinieZdjęcie: BSW-Solar/Langrock

Okrężne drogi, jakimi przesyłana jest energia z Niemiec stały się powodem wielkiej akcji 8 i 9 grudnia ub.r., kiedy dla wsparcia południowoniemieckiej sieci Tennet, Austria po raz pierwszy musiała uruchomić swoje rezerwowe elektrownie. Austriackie elektrownie należą, obok starych niemieckich elektrowni węglowych i gazowych, do tzw. „zimnej rezerwy”, służącej do pokonania energetycznych wąskich gardeł. Część energii z północy Niemiec, a w wietrzne grudniowe dni jej produkcja była bardzo wysoka, popłynęła przez sąsiadów (Polskę i Czechy) do Austrii i Włoch. Jednocześnie jednak Tennet poprosił Austrię o pomoc, na południu Niemiec brakowało bowiem energii dla utrzymania stabilności sieci.

Austriacka legenda

Niemiecka organizacja ekologiczna Deutsche Umwelthilfe (DUH) mówi o „podsycaniu nastrojów przeciw przełomowi w polityce energetycznej”. Rezerwowa energia z Austrii wcale nie była potrzebna, powodem wąskiego gardła była zła gospodarka. Równie dobrze można było sięgnąć po energię z niemieckich elektrowni. Być może, ale pomoc z Austrii od początku była częścią koncepcji „zimnej rezerwy”, podkreśla Federalna Agencja Zaopatrzenia w Energię. Tennet uważa, że była to najprostsza możliwość zachowania stabilności sieci. Co do jednego zgodni są wszyscy, przynajmniej w Niemczech: bez szybkiej rozbudowy sieci linii przesyłowych zwiększy się nacisk tych, którzy przełom w polityce energetycznej uważają za harakiri.

dpa / Elżbieta Stasik

red. odp.: Barbara Cöllen